Ugrupowanie braci Kaczyńskich obraziło się na telewizję TVN i bojkotuje stację. Zakaz złamał parlamentarzysta z Torunia, co może zakończyć się dla niego surową karą.
<!** Image 2 align=right alt="Image 96085" sub="Posłowie Antoni Mężydło (z lewej) i Zbigniew Girzyński kiedyś razem byli w PiS. Kiedy pierwszy miał dość związków PiS z dyrektorem Radia Maryja, odszedł do PO. Girzyńskiego Platforma nie przygarnie. / Fot. Adam Luks">Zbigniew Girzyński powiedział, że wystąpił w TVN24, „by zwrócić uwagę na bezpardonowy atak PO na naukowców”. Polityk miał na myśli Sławomira Cenckiewicza, naczelnika Biura Edukacji Publicznej oddziału IPN w Gdańsku, a także współautora książki „SB a Lech Wałęsa”. Przed kilkoma dniami złożył on dymisję z zajmowanego stanowiska. PiS zarzuciło PO i Bogdanowi Borusewiczowi, marszałkowi Senatu, że naciskali na jego odejście. IPN zaprzeczył. Zdaniem Sebastiana Karpiniuka, posła PO, Girzyński miał dostać dyspensę od PiS na zrobienie „pierwszej wyrwy w murze”, by partia mogła wycofać się z bojkotu, który prowadzi od 17 lipca.
- Zostanie ukarany, ale kara będzie łagodna ze względu na okoliczności - twierdzi Marek Suski, rzecznik dyscypliny w parlamentarnym klubie PiS.
Wczoraj jednak Przemysław Gosiewski, szef klubu, PiS wystąpił do Jarosława Kaczyńskiego o zawieszenie toruńskiego posła w prawach członka partii. Grozi mu nawet usunięcie z jej szeregów. Sam zainteresowany zaraz po programie asekuracyjnie sam poprosił o ukaranie.
<!** reklama>- Nie wyrzucą. To harcownik jakich mało - mówi Tomasz Lenz, poseł PO.
Pytany czy Platforma przygarnęłaby Girzyńskiego w swoje szeregi nazwał ten pomysł absurdalnym. Wyjąśnił, że ani on, ani jego koledzy nie są fanami ojca Rydzyka. Łukasz Zbonikowski, szef struktur PiS w naszym regionie, powiedział, że jeżeli jego kolega zostanie wyrzucony z partii, to będzie mu go żal. Wydaje się jednak, że toruński poseł bronił nie tyle Cenckiewicza, co Mirosława Golona, dyrektora gdańskiego oddziału IPN, któremu działalność podwładnego mogła zaszkodzić. Obydwaj są historykami pracującymi na UMK w tym samym Zakładzie Historii Powszechnej i Polski po 1945 r. To właśnie poseł lobbował za swoim kolegą, gdy obsadzano stanowisko dyrektora w Gdańsku. - Musimy swoich popierać, bo mało ich jest - mówił nam po nominacji Zbigniew Girzyński. Wczoraj z nami rozmawiać nie chciał, bo od kilku miesięcy bojkotuje naszą gazetę i nie dał się namówić do złamania dyscypliny. Rzucił jedynie „moje słowo jest najświętsze”.