Bo fajnie żyć w mieście, które dba o swoich obywateli, nie mając nawet gwarancji, że ci obywatele będą tu mieszkali ciągle.
Gdy do tego okazało się, że chodzi o szczepienie dzieciaków przeciwko pneumokokom - temat bardzo na czasie, nie jakaś oklepana (chodź ciągle śmiertelnie groźna) grypa - duma do kwadratu.
PRZECZYTAJ:Darmowych szczepionek przeciw pneumokokom w Bydgoszczy niczym na lekarstwo
A że region zachorowań odpneumokokowych ma ponad średnią krajową - duma na poziomie rozpierającej. Mój entuzjazm zaczął jednak stygnąć i wysychać, gdy przeczytałem, że to żadna szeroko zakrojona akcja, tylko raczej miód kojący urzędnicze sumienia.
Przesadzam? A jak nazwać działanie, gdy na 4,5 tysiąca bydgoskich dzieciaków, które powinny lub mogłyby być zaszczepione, urząd współfinansuje tylko 240 szczepionek? Proszę nie przecierać oczu!
Słownie - dwieście czterdzieści. No ale urząd nie musi, tylko chce, a jak chce, to znacz