Jednym z elementów pakietu jest kwestia płacy minimalnej. Bruksela proponuje, by kierowcy w transporcie międzynarodowym byli obejmowani zasadami płacy minimalnej określonego kraju, jeśli spędzą w nim więcej niż trzy dni w miesiącu. W praktyce oznacza to, że polski pracodawca będzie musiał zapłacić więcej swojemu kierowcy. Według unijnej komisarz ds. transportu Violety Bulc, pakiet mobilności ma sprawić, że transport drogowy w Unii będzie „bardziej przejrzysty, płynny, a także uczciwy”.
Polskie firmy przewozowe, które mają coraz silniejszą pozycję na europejskim rynku transportowym, oceniają to inaczej. Traktowanie kierowców jako pracowników delegowanych po trzech dniach od przekroczenia granicy oznacza dla nich nie tylko wyższe koszty, ale też większą biurokrację.
Sposób na konkurencję
- Te rozwiązania służą wyłącznie temu, by zalegalizować regulacje wprowadzone do tej pory przez kilka krajów członkowskich. Zaczęło się od MiLoG w Niemczech i Loi Macron we Francji, potem dołączyły Austria, Holandia, Włochy i Belgia. To jest protekcjonizm tych krajów. Sposób na pozbycie się konkurencji - nie ma złudzeń Tadeusz Wilk, dyrektor Departamentu Transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Dziś weźmie udział w konferencji poświęconej tym kwestiom, która odbędzie się w Brukseli.
Zobacz też:
Wypadek czterech aut na ul. Kamiennej w Bydgoszczy
- Na razie jest to ogólny projekt, który dopiero przejdzie całą procedurę legislacji. Może to trwać nawet ponad rok. Będziemy próbowali zorganizować koalicję przeciwko tym zmianom. Na razie z nami są Portugalia, Hiszpania, Irlandia - dodaje Wilk, nie kryjąc jednak, że będzie trudno przebić Niemcy i Francję.
Lepiej, ale gorzej
W projekcie mówi się m.in. o kabotażu. Jest to usługa transportowa wykonywana na terenie danego kraju przez firmę zarejestrowaną poza jego granicami. Do tej pory można było wykonać trzy przejazdy kabotażowe w tygodniu. Nowe przepisy znoszą limit operacji, ale proponują ograniczenie czasowe: do 5 dni.
- Ile można wykonać transportów w pięć dni? Tak naprawdę jest to kolejne ograniczenie - ocenia Tadeusz Wilk.
Inną sprawą jest kwestia odpoczynku. KE chce, aby kierowcy raz na trzy tygodnie odpoczywali w domu, natomiast dłuższy wypoczynek odbywali w hotelu, a nie w kabinie, jak do tej pory. - Francuzi grożą kontrolami. Musieliśmy wynająć przedstawiciela, któremu płacimy za pół roku z góry, choć nic nie robi. W momencie kontroli pojawią się jeszcze dodatkowe koszty.
Pogoda na czwartek, 8 czerwca
W przypadku takiej firmy jak nasza są to kosmiczne pieniądze - mówi Ewa Miszewska z firmy Babiński, zatrudniającej ok. 350 kierowców. - Za każdym razem trzeba zgłaszać oddelegowanie pracownika, co przysparza nam dodatkowej pracy polegającej na przygotowaniu sporego pakietu dokumentów wymaganych w danym kraju - dodaje.
We Francji wkrótce trzeba będzie za to płacić. Do 1 stycznia 2018 zostanie wprowadzona opłata za korzystanie z elektronicznego systemu zgłaszania pracowników delegowanych (SIPSI). Ma ona Francuzom zrekompensować koszty utworzenia i funkcjonowania systemu. Jej wysokość: ok. 50 euro za pracownika.
Biurokracja rządzi
- Wprowadzają sobie różne śmieszne systemy, a my musimy do tego dokładać. To nie fair. Poza tym bardzo utrudnia nam pracę straszna biurokracja - mówią transportowcy.
- W Niemczech działa MiLoG, ale kontroli jakoś nie ma. Natomiast trzeba zgłaszać delegowanych kierowców. Na szczęście tylko raz na pół roku - mówią przewoźnicy. - Dużo gorzej jest w Austrii, która po Niemczech i Francji również wprowadziła obostrzenia dla zagranicznych firm transportowych. - Teraz się trochę uspokoiło, ale na początku to było chore. Żądano od naszych kierowców, oprócz formularza o oddelegowaniu, przelewu od pracodawcy, odcinka z listy płac, umowy o pracę przetłumaczonej na niemiecki. Zmieniło się o tyle, że kierowca nie musi mieć tego w samochodzie. W razie kontroli my to musimy tamtejszym służbom na tacy szybciutko podać – dodaje Ewa Miszewska.