https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ułański koń był najważniejszy

Maciej Kosobucki
Służba w pułkach ułańskich II Rzeczypospolitej była ogromnym wyróżnieniem. Dla wielu młodych chłopców kariera w wojsku pozostawała w sferze marzeń. Nie wszyscy spełniali stawiane wymagania.

Służba w pułkach ułańskich II Rzeczypospolitej była ogromnym wyróżnieniem. Dla wielu młodych chłopców kariera w wojsku pozostawała w sferze marzeń. Nie wszyscy spełniali stawiane wymagania.

<!** Image 2 alt="Image 60065" sub="To zdjęcie zostało wykonane w 1927 roku przed budynkiem koszar 16 pułku Ułanów Wielkopolskich noszącego później im. gen. Orlicza-Dreszera. Wśród stojących w środkowym rzędzie oficerów prezydent Bydgoszczy, Leon Barciszewski.">Droga do kawalerii polskiej nie była usłana różami. Każdy kandydat na ułana musiał spełniać określone wymagania. Pierwszy i podstawowy to idealny stan zdrowia. Komisja lekarska przeprowadzała bardzo szczegółowe badania, eliminując najsłabszych. Po pomyślnym przejściu badań lekarskich wszystkich ochotników kierowano do Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Tam kształcono przyszłych oficerów i podoficerów pułków ułańskich.

<!** reklama left>Zwykli żołnierze służby zasadniczej przechodzili trzymiesięczne przeszkolenie, po czym trafiali do pułku. W rodzimych koszarach składali przysięgę i otrzymywali ostrogi z szablą stając się ułanami. Najlepsi w ramach wyróżnienia otrzymywali stopień podoficerski. Po zakończeniu szkolenia mogli udać się na kilkudniowy urlop. Służba zasadnicza w kawalerii była ciężka i trwała 23 miesiące!!! Znacznie trudniej było kandydatom na szlify oficerskie . Do Szkoły Podchorążych Kawalerii przyjmowano tylko ochotników z świadectwem maturalnym oraz absolwentów wyższych uczelni. Pierwszeństwo w przyjęciu mieli kandydaci pochodzący ze wsi z umiejętnością jazdy konnej. Wielu przyjmowano za wojskową protekcją rodzinną. Zadaniem zzkoły było przygotowanie ułanów do pełnienia roli dowódców plutonów. Przyszli oficerowie uczyli się dwa lat

Kawaleryjskie szkolenie

Program szkolenia w Szkole Podchorążych Kawalerii podzielono na dwa zasadnicze etapy. Pierwszy, rekrucki, związany był z poznaniem regulaminów służby wojskowej, taktyki pola walki oraz zasadami posługiwania się bronią .W dalszym etapie szkolenia doskonalono naukę jazdy konnej, woltyżerki, strzelania. Ponadto przechodzono intensywny kurs opieki nad koniem. Po pomyślnym zdaniu egzaminów rozpoczynał się drugi etap. Tam nauczano zaawansowanej sztuki wojennej, języków obcych, historii, podstawowych zasad zachowania , szacunku do starszych stopniem, obyczajów pułkowych, tańca oraz rozmów towarzyskich. Na szeroką skalę propagowano uprawianie sportów: jeździectwa, szybownictwa, narciarstwa, pływania, strzelectwa oraz wielu innych.

Konie nade wszystko

W kawalerii polskiej istniał prawdziwy kult konia. Niezależnie od zaistniałych okoliczności, każdy dowódca miał obowiązek w pierwszej kolejności zadbać o konia, potem o broń i wyposażenie jednostki, a na końcu dopiero o ludzi.

<!** Image 3 alt="Image 60065" sub="Zbiórka z okazji święta Wojska Polskiego, 15 sierpnia 1927 r. przed kasynem oficerskim na ul. Szubińskiej w Bydgoszczy ">- Koń ułański wymagał ogromnego poświęcenia. Codziennie zabiegi pielęgnacyjne trwały około 3 do 4 godz. - wspomina rotmistrz Stanisław Klepański, kombatant 11. Pułku Ułanów Legionowych, jeden z ostatnich żyjących kawalerzystów sanacyjnych.

Ułan traktował swojego wierzchowca jak najwierniejszego przyjaciela w doli i niedoli. Nawet po śmierci za jego trumną podążał nieosiodłany rumak. Do pułków ułańskich kupowano głównie konie trzyletnie. Po dwóch latach intensywnego treningu trafiały do ciężkiej służby kawaleryjskiej. Pełniły ją do 15. roku życia.

Każdy wierzchowiec miał swoje imię. Konie, które nie nadawały się do służby lub doznawały kontuzji, sprzedawano na licytacji. Większość trafiła do gospodarstw rolnych. Jedynie najbardziej zasłużone, należące najczęściej do dowódców pułków, mogły pozostać w jednostce do końca swoich dni.

Kodeks oficera

Oficerowie kawalerii polskiej okresu międzywojennego, oprócz wielu zaszczytów i chwały, musieli przestrzegać określonych zasad dotyczących wielu dziedzin życia.

- Obowiązywała ich apolityczność. W miejscach publicznych nakazywano zachowywać szczególną powagę. Na ulicach mieli obowiązek noszenia białych rękawiczek - opowiada rotmistrz Stanisław Klepański. - W miastach zabraniano im poruszania się wojskowymi wozami taborowymi. Niemile była odbierana jazda tramwajem. Pociągiem mogli podróżować co najmniej drugą klasą. W przedziale obowiązywał przepis dotyczący przedstawienia się starszemu stopniem. W teatrach, kinach, operach oficerowie mogli zasiadać tylko w loży.

Nie każda panienka...

Niełatwa była droga zawierania małżeństw. Każdy oficer musiał mieć zgodę przełożonego na poślubienie danej kandydatki. W przypadku młodego oficera dochody finansowe przyszłej pary musiały być równe przynajmniej pensji rotmistrza.

- Narzeczona młodego oficera musiała posiadać specjalne zaświadczenie o nieposzlakowanej opinii wydane przez wojskową komisję oficerską - mówi rotmistrz Stanisław Klepański.

Wszystkie te wymagania były niezwykle uciążliwe i krępujące. Jednak przynależność do korpusu elity wojskowej była ważniejsza i robiła ogromne wrażenie na całym społeczeństwie.

Bale ułańskie

Wszystkie ważniejsze uroczystości kończyły się balami organizowanymi przez korpus oficerski. Najbardziej uroczysty był bal z okazji święta pułku.

- Przygotowywano go ze specjalnego funduszu pułkowego. Serwowano darmowy bufet. Wśród alkoholi prym wiodła silnie zamrożona biała czysta. Stoły były obficie zastawione jadłem - relacjonuje rotmistrz Stanisław Klepański. - Bal rozpoczynał się od przemówienia dowódcy i wzniesienia pierwszego toastu za pułk. Szczególną troską obdarzono wszystkie panie. Jeśli podejrzewano, że któraś może mieć kłopoty z powodzeniem wśród panów, przydzielano jako opiekuna młodego podchorążego lub oficera.

W żadnym wypadku nie mogła ucierpieć dobra opinia o balu. Dużą wagę przykładano do tego, by pijani oficerowie nie przynosili wstydu mundurowi i pułkowi.

Żurawiejki

We wszystkich polskich pułkach kawaleryjskich okresu międzywojennego bardzo popularne były żurawiejki, czyli krótkie, rymowane i dowcipne przyśpiewki, ośmieszające inną jednostkę ułanów.

Żurawiejki wywodziły się z kawalerii rosyjskiej. Ich twórcą był carski oficer o nazwisku Lermontow. Polscy ułani uwielbiali je śpiewać przy różnych okazjach.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski