- To bezprawne, ludzie są zbulwersowani. W tym pomieszczenie czasem się też przebieramy – mówi nam jeden z pracowników sklepu z Kiełczowskiej. Opowiada, że „czujka dymu” pojawiła się jakieś dwa miesiące temu. Przyszła pani z ochrony i jakichś dwóch ludzi. Zamontowali ją. Nikt nie zwracał uwagi.
Aż w nocy z piątku na sobotę pracownik, który był akurat w sklepie, zauważył wewnątrz obudowy owej „czujki” obiektyw kamery. Rozkręcił urządzenie i odkrył prawdę. Znaleźliśmy taki produkt w internecie „Kamera ukryta – czujka dymu”. Cena – niespełna 240 złotych. - Nagrywa tylko obraz, bez dźwięku – tłumaczy sprzedawca.
- Będziemy się tym interesować i wyjaśniać. Poprosimy władze firmy o informacje – mówi szefowa „Solidarności” Tesco Polska Elżbieta Jakubowska. - Nasz prawnik uważa, że pracownicy Tesco z Kiełczowskiej mogą zawiadomić policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Kamery nie powinny być montowane bez wiedzy pracowników. Powinni wiedzieć, że tam są. To najlepiej zapobiega nadużyciom.
Biuro Prasowe Tesco tłumaczy: w naszych sklepach stosujemy monitoring, o czym informujemy naszych klientów i pracowników. W przypadku sklepu przy ul. Kiełczowskiej zastosowaliśmy kamerę mobilną, która pomogła nam wyjaśnić i potwierdzić pewne wątpliwości dotyczące podejrzenia nadużyć.
- Pracownicy są uprzedzani o monitoringu tak jak klienci – są tabliczki w sklepie. Ludzie mają prawo być przekonani, że monitoring dotyczy tylko sali sprzedaży. A nie pomieszczeń na zapleczu – mówi przewodnicząca „Solidarności.
Czy takie praktyki pracodawcy są zgodne z prawem? - Rzecz powinien wyjaśnić Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych – mówi wicedyrektor wrocławskiej Inspekcji Pracy Maria Michoń. - Tam też prześlemy skargę pracownika.
Czy i kiedy szef firmy może zamontować w niej ukryte kamery i podglądać swoich pracowników?
Radca prawny Marcin Zatorski mówi nam, że pracodawca ma prawo kontrolować pracowników. Jednak wątpliwość budzi fakt zamontowania ukrytej kamery. - Nawet w pracy – mówi mecenas Zatorski. - Są w pracy różne sytuacje. Czasem prywatne. Ot człowiek podrapie się po głowie czy dłubie w nosie. A to się nagra i potem ktoś, nie do końca wiadomo kto, to ogląda. Z tego punktu widzenia nagrywanie można uznać za naruszenie dóbr osobistych pracownika. Kamery powinny być jawne. Tak by wszyscy je widzieli - tłumaczy Zatorski.
Co więc może pracodawca? To nie jest do końca jasne i jednoznacznie określone w przepisach. Kodeks karny przewiduje dwa lata więzienia za bezprawną inwigilację. Ale mowa sytuacjach, w których ktoś „w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony” podsłuchuje lub za pomocą ukrytej kamery.
Takie przestępstwo zarzucono w słynnej „aferze taśmowej”, kiedy to kelnerzy jednej z warszawskich restauracji nagrywali spotkania polityków. Mieliśmy też kilka lat temu sprawę mężczyzny, który umieścił ukrytą kamerę w toalecie w pociągu i nagrywał nagie kobiety bez ich wiedzy i zgody. To oczywiste przestępstwo.
Gdyby pracodawca nagrywał prywatne rozmowy pracowników albo nagrywał ich w szatni czy toalecie - też z pewnością nie byłoby wątpliwości, że mamy do czynienia z przestępstwem. Bo naruszono prawo do prywatności.
Ale główny problem jest z takimi sytuacjami jak ta ze sklepu z Kiełczowskiej. Kiedy ukryta kamera ma ujawnić nadużycia w firmie. Wszak pracodawca może pracowników kontrolować i łapać nieuczciwych. Na przykład takich, którzy go okradają.
Problem w tym, że nie ma żadnych przepisów, jak to robić. Kiedy można zastosować ukrytą kamerę, do jakich spraw? A kiedy wystarczą inne metody? I wreszcie - co robić z nagraniami? Na przykład tymi wszystkimi, które nie dotyczą owych nadużyć. Choćby pracowników, którzy przebierali się w pomieszczeniu biurowym na Kiełczowskiej.
Kilka miesięcy temu Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał wyrok w sprawie pracownic jednego z hiszpańskich supermarketów. Dzięki ukrytym kamerom złapano je na kradzieży. Trybunał uznał jednak, że zamontowanie takich ukrytych kamer w hiszpańskim sklepie było złamaniem praw człowieka. Ściślej - prawa do prywatności. „Naruszono też zasadę proporcjonalności bo pracodawca mógł osiągnąć informację dotycząca przypadków kradzieży inną metodą niż niejawny monitoring – wyjaśnia Lesław Nawacki z biura rzecznika Praw Obywatelskich. Jego zdaniem, w polskim prawie pracy powinny się znaleźć przepisy dotyczące zasad kontrolowania pracowników m. in. przy pomocy ukrytych kamer.