W sobotę o godz. 19 Opera Nova pokaże premierowy spektakl „Manru” I. J. Paderewskiego. To prezent dla melomanów i przyjaciół sceny z okazji 50. urodzin bydgoskiego teatru.
<!** Image 2 align=right alt="Image 35671" sub="Po wielu latach budowania gmach bydgoskiej opery może zasłużyć na miano wizytówki miasta">- Jak ludzie słyszą tytuł „Manru” , to albo wpadają w zachwyt, albo się łapią za głowę - mówi Maciej Figas, dyrektor Opery Nova. - Podczas pierwszych prób z orkiestrą moi muzycy pytali: po co ja ich do tego zmuszam, co oni muszą tu wygrywać? Potem skargi ucichły. Jest zachwyt. Paderewski stworzył specyficzne dzieło. Partie orkiestry i wokalistów przeplatają się ze sobą w dziwny sposób, dlatego będą napisy, choć soliści śpiewają po polsku. Dokonałem też skrótów w partyturze i mam nadzieję, że miejsca cięcia i sklejania nie będą słyszalne, a całość zyska.
Reżyserem jubileuszowej premiery jest Laco Adamik, znany bydgoskim bywalcom opery z realizacji „Hrabiny Maricy” i „Toski”. - „Manru” to historia ludzkiej ksenofobii, nietolerancji. Zobaczymy historię Cygana Manru i jego żony wieśniaczki Ulany. Nie mogą się do siebie zbliżyć, chociaż żyją obok siebie. W oryginale akcja rozgrywa się gdzieś w Tatrach, my nie wskazujemy konkretnego miejsca zdarzeń.
<!** reklama left>- Nie będzie też cepelii, tańców krzesanych ani nachalnej góralszczyzny - zapewnia Janina Niesobska, autorka choreografii. - Kostiumy, kolory są zupełnie w innym duchu. Dominują barwy czarno-białe. Gdy zobaczyłam ludzi w strojach scenicznych, myślałam, że to amisze. Cyganie mają być pokazani jako grupa wyobcowana ze społeczności wiejskiej, stąd takie tonacje kolorystyczne. Jeśli chodzi o choreografię, nie ma za wielu tanecznych momentów. Dominuje w nich jednak piekielnie szybkie tempo.
Zanim zabrzmi muzyka, w sobotę nastąpi oficjalne otwarcie gmachu opery. - Przetargi, budowlańcy uciekający za granicę - to nas wstrzymuje. Nie ma żyrandoli w foyer, granitowa posadzka przed wejściem jest położona częściowo, pracujemy przy trzecim kręgu. Są i dobre wiadomości. Zamiast betonu mamy właśnie granit, który, o dziwo, okazał się tańszy. Od Wacława Kuczmy dostaliśmy rzeźbę Beresia „Runda” - mówi Maciej Figas, dyrektor opery.