Dowiedzieliśmy się o tym od Mariana Gryszuna, prezesa Koła Łowieckiego "Żubr-Szczecinek", który wcześniej poinformował o zdarzeniu Mariana Wilczewskiego, łowczego okręgowego w Słupsku.
- Do ataku doszło, gdy polski myśliwy schodził z ambony, gdzie przyglądał się okolicznym jeleniom. W tym momencie zaatakował go wilk, który chwycił go za rękaw. Rękaw był gruby, ale wilk zrobił w nim dziury. Jednak nie zdążył skaleczyć myśliwego, bo ten się odmachnął i wilk go puścił. Potem wezwał kolegę i ten zabrał go spod ambony samochodem. Zanim odjechał, zdążył policzyć watahę, która składała się z ośmiu osobników - opowiada pan Gryszun.
Według niego myśliwy już wyjechał do Austrii, gdzie na co dzień pracuje.
- Do tej pory w internecie pojawiały się fake newsy o atakach wilków na ludzi, ale myślę, że zbliżamy się do momentu, kiedy to może się stać - mówi łowczy Wilczewski. Nie ukrywa, że do niego dociera coraz więcej sygnałów o atakach wilków na Pomorzu, w tym na terenie dawnego województwa słupskiego. Obecnie wilki są objęte w Polsce ścisłą ochroną, czyli w praktyce nie można do nich strzelać.
Zobacz także: Wilki atakują. W pobliżu Słupska zagryzły jelenia