Kto pamięta ruch turystyczny z czasów, gdy słowo turystyka nie oznaczała byczenia się przez dwa tygodnie na plaży w egipskim kurorcie w wersji all in, ten wspomni rzewnie pieczątki, które skrzętnie kolekcjonowało się w książeczkach PTTK. Każda taka pieczątka, zwykle otrzymywana w schroniskach lub miejscach odwiedzanych przez turystów, oznaczała, że można sobie dodać nieco punktów na turystycznej tablicy wyników. Te punkty zamienić można było na odznaczenia i medale PTTK. Pomysł Urzędu Marszałkowskiego, by z miejsc turystyki, wspartych wcześniej przez Regionalny Program Operacyjny, stworzyć sieć i promować je wspólnie uważam za bardzo dobry. Powiela on schemat wypracowany przez PTTK. Także w regionie będzie można otrzymywać pieczątki po zwiedzeniu lokalnych atrakcji, a później wygrać nagrody i otrzymać upominki.
<!** reklama>
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że cała akcja nawet się jeszcze nie rozpoczęła. Na Mazowszu podobna kampania trwa w najlepsze od czerwca. U nas, o ile nie będzie protestów związanych z wynikiem przetargu, rozpocznie się ona najwcześniej w sierpniu. Zwykle jednak protesty są. Są także pytania. Bo dziwnym zbiegiem okoliczności Kujawsko-Pomorska Organizacja Turystyczna, w której władze dzierży szefowa gabinetu marszałka, idealnie wpasowała się ze swoją ceną w ofertę urzędu. Konkurencja złożyła - zdaniem urzędników - zbyt drogą propozycję, a w „dogrywce” już nie startowała.