Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W co się praca obraca?

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Dariusz Bloch
Na początek dwie anegdoty z obszarów, chciałoby się wierzyć, leżących na przeciwnych biegunach. Oto pierwsza.

Pewna bydgoska piekarnia zgłosiła do Powiatowego Urzędu Pracy, że szuka do pracy piekarza. PUP gorliwie skierował do piekarni aż 47 zarejestrowanych u siebie bezrobotnych. Na próżno. Pracy nie podjął ani jeden. Jakie z tego wnioski? Raczej hipotezy niż wnioski. Najprostsza to stwierdzenie, że ludziom pracować się nie chce, a do PUP przychodzą, by się na liście bezrobotnych "odhaczyć" i dzięki temu mieć ubezpieczenie i darmową opiekę lekarską. No bo przecież gdyby naprawdę potrzebowali pieniędzy, to nie grymasiliby…

Z drugiej strony - praca u piekarza ciężka. Wstać do niej trzeba przed świtem, a więc i kłaść się do łóżka z kurami. Piekarz codziennie uwija przy rozpalonym piecu, a potem nieraz z koszem świeżego chleba trzeba wyjść na mróz. Po latach to się musi odbić na zdrowiu. Nie jest też pewne, czy piekarnia oferowała kandydatom zatrudnienie na etat. A jeśli tak, to czy gotowa była płacić za tę mordęgę więcej niż minimalną płacę. Czytelnikom pozostawiam odpowiedź na pytanie, która z tych hipotez jest bliższa prawdy.

Druga anegdota. 30-letni Kamil A. postanowił zaskarżyć jeden z olsztyńskich hipermarketów. Powód? Mężczyzna twierdził, że to przez jego pracowników trafił za kraty. Mieli bowiem źle oznaczyć ceny produktów, które złodziej ukradł ze sklepu. Zapakował do plecaka perfumy i kremy za 421,99 zł, choć sumując ceny wypisane na regałach, sądził, że wartość łupu nie przekracza 420 zł. A tyle do niedawna wynosił pułap, powyżej którego, w myśl polskiego prawa, kradzież uznawana jest za przestępstwo, nie wykroczenie.

Nawet jeśli Kamil A. przegra z hipermarketem potyczkę w sądzie, może mieć nadzieję, że pod celę nie trafi. W naszym kraju bowiem regularnie zmienia się kwotę graniczną wykroczenia i przestępstwa w zależności od waloryzacji najniższego wynagrodzenia. Poprzednio, gdy kwotę tę podnoszono z 250 do 420 zł, jednocześnie darowano część kary kilku tysiącom złodziejaszków, odsiadujących wyroki za kradzieże towarów o wartości przekraczającej 250, ale nie większej niż 420 zł. Od tego roku zaś poziom złodziejskiego przestępstwa to już 437 zł. Kamilowi A. należy się amnestia jak psu micha.

Najbardziej wszak w tym prawnym mętliku zaskakuje odkrycie, że kradzieże na poziomie wykroczenia nie sumują się, choć mogłyby i wtedy prowadziłyby za kraty także notorycznych sprawców sklepowych wykroczeń. A nie sumują się z prostego powodu: nikt w Polsce nie prowadzi statystyk wykroczeń. Stwierdzenie ochrony sklepu, że tego gościa któryś już raz łapiemy na gorącym uczynku, zdaje się więc - tu znów odwołam się do Bogu ducha winnego czworonoga - psu na budę. Bo jak to udowodnić, skoro wykroczeń nikt nie ewidencjonuje?

Nic dziwnego, że na przykład w Toruniu kradzieże w sklepach jednej z popularnych sieci handlowych ujęte zostały w karb dyscypliny… gangsterskiej. Jedni członkowie przestępczej grupy kradną towary z kalkulatorem w ręku, inni organizują sprzedaż fantów, m.in. na targowiskach. Wpadka i grzywna są wkalkulowane w ryzyko. Odsiadka nie grozi - chyba że palec na klawiaturze się omsknie albo, jak w Olsztynie, personel sklepu pomyli ceny na metkach. Abstrahując od zagadnień etycznych i siódmego przykazania, jaką drogę kariery wybrałby myślący Polak, który nie ma widoków na intratną posadę: harówkę w piekarni czy kradzieże bez większego ryzyka?

Przynajmniej jedną atrakcyjną wizję pracy młodzi, bystrzy i sprawni bydgoszczanie mogą sobie wymazać z pamięci. To praca agenta Centralnego Biura Antykorupcyjnego w bydgoskiej delegaturze. Najpierw długo trzeba było zabiegać, by centrala w Warszawie uznała, że Bydgoszcz zasługuje na taką placówkę. Potem miasto musiało poszukać dla niej siedziby i zrobić w niej remont- CBA świeciło bowiem pustą kieszenią.

Gdy i ta przeszkoda została pokonana, usłyszeliśmy, że na razie nie będzie to odrębna delegatura, lecz wydział zamiejscowy delegatury w Gdańsku. Zatrudnienie w nim szacowano - takie w każdym razie liczby trafiały do mediów - na około 50 etatów. Chętnych do kariery agenta Tomka zgłosiło się dziesięć razy więcej. Potem przewidywana liczba miejsc pracy w bydgoskim CBA zmalała do 30. Ostatnio, tuż przed uruchomieniem bydgoskiego wydziału w budynku na Czyżkówku, mówi się jedynie o 10-15 miejscach.

W tej sytuacji i w kontekście wyborów znów więc ogłasza się mobilizację lokalnych lobbystów: "Konieczna będzie aktywność posłów i senatorów, żeby w budżecie na 2016 rok znalazło się uzupełnienie stanów do pierwotnie projektowanych" - apeluje senator Rulewski. A jak się nie uda… ciekawe, czy jest jeszcze ta robota w piekarni?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!