Wyjazdy w góry i nad morze, niezwykłe zajęcia pod czujnym okiem instruktora. Warsztaty terapii zajęciowej pomagają normalnie żyć ponad 150 osobom w naszym województwie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 44487" sub="Takie zajęcia jak te w „Modrzewiu”, nie tylko sprawiają ogromną satysfakcję, ale też uczą samodzielności. To bardzo cenne">Takich miejsc jest coraz więcej, ale nadal za mało. - Moja córka ma trzydzieści lat. Od urodzenia jest chora umysłowo. Dzięki warszatom terapii zajęciowej nauczyła się wielu pożytycznych rzeczy. Poza tym, udziela się artystycznie, co daje jej wiele radości - opowiada pani Krystyna. Aby dostać się w takie miejsce, trzeba mieć ukończoną szkołę. - Najmłodsze osoby są krótko po gimnazjum, najstarsza zbliża się do pięćdziesiątki - zdradza Helena Feldheim, kierowniczka Warsztatu Terapii Zajęciowej „Modrzew” (w uznaniu zasług której Czytelnicy przyznali honorowe wyróźnienie w plebiscycie na Bydgoszczanina Roku 2006). Podopieczni spędzają czas w rozmaitych pracowniach. Szyją, malują, rzeźbią, dbają o rośliny, haftują, gotują. Niektóre z ich wyrobów są sprzedawane, dzięki czemu, korzystając z zarobionych pieniędzy uczą się gospodarzenia.
<!** reklama left>- To nauka życia - twierdzi Zenon Imbierowki, dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 im. Louisa Braille’a. - Nasi uczniowie też chcą żyć normalnie. Uczą się samodzielności, zdobywają zawód. Jednak po skończeniu edukacji większość z nich wraca do domów. Istnieją warsztaty terapii zajęciowej dla osób niewidomych i słabowidzących, ale bardzo trudno się na nie dostać. Brakuje miejsc. Szanse na pracę są równie nikłe.
Jeszcze bardziej przykry jest fakt, że miasto nie zapewnia osobom chorym zbyt wielu rozrywek. Wystarczy się rozejrzeć, by zobaczyć, kto wypoczywa w klubach, restauracjach, kawiarniach i ośrodkach sportowych - twierdzi dyrektor. W szkołach specjalnych kształci się m.in. się kucharzy, krawców, cukierników, piekarzy, stolarzy, malarzy i mechaników samochodowych - nieliczni z nich mają szansę pracować w swoim zawodzie. - Najbardziej wytrwali dopinają swego, ale to zaledwie garstka. Pracodawcy niechętnie tworzą miejsca pracy dla osób niepełnosprawnych - informuje Lucyna Kociołek, nauczycielka z Zespołu Szkół Specjalnych nr 5. Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych stara się zapewnić jak najszerszą ofertę. Proponowane stanowiska pracy to m.in.: telemarketer, ekspedientka, elektryk, mechanik, stolarz, szwaczka. Nieliczne z nich zostaną zajęte. - W miesiącu pojawia się 40 - 50 ofert, pracę dostaje jednak tylko około 10 osób. Problemem jest dopasowanie chętnych do wymagań pracodawców, często są one zbyt wysokie - twierdzi Magdalena Słonecka, dyrektorka Kujawsko-Pomorskiego Oddziału POPON. - Myślę, że szansą na rozwiazanie tych trudności byłoby szkolenie kandydatów do potrzeb konkretnych pracodawców.