Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UTP zapłaci rodzinie zmarłej studentki. Ale dlaczego dopiero po apelacji?

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Śledztwo i proces karny po tragedii na UTP trwały cztery lata
Śledztwo i proces karny po tragedii na UTP trwały cztery lata Arkadiusz Wojtasiewicz
Wszystko ma swą cenę. Także śmierć. Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji i Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy zapłaci w sumie 420 tysięcy złotych mamie, tacie i dwóm siostrom dziewczyny, która straciła życie dopiero przestępując progi uczelni – na imprezie otrzęsinowej w 2015 roku.

Czy razi mnie fakt, że najbliższa rodzina studentki skrupulatnie przeliczyła sobie rozpacz na pieniądze? Nie razi. Przede wszystkim powrót do normalnego życia po takim wstrząsie rzeczywiście kosztuje, i to jest koszt wymierny. Jeden w ciężkim bólu przerywa pracę, drugi pracuje, ale ze znacznie mniejszym zaangażowaniem niż przed tragedią. Inny nie ma głowy do nauki, być może w okresie, gdy na przykład od wyniku matury zależeć może jego przyszłość. Jeszcze innego dopada depresja wymagająca długiej i kosztownej kuracji. Uważam, że nie ma nic wstydliwego, gdy podliczy się aktualne i spodziewane wydatki z tym związane i spróbuje wyegzekwować je od sprawcy. I nie dziwiłbym się, gdyby rodziny pozostałych dwóch ofiar fatalnie zorganizowanej zabawy poszły tą samą drogą.

Nie ma co się krzywić, że takie procesy cywilne kojarzą nam się z Ameryką, w której rzesza adwokatów nie tylko czeka, ale i aktywnie poszukuje ofiar – m.in. wypadków drogowych – by poprowadzić ich sprawy o sowite odszkodowania. Nie wzdrygamy się przed przyjęciem pieniędzy po wypadku od towarzystwa ubezpieczeniowego? To dlaczego czymś niestosownym miałoby być dochodzenie dodatkowych kwot w sądzie?

Pozwanym po bydgoskiej tragedii jest instytucja. To uniwersytet ma zapłacić 420 tys. zł, a nie były rektor, przewodnicząca samorządu studenckiego i jeszcze jedna osoba, skazane już w procesie karnym. Bardziej zasadne, w mojej opinii, pytanie związane z materialną odpowiedzialnością za śmierć, brzmi: czy uczelnia, jako że wyrok jest już prawomocny, powinna teraz przelać te pieniądze ze swojego konta na konta rodziny ofiary otrzęsin i zamknąć sprawę? Nie wydaje mi się to sprawiedliwym rozwiązaniem. Skoro zawinili konkretni ludzie, to konkretni ludzie powinni też zapłacić za swoje zaniedbania. Przynajmniej w części – i o to we wspólnym interesie powinny teraz zadbać obecne władze uniwersytetu. W przeciwnym wypadku to nie winowajcy, ale my wszyscy, Polacy, złożymy się na odszkodowanie. UTP jest uczelnią państwową, w większości utrzymywaną z naszych podatków. Chciałbym, by obecny rektor o tym pamiętał i to szanował.

Wreszcie okoliczność, która w tej sytuacji najbardziej mnie zaskoczyła i zniesmaczyła. Dlaczego sprawa ta trafiła do apelacji? Dlaczego władze UTP z pokorą, wstydem, ale też empatią nie przyjęły odszkodowania zasądzonego przez bydgoski sąd, tylko próbowały go podważyć w Gdańsku? Nie uznaję tego za przejaw uzasadnionej troski rektora o powierzony mu budżet uczelni. Także w wymiarze marketingowych apelacja była nietrafna. Jakie przesłanie pójdzie w świat po wyroku gdańskiego sądu sprzed paru dni? Czy nie takie, że bydgoski UTP nie tylko nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa swym studentom, lecz także targuje się o każdą złotówkę, którą trzeba by wydać na powetowanie krzywd studentów?

Inna sprawa i inne pieniądze, ale też kontrowersyjne. Wojewódzki Sąd Administracyjny unieważnił uchwalone przez Radę Miasta Bydgoszczy stawki za holowanie źle zaparkowanych samochodów. Jedna ze stawek – podaję przykład najczęstszej „usługi”, dotyczącej samochodów osobowych – wynosiła 495 złotych. WSA uznał ją za znacznie zawyżoną, przeszło dwa razy większą niż rzeczywiste koszty holowania na terenie miasta. Racja. Powiem więcej: ten, komu zdarzyło się zamawiać holowanie w Bydgoszczy na odcinku paru kilometrów, dobrze wie, że po dogadaniu się z laweciarzem zapłaci za to stówkę, najwyżej ciut więcej.

Tymczasem ratusz broni się, że i tak, mimo paskarskiej ceny, miasto do usuwania i przechowywania źle zaparkowanych pojazdów w 2018 roku musiało dopłacić 120 tysięcy złotych. A przecież koszt holowania to nie jest jedyny wydatek, jaki czeka źle parkującego kierowcę. Za parking też mu się policzy. Do tego - jeśli nic się w tej kwestii nie zmieniło - dochodzi 50 złotych kary za nieopłacony postój w strefie płatnego parkowania. Koszty związane z wynajęciem taksówki, stratą czasu i nerwów (rozterki: moje auto odholowali czy ukradli?) pomijam, bo ratusz z tego nic nie ma.

Z daleka widać, że coś w tej kalkulacji nie gra. I nie jest to wina źle parkujących kierowców.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera