Kolejna wojewódzka lecznica może mieć problemy z prawem. Tym razem do nadużycia mogło dojść w Toruniu.
Jeszcze nie przeszła burza nad Wojewódzkim Szpitalem Obserwacyjno-Zakaźnym w Bydgoszczy, podejrzewanym przez kontrolerów NFZ o wyłudzenie z kasy trzech milionów złotych za fikcyjne przyjmowanie chorych na AIDS (czemu dyrektor szpitala zaprzecza), a już szykuje się kolejna.
Czarne chmury zawisły nad toruńską lecznicą. Do prokuratury i NFZ wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia podobnego przestępstwa w Wojewódzkim Szpitalu Obserwacyjno-Zakaźnym w Toruniu. Osoba składająca zawiadomienie dowodzi, że doszło tam do sfałszowania dokumentacji lekarskiej i wyłudzenia pieniędzy z NFZ za fikcyjny pobyt w szpitalu jej córki, rzekomo zarażonej wirusem HCV. Rzekomo, bo w końcu okazało się, że dziewczyna nie jest chora, a matka dostarczyła do sądu zaświadczenie o jej zarażeniu - na potrzeby alimentacyjne. Dowodziła, że leczenie ciężkiej choroby córki będzie ją kosztować 70 tys. zł, nie godziła się, by zajął się tym jej były mąż.
- Przeżyłem horror, wiedząc, że żółtaczka typu C, którą wywołuje ten wirus to groźna dla życia choroba - mówi ojciec dziewczyny. To na jego wniosek sąd skierował do szpitala zapytanie o stan zarażonej i konsekwencje. Nie otrzymał odpowiedzi od dyrekcji. W aktach pojawiło się jedynie kolejne zaświadczenie leczącego dziewczynę lekarza; tym razem zaprzeczające istnieniu w jej organizmie wirusa HCV. Ojciec wyciągnął ze szpitala dokumentację choroby. Sprawdził, że w dniach, które odnotowano jako pobyt jego córki w szpitalu była ona... w szkole. Na wszystkich lekcjach. Ma na to dowód.