Właściciele sieci handlowych grożą zwolnieniami, związki zawodowe twierdzą, że to tylko straszak. Kto skorzysta na zakazie niedzielnego handlu?
Samoobrona wraz z LPR szykują zmiany, które spowodują, że zapomnimy o niedzielnych zakupach. Chcą też ograniczyć możliwość budowania nowych supermarketów. Mają przy tym wsparcie pracowników marketów, związków zawodowych i... części właścicieli sieciowych gigantów.
- Mamy zapowiedzi, że trzeba będzie zwolnić 15 proc. załogi - mówi Jan Dopierała, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ Solidarność przy Geant Polska w Bydgoszczy. - Nie wierzymy w to. Geant zatrudniał kiedyś ponad 700 osób, teraz jest ich 300. Redukcje spowodują, że trzeba będzie zamknąć interes. Pracownicy chcą mieć wolne niedziele, nawet ci z administracji, którzy nie pracują w dni wolne, popierają pomysł.
- Żadnych zwolnień nie będzie - twierdzi Waldemar Nowakowski, poseł Samoobrony, przygotowujący projekt ustawy i twórca sieci „Lewiatan”. - Człowiek pracującyw niedziele musi otrzymać dzień wolny. W tym dniu brakuje mi więc jednego pracownika. To przekłada się na wzrost kradzieży. - Zaledwie kilka krajów UE „handluje” w niedzielę. Dopuszczamy pewne wyjątki, na przykład w okresie przedświątecznym. Mamy poparcie większej części gigantów z jednym warunkiem - zakaz będzie dla wszystkich, a nie tylko dla wielkich sieci.
Więcej obaw ma Barbara Grabowska, dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy, która nie wierzy w możliwość uniknięcia redukcji zatrudnienia.
- Oczywiste jest, że jeśli ograniczy się godziny pracy, to spadnie także zatrudnienie. Markety to często nisza, w której znajdują pracę osoby bez wybitnych kwalifikacji. Jeśli zostaną zwolnione, będzie im trudno znaleźć inne zajęcie.
