W szkołach nie brakuje nauczycieli, których ciągle nie można zastąpić młodszymi

Czy w Bydgoszczy starsi pedagodzy blokują młodszym dostęp do pracy? Sytuacja na tym rynku pracy nie jest jest tak prosta, jak pokazują liczby.

<!** Image 3 align=none alt="Image 213779" sub="[fot. Dariusz Bloch/archiwum]">

W Bydgoszczy pracuje w oświacie publicznej 49 osób, które mają już uprawnienia emerytalne (w niemal  dwukrotnie mniejszym Toruniu jest ich dwa razy więcej - patrz ramka obok). Rozpowszechniona jest opinia, że osoby te powinny ustąpić miejsca nauczycielom młodym, pozostającym bez pracy. Czy to jest takie oczywiste?

Fachowiec od ręki

- Spośród tego grona, aż 36 osób to nauczyciele w szkołach zawodowych, praktycznie każdej branży - tłumaczy Magdalena Buschmann, kierowniczka Referatu Organizacji Oświaty Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Bydgoszczy. - Zwykle zatrudnieni w niewielkim wymiarze godzin, jako nauczyciele praktycznej nauki zawodu.

<!** reklama>Dwie osoby w wieku umożliwiającym przejście na emeryturę to katechetki w przedszkolach (kierowane są one na podstawie tzw. misji kanonicznej, ratusz nie wtrąca się do tych skierowań). Analiza pozostałych zatrudnień też zniechęca do pochopnych wniosków - mamy bowiem np. do czynienia z nauczaniem indywidualnym w szkołach integracyjnych, gdzie nauczyciel musi doprowadzić do końca edukacji podopiecznego, którym opiekuje się od kilku lat.

Zdarzają się - w bardzo ograniczonym wymiarze - sytuacje, gdzie dyrektor placówki otrzymuje zgodę na przedłużenie umowy nauczycielowi przedmiotu ogólnokształcącego, ponieważ ten, na przykład, prowadzi klasę maturalną. Trzeba bowiem pamiętać, że w przypadku nauczycieli osiągających już wiek emerytalny za każdym razem dyrektor szkoły musi uzyskać zgodę na zatrudnienie.

Zgoda ta jest wydawana praktycznie zawsze, gdy chodzi o deficytowych nauczycieli przedmiotów zawodowych. Rynek pracy oczekuje specjalistów, w placówkach oświatowych zdarzają się mistrzowie mechanicy czy budowlańcy, którzy może nawet sami chcieliby rozstać się z nauczaniem, ale nie mają następców. Dziś fachowiec w wielu dziedzinach z pocałowaniem ręki może zostać zatrudniony w przemyśle, za lepsze niż w oświacie pieniądze. Wraz z postępem technicznym, trzeba też szkolić młodzież zgodnie z najnowszymi trendami, które powinni gwarantować absolwenci uczelni technicznych. Im jednak oświata ma jeszcze mniej do zaoferowania, w Bydgoszczy jest więc propagowany projekt przebranżawiania się nauczycieli, którzy nie mają pracy, a po skończeniu studiów podyplomowych mogliby wypełnić - z korzyścią dla siebie - lukę na rynku pracy.

Stażyści bez banku

- W tym roku szkolnym zatrudnionych jest około 150 nauczycieli stażystów - informuje Magdalena Buschmann. - Nie jest to mało, choć pamiętajmy, że wielu z nich pracuje na zastępstwach i, zgodnie z prawem, umowa z nimi podpisywana jest na rok, bez gwarancji, że zostanie przedłużona. Nie wiemy, ilu młodych nauczycieli czeka w kolejce po pracę w szkole. Nie ma już „banku” ofert i chętnych, pojawiają się ogłoszenia o naborze w Biuletynie Informacji Publicznej, które zainteresowani mogą śledzić na bieżąco.

 - Rzeczywiście problemem może być znalezienie odpowiednich kandydatów do pracy w charakterze instruktora praktycznej nauki zawodu, bowiem osoby posiadające tego typu kwalifikacje wybierają zatrudnienie w firmach, które oferują lepsze warunki finansowe niż szkoły - stwierdza Tomasz Zawiszewski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy. - Jak wynika z danych PUP, o bezrobociu nauczycieli, pedagodzy ogólni otwierają ich listę, zarejestrowaliśmy ich aż 172. Dużo większą podaż niż popyt mamy wśród nauczycieli przedszkolnych (41), wuefistów (31), polonistów (30), anglistów (24) oraz nauczycieli techniki (22). Mamy też kilkunastu bezrobotnych matematyków, historyków i informatyków.
W powiecie bydgoskim oficjalnie pracy, przez pośredniak, szuka 501 nauczycieli (różnych specjalności i w różnym wieku).