<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/walenczykowska_hanna.jpg" >Nie mam nic przeciwko blokom, choć ich nie lubię. Przynajmniej w bydgoskim wydaniu. Są nieciekawe. Szkoda, bo w przypadku budownictwa najważniejsza jest forma.
A jeśli już o „formie”. Mieszkańcy Smukały twierdzą , że nikt z nimi nie rozmawiał o planach budowy bloków. Nie przedstawił im projektów. Niby nic, ale... wcześniej zapewniano ich, że osiedle to nie powstanie. Co zatem się zmieniło - prócz władzy? Gdzie jakaś „forma”?
Osiedla domków jednorodzinnych nad Brdą, ponoć, powstawały zgodnie z rygorystycznymi zasadami: działki minimum dwa tysiące metrów kwadratowych, a na nich przynajmniej 60 procent zieleni, wysokość domów max 10 metrów i dwuspadowe dachy. Dlaczego? Bo tereny objęto szczególną opieką. Po pierwsze, by chronić czystość wód, po drugie, unikalny mikroklimat. I gdzie tu „forma”? Jedni muszą, inni nie?
<!** reklama>
Nie dziwię się deweloperom. Chcą, by inwestycja się opłaciła. Starają się budować domy w miejscach szczególnie atrakcyjnych, blisko wody i lasu. Wielu ludzi przecież kupi mieszkania właśnie w takim bloku, z którego okien rozpościera się sielski widok.
Gminy (nie tylko Bydgoszcz) często zgadzały się na takie wskazania lokalizacyjne, by nie stracić inwestorów. Nie zawsze dobrze się to kończyło - zwłaszcza na terenach zalewowych. Siłę natury poznaliśmy w minionym roku podczas powodzi.
Mieszkańcom Smukały taki kataklizm, na szczęście, nie grozi. Ale wycięcie tysięcy drzew obojętne dla miasta nie będzie. Tu, niestety, prócz „formy” zabrakło... wyobraźni.