Mandaty sypią się najczęściej za przekroczenie prędkości. Gdy kierowcy zostają zatrzymani, zaczyna się teatr: - Mam na utrzymaniu rodzinę, spóźnię się i wyleją mnie. Czy to mój wynik?
<!** Image 2 align=right alt="Image 126839" sub="Na naszych ulicach robi się coraz tłoczniej - w ubiegłym roku w regionie przybyło aż 130 tysięcy pojazdów / Fot. Radosław Sałaciński">Policjanci czasem przymkną oko. Ale nie każdy zrobi z siebie słodką blondynkę, szczególnie, gdy jedzie audi A3 za 70 tysięcy złotych.
- Koleżanka prawie o 50 kilometrów przekroczyła prędkość. Groziło jej pięć stów, więc grała va banque - mówi Marta Bielecka z Bydgoszczy. - Czy to mój wynik, czy jesteście pewni? Później stwierdziła, że to pół jej wypłaty. Tylko jakim cudem stać ją na samochód tej klasy? Policjanci sugerowali, że mąż zapłaci. Gdy zapytali, co robi jej wybranek, odpowiedziała wydymając usta, że za bardzo nie wie.
Większość opowieści typu „spóźnię się”, „mam na utrzymaniu rodzinę” nie pomaga. Policjanci są coraz mniej wyrozumiali. Szczególnie po ostatnim weekendzie. Jeździli od wypadku do wypadku. I liczyli zabitych. W trzy dni zginęło sześć osób. Na ulicy Toruńskiej kierujący fiatem bravia podczas wyprzedzania zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. 28-letni bydgoszczanin poniósł śmierć na miejscu. Według policjantów, ten manewr jest najbardziej niebezpieczny. Nikt go nie uczy w szkołach jazdy.
<!** reklama>- Można to nawet w jakiś sposób zrozumieć - mówi naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji, Wiesław Rzyduch. - To nie jest potrzebne na egzaminie. Trudno też wyobrazić sobie, by jadąc 50 kilometrów na godzinę w mieście można kogokolwiek wyprzedzić. Jedyna szansa to symulacja takiego zdarzenia i to w zasadzie poza miastem. To z kolei pociąga za sobą koszty. Dlatego apelujemy do kierowców, by po zdanym egzaminie spotkali się jeszcze ze swoim instruktorem.
Piratów na celownik wzięli też drogowcy. - Ostatnio w regionie zainstalowaliśmy 69 masztów na fotoradary. Liczba wypadków zaczęła spadać - mówi rzecznik bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
120 „suszarek” i 18 policyjnych samochodów z wideorejestratorami ma kogo namierzać. Rekordziści potrafią jechać przez zabudowany teren z prędkością... 250 kilometrów. Ale nawet policjanci przyznają, że część „czterdziestek” i „sześćdziesiątek” na prostych odcinkach usypia czujność. Ulice Lewińskiego i Koronowska to tylko przykłady.
- Takie ograniczenia sprawiają, że do znaków kierowcy podchodzą z coraz większą rezerwą. Gdy wyjeżdżają w trasę, lekceważą znaki, które rzeczywiście ostrzegają o niebezpieczeństwie. Myślą, że stoją jedynie po to, by mógł się tam ustawić patrol z radarem. Jednak to nie my decydujemy, jak oznakować drogę - mówi Wiesław Rzyduch.
Co z kulturą jazdy? - Jest lepiej, ponieważ jeździmy coraz wolniej. W zeszłym roku w regionie przybyło 130 tysięcy pojazdów. To rekord. 99 procent kierowców porusza się spokojnie. Wizerunek psują nieliczni. Trzymają się naszego zderzaka, wyprzedzają na ciągłych liniach, a później na siłę szukają miejsca, by się schować z powrotem na prawym pasie. To szybka jazda, ale prosto na cmentarz - twierdzą policjanci.
Ostra Jazda 2009
- wypadki - 739
- zabici - 101
- ranni - 876
- kolizje - 13670