Dlatego dość przykre i żenujące jest to, że Polski Związek Piłki Nożnej nie potrafi od dłuższego czasu znaleźć odpowiedniego trenera do chyba dwóch już pokoleń, jak na Polskę, wybitnych piłkarzy. Którzy dają sobie radę w klasowych europejskich klubach, a w reprezentacji grają tak zwany „piach”.
Od czasu nieszczęsnego Franciszka Smudy, który przegrał nam Euro 2012 w Polsce, poza - częściowo - Adamem Nawałką, wybory selekcjonera były wyjątkowymi pudłami. Waldemar Fornalik nie zwojował niczego. Wspomniany Nawałka wywalczył awans na Euro, a na nim wszedł do ćwierćfinału, poprawił awansem na mundial w Rosji, lecz tam poległ z kretesem. Jego następca Jerzy Brzęczek był słaby i nie miał poważania wśród liderów kadry, a jeszcze słabszy, za to dużo droższy, okazał się Paulo Sousa.
No i mamy taką sytuację, że czekamy na pierwszy (marcowy!) barażowy mecz o awans do mundialu, a trenera po rejteradzie Portugalczyka nadal nie ma. I pomyśleć, że takie jaja dotyczą naszego narodowego sportu.
