Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pierwszą rocznicę śmierci Michała Joachimowskiego powstał dokument o lekkoatlecie, polityku i ojcu

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
19 stycznia przypada pierwsza rocznica śmierci znakomitego trójskoczka Michała Joachimowskiego
19 stycznia przypada pierwsza rocznica śmierci znakomitego trójskoczka Michała Joachimowskiego Janusz Szewiński
- Przez ten projekt poznałem lepiej tatę. Niestety, trochę za późno - mówi Michał Sebastian Joachimowski, autor filmu dokumentalnego „17,03. Godzina szczerości Michała Joachimowskiego”.

Jak zrodził się pomysł na scenariusz 57-minutowego filmu?
Pierwsze przymiarki były jeszcze za życia taty, jakieś pięć lat temu. Chciałem pokazać go jako człowieka, a nie jako legendę. Ojca nazywałem skromnym supermenem, bo mimo sukcesów sportowych nigdy się nie wywyższał. Namawiałem go na opowieść o sportowcu, polityku, ale przede wszystkim ojcu, mężu, dziadku, przyjacielu. Wahał się. Kiedyś powiedział mi nawet: „A kogo to zainteresuje?”. W końcu go przekonałem. W styczniu 2013 roku nakręciliśmy dwugodzinny materiał.
Tytułowe 17,03 to halowy rekord świata w trójskoku, który Pana ojciec ustanowił 9 marca 1974 roku na mistrzostwach Europy w Goeteborgu. To także wciąż aktualny rekord Polski w hali…
Po śmierci taty pozostała pustka, której nic nie jest w stanie wypełnić, ale pozostał też… rekord. Uznałem, że umieszczając go w tytule to podkreślę. Choć warto też przypomnieć, że pierwszy rezultat 17,03 m w 1960 roku, ale na otwartym stadionie, ustanowił dwukrotny złoty medalista olimpijski w trójskoku Józef Szmidt.
Nawiązuje do tego pewna anegdota. Film zaczyna się od zakładu między Pana ojcem a Maciejem Petruczenką, dziennikarzem „Przeglądu Sportowego”...
To było w 1973 roku. Petruczenko napisał w gazecie, że jest wspaniała grupa trójskoczków, ale coś musi być nie tak, skoro nie mogą pobić rekordu Szmidta. Tata do niego zadzwonił i oznajmił: „Podrażnił Pan moją ambicję. Jutro będę na zawodach w Warszawie i pobiję rekord Polski”. Jak powiedział, tak zrobił. Już w pierwszej próbie skoczył 17,06 m. Rzecz jasna, wygrał zakład. Tylko dziś nikt nie pamięta, o co się wtedy założyli. Ta anegdota pokazuje, że tata był pewny siebie. Jednak zawsze cechowała go skromność, potrafił patrzeć na siebie z dystansem, z poczuciem humoru. Nawet gdy został wicewojewodą, nie zadzierał nosa. Do ludzi odnosił się z szacunkiem, bo dla niego liczył się człowiek. Pełnienie funkcji politycznej traktował jako misję.
Czego nowego po tym filmie dowiedział się Pan o swoim ojcu?
Nigdy nie tłumaczył się z porażek zarówno w sporcie jak i w życiu. Po prostu się z nimi mierzył. Bardzo ważna była dla niego rodzina, choć rzadko okazywał emocje. To był człowiek starej daty, z zasadami. W głębi duszy marzyciel. Zawsze dotrzymywał słowa, co potwierdzają jego przyjaciele. Traktował życie jak przygodę. Uwielbiał spacery po lesie, myślistwo, lubił też biesiadować. Chciał zostać wybitnym matematykiem, a ukończył studia prawnicze. Z humorem wspominał, jak w dzieciństwie razem ze swoim przyjacielem Mietkiem Iciachowskim uczestniczyli w konkursie matematycznym. Wygrał go tata, który w nagrodę otrzymał książkę „Śladami Pitagorasa”. Jego kumpel nie mógł tego przeżyć. Przy każdej okazji o tym opowiadali. Tata nawet zastanawiał się, czy kiedyś nie przekazać mu tej książki. Nie zdążył.
[break]
W filmie bardzo ważny jest wątek żniński. To właśnie w tym mieście urodził się i został pochowany Michał Joachimowski…
To było jego ukochane miasto. Z sentymentem wspominał lata dzieciństwa spędzone w domu rodzinnym przy ulicy Zamkniętej. Nie mogło więc zabraknąć Żnina w tym filmie.
W dokumencie Pana ojca wspominają wybitni sportowcy, ludzie polityki, ale też rodzina, przyjaciele. Czy łatwo było ich namówić na zwierzenia?
Tata był lubiany, więc nie musiałem nikogo długo przekonywać. Cieszę się, że udało się zaprosić do udziału w filmie Grażynę Rabsztyn, wielokrotną rekordzistkę świata w biegu przez płotki, Pawła Iwińskiego, byłego rekordzistę Polski w skoku o tyczce, Kazimierza Koszewskiego, pierwszego trenera taty, czy Karola Hoffmanna, obecnie czołowego trójskoczka w kraju. O tym, jaki był prywatnie, opowiadają moja mama Julita i brat taty Andrzej. Po pogrzebie wypowiadają się też prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski i wojewoda Ewa Mes.
Film kończy się Pana narracją, ale też pewnym przesłaniem…
Ten projekt to nie laurka. To jest film o bliskim mi człowieku, którego tak naprawdę poznałem za późno. Ksiądz Twardowski ładnie to napisał, więc... śpieszmy się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!