"Stwierdza się, że w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów" - czytamy w uchwale PKW z 10 maja (wtedy miały odbyć się wybory prezydenckie). Przeciwko wyborom 10 maja zdecydowanie protestowała opozycja. PiS forsował ten termin, wydrukowano nawet pakiety do głosowania korespondencyjnego. Ostatecznie o zmianie terminu wyborów w ramach partyjnego porozumienia zdecydowali Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin.
Dopiero po 22 dniach, decyzją premiera, uchwała PKW została opublikowana w Dzienniku Ustaw. Rząd przekonuje, że przez ostatnie trzy tygodnie trwały analizy prawne - były wątpliwości, czy uchwała nie mówiąca o wyniku wyborów powinna być publikowana w Dzienniku Ustaw.
- W sobotę otrzymaliśmy ekspertyzę, kolejną zresztą ekspertyzę potwierdzającą fakt taki, że można uchwałę opublikować. Jak wszyscy wiemy, sytuacja jest ekstraordynaryjna. Tego rodzaju uchwała wprost w Kodeksie wyborczym nie jest przewidziana. Chcieliśmy przeanalizować sytuację prawną, wszystkie jej konsekwencje. Zostały zlecone stosowne analizy. W sobotę taka ostatnia analiza spłynęła i dzisiaj uchwała została opublikowana – tłumaczył szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w TVN24.
Ale sprawa ma drugie dno - dzięki temu, że uchwała została opublikowana dopiero dziś, Senat nie będzie miał możliwości zablokowania głosowania 28 czerwca - ten termin forsuje PiS, jak przekonują politycy, to jedyny bezpieczny dla ciągłości urzędu prezydenta. Senackie prace muszą zakończyć się 12 czerwca, a marszałek może wydać zarządzenie ws. wyborów najpóźniej za dwa tygodnie, czyli 15 czerwca.
Opozycja zawiadomiła w tej sprawie prokuraturę. - Składamy doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Morawieckiego w związku z niepublikowaniem uchwały PKW dot. możliwości rozpisania nowych wyborów. My wiemy, że dzisiaj, pewnie pod wpływem presji, obawy o własne bezpieczeństwo, premier Morawiecki wreszcie nacisnął ten przysłowiowy enter i ta uchwała została wydrukowana, ale to nie zmienia faktu, że prawo polskie zostało złamane - przekonywał Marcin Kierwiński z PO, zwracając przy tym uwagę, że premier był zobowiązany do "niezwłocznego" opublikowania uchwały.
Zgodnie z procedowaną w Senacie ustawą autorstwa PiS, marszałek Sejmu będzie mogła skracać terminy z kalendarza wyborczego. Jeśli Senat będzie dalej przeciągał prace, może się okazać, że kandydaci będą mieli np. tylko jeden dzień na zebranie podpisów.
Prace w Senacie mają przyspieszyć, możliwe że jeszcze w poniedziałek ustawa zostanie przyjęta przez Senat.
