Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Udawał bardzo zapracowanego lekarza [WRACAMY DO TEMATU]

Redakcja
Thinkstock
Zatrzymany w miniony wtorek na Starym Rynku Marcin S. to notoryczny przestępca. Jego karta karna przypomina litanię. Na początku marca br. został skazany na pół roku więzienia za napad rabunkowy, ale nie trafił do więzienia. Poszkodowani przez 22-latka mają nadzieję, że prokuratura i sąd w końcu się za niego wezmą.

22-letni bydgoszczanin Marcin B., któremu policja zarzuca prowadzenie ambulansu medycznego pod wpływem alkoholu ma na koncie długą listę nierozliczonych z Temidą grzeszków. Mimo to korzysta z wolności.

Do tego szukają go bydgoscy hotelarze i restauratorzy, którym winien jest za noclegi i konsumpcję. W sumie kilka tysięcy złotych. Mężczyzna podawał się za lekarza. W restauracji Mega chwalił się podpisaniem kontraktu z Centrum Onkologii. W hotelu „Pegaz” spędził ostatni majowy weekend i nie zapłaciwszy ani grosza ulotnił się we wtorek rano razem ze swoją młodą towarzyszką i dwójką malutkich dzieci.

- Były u nas cztery doby. Odstawił tu niezłą szopkę. Chodził w czerwonej bluzie pogotowia ratunkowego. Miał kurtkę z naszywką lekarz - mówi Anna Kociszewska z hotelu „Pegaz”.

Dopiero gdy dokładnie przyjrzała się peselowi oszusta (nie miał dowodu osobistego tylko zaświadczenie z policji o utracie dokumentu), zrozumiała, że 22-latek raczej nie może być lekarzem.

- Może do teatru pana powinni przyjąć? - nie wytrzymała menadżerka hotelu.

- Jestem w trakcie studiów medycznych - Marcin S. odparł niezmieszany. - Pani myśli, że ja tego nie zapłacę? Miałbym narażać swoją karierę dla tych paru groszy? - odpowiedział, gdy poproszono go o podpisanie oświadczenia, że ureguluje koszty pobytu w hotelu i restauracji.

Profesjonalnie udawał

- Był bardzo przekonujący. Przy stoliku w restauracji obstawił się dokumentami i grał zapracowanego. Nawet zrugał kelnerkę, która chciała mu podać coś do jedzenia - mówi Tomasz Woźniak, właściciel restauracji „Mega”. Pamięta, że Marcin S. powoływał się na związki z pogotowiem ratunkowym.

- Ten człowiek nie ma i nigdy nie miał z nami nic wspólnego - mówi nie bez cienia irytacji Krzysztof Wiśniewski z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. WSPR zamieściła na Facebooku oświadczenie, w którym wyjaśnia, że Marcin S. nie jest pracownikiem stacji. Do pogotowia nie należy również ambulans, którym 31 maja wieczorem 22-latek „rajdował” po mieście. Jest on podobno dzierżawiony. Jeden z naszych Czytelników tamtego dnia widział ów samochód w godzinach popołudniowych na placu Wolności.

- Pędził alejkami parku, tylko dzieci uciekały - usłyszeliśmy wczoraj.

Do „Pegaza” spływają informacje z innych hoteli, mailowe i telefoniczne. Podziękowania o ostrzeżeniu przed oszustem oraz potwierdzenia, że gdzie indziej też „dał nogę”.

PRZECZYTAJ:Potrzebna pokuta [KOMENTARZ]

Prokuratura Bydgoszcz-Południe w marcu sporządziła akt oskarżenia w sprawie kradzieży wózków inwalidzkich przez Marcina S. Wisi na nim również wyrok sześciu miesięcy więzienia za rozbój w Brzozie. Nie jest on jednak prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!