https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trąba na wabia

Jarosław Reszka
Pokrzepiła mnie w tym tygodniu wieść, że my, Polacy, potrafimy zrobić coś z niczego. Przez dziesiątki lat w gminie Osie, między innymi nad Wdą koło Starej Rzeki, był las, a nie było nas. Może nie w ogóle, trochę ludzi tam przyjeżdżało.

Pokrzepiła mnie w tym tygodniu wieść, że my, Polacy, potrafimy zrobić coś z niczego. Przez dziesiątki lat w gminie Osie, między innymi nad Wdą koło Starej Rzeki, był las, a nie było nas. Może nie w ogóle, trochę ludzi tam przyjeżdżało. Sam sprzed wielu lat pamiętam miłe dni spędzone w Starej Rzece w ośrodku wypoczynkowym ówczesnej WSP w Bydgoszczy. Trochę ludzi spływało Wdą, trochę zdecydowało się kupić tam kawałek ziemi i pobudować domek letniskowy. Generalnie jednak - i na szczęście - ludzie nie zadeptywali tego pięknego skrawka Borów Tucholskich. A teraz nie ma lasu, za to ciągnie tam sporo turystów. Las zniknął w święto zburzenia Bastylii, 14 lipca, zmieciony znacznie szybciej niż słynne paryskie więzienie przez trąbę powietrzną. Nie był to wprawdzie huragan Isaac, lecz w skali Polski wystarczający dopust boży, by jego skutki wywoływały spore zainteresowanie. Centrum Informacji Turystycznej w Osiu ma teraz sporo klientów. „Turyści pytają, gdzie jechać, żeby zobaczyć jak najwięcej. Zazwyczaj kierujemy ich na drogę z Tlenia na Ludwichowo, Zdroje i Trzebciny” - tłumaczy dziennikarce „Gazety Pomorskiej” pracownik oskiego CIT. W tym przypadku „zobaczyć jak najwięcej” znaczy tyle, co zobaczyć jak najmniej, bo ludziska podziwiają wiatrołomy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 195475" sub="Grenadierzy pancerni SS w bydgoskim Exploseum. Fot.: Archiwum">

Powodzenie wiatrołomów pod Osiem powinno dać do myślenia także innym specom od turystyki. Po co budować czy restaurować atrakcje w okolicy, wydając ogromne pieniądze, skoro prawie nigdy nie ma gwarancji, że nakłady się zwrócą? Trzymając się naszego podwórka, zamiast porywać się na aquapark czy przywracać do świetności pałac i park w Ostromecku, pomyślmy właśnie w kategoriach „coś z niczego”. W Ostromecku, mimo wydatków i wysiłków organizacyjnych, tłum ludzi pojawia sie właściwie tylko w dni świąteczne, i to przy ładnej pogodzie. A na przykład w Przyłękach stoi obiekt, który rozmachem nie ustępuje ostromeckim włościom Alvenslebenów. Są to zabudowania gigantycznych zakładów mięsnych. Kolos, zaplanowany w czasach gierkowskiej prosperity, nigdy żadnej świni nie zamienił w szynkę. Gwarantuję jednak, że spacer wśród żelbetowych ruin daje dreszczyk emocji. „Express” pisał ostatnio obszernie o perypetiach Hauptsturmfuehrera Rikarda Brorupa, dowódcy współczesnych naśladowców 11. Dywizji Grenadierów Pancernych SS, który w cywilu stracił fotel komendanta w bydgoskim OHP. Nikt wprawdzie tego oficjalnie Hauptsturmfuehrerowi nie wytknął, lecz plotka głosi, że zabawa w nazistowskiego oficera w ramach grupy rekonstrukcyjnej trochę zakręciła w głowie Herr Brorupowi (taki komendant przybrał pseudonim), który także w hufcu miewał przy sobie elementy szykownego munduru SS-mana (w końcu projektował je i szył dla tej elitarnej formacji dyktator mody - Hugo Boss). Cóż, mimo walki do ostatniego pocisku, wojna została przegrana. Myślę, że nawet w pobliżu Exploseum, na zgliszczach DAG Fabrik Bromberg, otaczani przez słowiańsko-judajski żywioł geszefciarzy z Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego, grenadierzy pancerni nie mogą już czuć się bezpieczni. Może więc w niedokończonych zakładach mięsnych stworzyliby nowy Wilczy Szaniec? Trwałyby o niego nieustanne boje z przeważającymi siłami Frontu Białoruskiego marszałka Żukowa. Czerwonoarmiści z grupy rekonstrukcyjnej „Bolszewicka Swołocz” paliliby okoliczne sioła - Przyłęki, Brzozę i Zielonkę, gwałciliby kobiety z grupy rekonstrukcyjnej „Wojenna Służba Pomocnicza KHD”. Grenadierzy zaś mężnie broniliby Festung Przyłęki i ginęli z imieniem Fuehrera na ustach. Komercyjny sukces murowany, taki smaczek sprzedałby się dużo lepiej niż cały Festiwal Smaku w Grucznie i Święto Śliwki w Strzelcach razem wzięte.

<!** reklama>

W samej Bydgoszczy także atrakcje pod hasłem „coś z niczego” same pchają się w dłonie. Rozpadające się kamienice na Długiej, Młyny Rothera wciąż za wysokim płotem. Zwińmy zasieki, otwórzmy kłódki. Jestem pewien, że ludzie sami znajdą tam coś interesującego do oglądania, a pewnie i wymontowania.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski