Policjanci filadelfijscy przyjechali aresztować dilerów narkotyków w dzielnicy Nicetown. Jednak na miejscu jeden z przestępców zaczął strzelać. Napastnik ukrył się w jednym z domów. W budynku przetrzymywał dwóch policjantów, ale wyspecjalizowana jednostka policji SWAT zdołała ich uratować.
Mężczyzna, który otworzył ogień, jest już w rękach policji. To 36-letni Maurice Hill, który wcześniej był już skazany m.in. za napaści z bronią i za posiadanie narkotyków. O strzelaninie został powiadomiony prezydent USA Donald Trump.
Burmistrz Filadelfii, Jim Kenney, polityk partii demokratycznej, chwalił policję za udaną akcję, ale obwiniał polityków za brak działań ograniczających wydawanie zezwoleń na broń palną. „Władze, zarówno na szczeblu federalnym, jak i stanowym (w Pensylwanii), nie chcą nic robić, aby usunąć broń z ulicy” - powiedział Kenney dziennikarzom.
Do incydentu doszło po dwóch masowych zabójstwach w sierpniu, jednym w El Paso w Teksasie, a drugim w Dayton w Ohio, w których zginęło łącznie 31 osób.
Po strzelaninach w El Paso i Dayton strzelanina do El Paso miała podłoże etniczne. Znaczna część mieszkańców miasta to Latynosi, a oświadczenie zamachowca zdaje się potwierdzać tę tezę, choć władze nie wykluczają choroby psychicznej u sprawcy.
Policja wciąż ustala ostateczny motyw ataku w Dayton, ale twierdzi, że odkryła dowody, że „strzelec był zwolennikiem różnych ideologii”.
Donald Trump zapowiedział, że chce wzmocnić sprawdzanie przeszłości osób, które kupują broń. Prezydent sugerował, że obie partie w Kongresie są zainteresowane wprowadzeniem takiego rozwiązania.
Strzelanina do El Paso miała podłoże etniczne. Znaczna część mieszkańców miasta to Latynosi, a oświadczenie zamachowca zdaje się potwierdzać tę tezę, choć władze nie wykluczają choroby psychicznej u sprawcy. W Filadelfii zdarzenie było efektem porachunków handlarzy narkotyków.