- Mam półkę pełną obyczajowych książek w dobrym stanie. Nie chcą ich ode mnie w osiedlowej bibliotece ani w antykwariacie. Zgniją u mnie, zamiast służyć innym - skarży się Czytelnik.
<!** Image 2 align=right alt="Image 120106" sub="Ewa Jankowska z Filii nr 1 WiMBP na Bielawach mówi, że czasami czytelnicy chcą oddać książki w złym stanie. Dla takich „darów” trudno znaleźć miejsce Fot. Tadeusz Pawłowski">Żona pana Darka jest miłośniczką literatury obyczajowej („żadnych tam harlequinów, porządnej beletrystyki”), systematycznie wydaje na nie pewne sumy. Książek jest jednak już tak dużo, że powodowany sensownym odruchem chciał je podarować innym czytelniczkom - z osiedlowej biblioteki. - Wyśmiano mnie, podobnie jak starszą panią, która chciała przynieść bajeczki Disneya po wnuczce - opowiada Czytelnik. - Ruszyłem więc do antykwariatu, by sprzedać je choć po złotówce. Antykwariusz zarobiłby 50 groszy, ja 50, a ktoś miałby radość. Nic z tego. Żal mi wyrzucać książki do śmietnika czy zanieść do skupu makulatury. W końcu to nie papier do pakowania, to literatura...
Antykwariusz z ulicy Warszawskiej, w którego ofercie - oprócz chodliwych (o dziwo) dzieł filozoficznych czy poezji - są też popularne romanse czy kryminały, wartego złotówkę Ludluma dokłada gratis do większych zakupów.
- Zdarzają się klienci, którzy przychodzą po „cokolwiek do czytania”, albo deklarują, że potrzebują czegoś do zabicia nudy podczas podróży pociągiem (antykwariat jest niedaleko dworca PKP) i wtedy szukają książek za grosze. Jest ich jednak garstka. Przy skupowaniu książek kieruję się pamięcią - o tym, czy dany tytuł już sprzedałem. Wbrew obiegowym opiniom, niektore „głośne” nazwiska autorów są martwe handlowo. I szalenie popularna niegdyś Grochola, i wspomniany Ludlum są teraz na końcu kolejki zainteresowania - mówi.
Ten sam smutny los spotyka dziś klasyków. Żeromskiego nikt już nie czyta (dzieła wszystkie, liczące blisko 30 tomów, zostały wycenione na niespełna 100 zł) - jeśli potrzebna jest lektura do szkoły, w księgarni (z opracowaniem!) nowa książka kosztuje kilka złotych.
<!** reklama>- Ludzie mają też czasem błędne przekonanie o wartości swojej kolekcji. Ogłaszam się, że zbiory powyżej 200 sztuk odbieram osobiście, Jeszcze nie spotkałem takiego, który wyceniłbym na więcej niż tysiąc złotych. Bywa, że właściciele chcą się ich pozbyć, bo... opróżniają garaż - tłumaczy antykwariusz, podpowiadając naprawdę zdeterminowanym wystawienie zbiorów na internetowej aukcji Allegro.
Bydgoskie bibliotekarki zapewniają nas, że przyjmą woluminy od czytelników - ale wtedy, gdy są to chodliwe tytuły, w nienagannym stanie.
- Książek przybywa, miejsca nie - twierdzi Ewa Stelmachowska, dyrektorka Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy. - Problemem numer 1 jest ograniczona powierzchnia bibliotek, więc koleżanki z filii każdą pozycję traktują indywidualnie. „Przewietrzamy” zasoby, od czasu do czasu organizując kiermasze. Ostatni, z okazji Bydgoskiego Trójkąta Literackiego, był sukcesem, kupujących za symboliczną kwotę było wielu, co nas do pewnego stopnia zaskoczyło. Sami obdarowujemy też innych, by zrobić miejsce dla nowości. Zasilamy, na przykład, biblioteki więzienne. Poza takimi okazjami trudno radzić, co zrobić z książką wciąż zdatną do czytania. Może receptą jest bookcrossing?