Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W rekordowej wycieczce „Bydgoszcz za zamkniętymi drzwiami” wzięło udział około 300 osób

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
W sobotę po koszarach przy ulicy Warszawskiej oprowadzał uczestników kolejnej edycji „Bydgoszczy za zamkniętymi drzwiami” Arkadiusz Kaliński
W sobotę po koszarach przy ulicy Warszawskiej oprowadzał uczestników kolejnej edycji „Bydgoszczy za zamkniętymi drzwiami” Arkadiusz Kaliński Dariusz Bloch
Uczestnik zamknięty w Wieży Ciśnień, czy zmyte przez deszcz leśne drogowskazy - to jedne z wielu anegdot, towarzyszącym wycieczkom „Bydgoszcz za zamkniętymi drzwiami”.

Trudno uwierzyć, ale minęło już dziesięć lat od pierwszej wycieczki. W 2004 roku miały być okazjonalną okrasą do obchodów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Bydgoszczanom spodobało się tak bardzo, że - jak szacuje ich pomysłodawca, prezes TMMB, Jerzy Derenda - do dziś odbyło się już, między majem a październikiem każdego roku, około 70 spacerów po „Bydgoszczy za zamkniętymi drzwiami”, na których przedstawiono już 350 - 400 (!) tematów związanych z bydgoskimi tajemnicami. To znak szczególny tych spotkań - pokazywanie mieszkańcom miejsc zwykle niedostępnych, a nawet wręcz pilnowanych. Ostatnia wycieczka właśnie do takiego miejsca trafiła - uczestnicy spotkali się w charakterystycznych koszarach z czerwonej cegły przy ul. Warszawskiej, gdzie w latach międzywojennych stacjonowała piechota wielkopolska.
[break]

Cztery w jednym

To właśnie tematy związane z wojskowością - choć nie tylko - są najtrudniejsze do przygotowania. - Dziś to średnio pięć dni pełnych pracy - mówi prezes Derenda. - Wejście dużej grupy cywilów na teren wojska wiąże się z wydawaniem skomplikowanych pozwoleń, zgód, kontrolami. Podobnie było z Sądem Okręgowym, Zachemem, czy elektrownią w Smukale.
Rekord frekwencji padł w 2008 roku na trasie niedostępnej wtedy dla postronnych DAG Fabrik Bromberg. Między 9.00 a 17.00, co godzinę, na prezentację podziemnych tunelów, animowaną symulacjami nalotów, wchodziło 30 - 40 osób, które przyjechały zresztą nawet z drugiego końca Polski. - Wraz z kolegami ze Stowarzyszenia Bunkier, współorganizatora tamtego wydarzenia, byliśmy ledwie żywi ze zmęczenia - wspomina Jerzy Derenda. Ale nie kryje też dumy, że tamto udostępnienie unikalnych instalacji i poruszenie, które wywołało, stało się impulsem do utworzenia w tym miejscu wyjątkowego Exploseum.
Plany wycieczkowe stały się coraz ambitniejsze, do ich urzeczywistniania udało się zaprosić Urząd Miasta, co pozwoliło - między innymi - ruszać dalej, w trasy autokarowe. - I tak doszliśmy do wycieczek, w których 4 grupy znajdowały się w 4 różnych punktach miasta na odrębnych spotkaniach tematycznych, a potem się wymieniały - tłumaczy prezes TMMB. - Musi to być zawsze logistycznie rozegrane perfekcyjnie.
Każda trasa wymaga też drobiazgowej dokumentacji, wizji lokalnych, znalezienia eksperta (jeśli nie, prezes - znany z historycznej pasji - siada do przekopywania źródeł osobiście).

Materiał na lata

Z wycieczek pamięta się także anegdoty. Jak tę o zamkniętym w Wieży Ciśnień uczestniku, który zapomniał się przy fotografowaniu obiektów. Albo tę o karteczkach - drogowskazach na terenie poligonu na Osowej Górze, które zmył deszcz, dezorganizując powrót grupy. Lub pamiętnej dla fotoreporterów inscenizacji na Wałach Jagiellońskich, kiedy to nagły huk wystrzału zabytkowej broni strącił ich z podwyższenia.
Każda wycieczka służy też miłośnikom miasta do prostowania mitów z jego historii. Tak było np. z willą Poli Negri, która mieściła się przy ul. Zamoyskiego 8, a nie - jak chce utrwalany przekaz - u zbiegu Zamoyskiego i Gdańskiej. Po wielu spacerach zostają też trwalsze ślady - tablice pamiątkowe, informacyjne czy makiety. Znajdziemy taką choćby na budynku dawnej rzeźni (Focus Mall), gdzie praktykował autor „Buszującego w zbożu”, D. J. Salinger.
Jerzy Derenda z największą sympatią wspomina wycieczkę z ulicy Długiej, kiedy to w rolę historycznego krzykacza miejskiego (klikona) udatnie wcieliła się członkini grupy rekonstrukcyjnej. Jej gromkie „z drogi chamy, pany idą” dostarczyło zebranym mnóstwo radości. Z kolei największe zaskoczenie organizatora budzi zawsze werwa, z jaką starsi uczestnicy (zwłaszcza panie) wspinają się na kolejne wieże - Poczty Polskiej, bazyliki, Świętej Trójcy...
- Bydgoszcz jest miastem o bogatej i burzliwej historii. Gdyby chcieć przybliżać wszelkie tajemnicze i ciekawe epizody, mielibyśmy zwiedzania na wiele, wiele lat
- ocenia Jerzy Derenda. - Marzą mi się jeszcze, na przykład, trasy po bankach dysponujących zabytkowymi sejfami, ale to szczególnie delikatna materia. Ciągle zresztą pojawiają się nowe odkrycia, kolejne opracowania naukowe, weryfikujące naszą wiedzę. Żałuję także, bo stosunkowo niewielu mamy wśród uczestników młodych ludzi. Może by docenili, że gdyby nie niezłomna postawa Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy przed wojną, dziś nie mieliby Wyspy Młyńskiej Ówczesny magistrat planował zasypać Młynówkę i na tym terenie zrobić działki pracownicze...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!