W pobliżu miejsca, w którym znaleziono nieuzbrojony pocisk znajduje się kilkudziesięciu funkcjonariuszy służb mundurowych, w tym Żandarmerii Wojskowej, Policji, a także saperzy. Dowódca grupy policyjnej odprawiał ich przed rozpoczęciem poszukiwań, prawdopodobnie głowicy pocisku.
Krótko po godz. 9 przedstawiciele mediów mogli przebywać w bezpośrednim sąsiedztwie znaleziska, natomiast kwadrans później służby wydały nakaz opuszczenia miejsca, a przebywanie możliwe jest w odległości około 300 metrów od znaleziska.
Pierwsze sygnały o znalezionym pocisku dotarły do służb w poniedziałek 24 kwietnia. Znaleziska dokonał jeden ze spacerowiczów, który w lesie w Zamościu (pow. nakielski, gm. Szubin) zauważył niezidentyfikowany obiekt wojskowy. Z nieoficjalnych relacji wynika, że jest to pocisk typu ziemia-powietrze. Co warto podkreślić, nieuzbrojony. Sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców.
Zobacz zdjęcia z miejsca zdarzenia!
Jak poinformował na Twitterze Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, postępowanie w tej sprawie wszczął pod nadzorem Prokuratury Krajowej, Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
W krótkim komunikacie na ten temat, zamieszczonym przez Ministerstwo Obrony Narodowej, znalazło się zapewnienie: "Sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców".
Jak informuje Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, śledztwo zostało wszczęte o czyn z art. 164.1 kodeksu karnego w zbiegu z art. 163.1 punkt 3 kodeksu karnego. Chodzi o sprowadzenie "zdarzenia niebezpiecznego", za co grozi kara od pół roku do ośmiu lat pozbawienia wolności.
- Czynności w tej sprawie prowadzone są przez żandarmerię, policję, prokuratorów oraz przedstawicieli Służby Kontrwywiadu Wojskowego - mówi Wawryniuk. Na temat nieoficjalnych informacji, jakoby chodziło o pocisk typu powietrze-ziemia, mówi: - Nie odnoszę się do dywagacji medialnych na ten temat.
"Na miejscu wykonywania czynności nie znaleziono śladów eksplozji ani materiałów wybuchowych. Badane są różne hipotezy dotyczące zabezpieczonego materiału dowodowego" - czytamy w komunikacie opublikowanym przez prokuraturę.
Z kolei RMF FM podaje własne ustalenia, z których miałoby wynikać, że "chodzi o działania polskiego wojska w związku z powstawaniem w naszym kraju nowoczesnego systemu obrony powietrznej". A to, co spadło, mogło być albo pociskiem obronnym, albo elementem celu ćwiczebnego. W odpowiedzi dla Gazety Pomorskiej MON odsyła do śledztwa prowadzonego przez gdańskich śledczych.
W czwartek w lesie pod Zamościem świadkami działań prowadzonych przez służby byli również mieszkańcy. Starsze małżeństwo wybrało się na spacer. - My tu chodzimy codziennie. Wczoraj też przyszliśmy i wstęp zagrodzony, nikogo nie wpuszczają. Nie przekazali nam żadnej informacji, co tu się stało. Syn wcześniej przyszedł, żeby pobiegać w lesie, ale drogę zagrodziły dwa radiowozy - opowiada starszy mężczyzna.
- Gdyby to był pocisk uzbrojony, we wsi by nam szyby powylatywały z okien - mówi żona.
- Dziwne to jest, bo w pobliżu jednostek wojskowych nie ma. Najbliżej bydgoskie Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2, ale to w Bydgoszczy - dywaguje mieszkaniec. - Z kolei najbliższy poligon, który jest często używany, znajduje się w Toruniu.
Jakie były okoliczności znalezienia obiektu? W Zamościu krąży kilka wersji wypadków.
- W poniedziałek około godziny 23 wracaliśmy z synem do domu - mówi jeden z mieszkańców okolic Zamościa. - na drodze dojazdowej było pełno policji, minęliśmy kordon. Wtedy sąsiad powiedział mi, że wcześniej mężczyzna, który wracał z córką ze stadniny koni, widział, jak coś spada z nieba do lasu.
Stadnina, o której mowa, mieści się około dwóch kilometrów od Zamościa. W linii prostej można do wsi dostać się jednak duktem leśnym pokonując nieco ponad kilometr. I według drugiej z podawanych przez mieszkańców wersji, znaleziska miał dokonać właśnie "ktoś ze stadniny", podczas przejażdżki konno po lesie.
- Kolega to znalazł - mówi właściciel pensjonatu dla koni.
Na pytanie, czy jechał konno, pada odpowiedź: - Nie, po prostu sobie spacerował. I znalazł.
Według naszego rozmówcy, ta sama osoba miała zawiadomić policję. Co takiego właściwie znaleziono? Czy przypominało to pocisk? - Były to jakieś części. Po prostu, jakieś elementy metalowe - pada enigmatyczna odpowiedź.
Mieszkańcom Zamościa wydaje się dziwne, dlaczego po kilku dniach wciąż żadna instytucja oficjalnie nie potwierdza, czym był obiekt, który spadł w lesie. - Kiedy coś spadło w Przewodowie, powiedzieli już po kilku godzinach. A tu?! Nic! Ludzie chcieliby wiedzieć, co im nad głowami lata - mówi właściciel zakładu naprawczego.
W miejscu, gdzie dokonano znaleziska był lej. Dziura została już jednak przysypana piaskiem. Pozostał okrąg o średnicy paru metrów. Nie jest otoczony taśmami, w czwartek po południu, kiedy mundurowi zakończyli swoje działania, nikt już nie pilnował tego miejsca.
