<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/lorenczewska_mariola.jpg" >Dziecko może przyjść z mamą do przychodni z objawami banalnego przeziębienia, wracając skakać po schodach, a wieczorem trafić do szpitala w stanie krytycznym. Wystarczy, że akurat ma okres gorszej odporności. Po nagłośnionych ostatnio przypadkach sepsy przy każdej infekcji, na którą zapada dziecko, niektórzy rodzice wpadają w panikę. Do przychodni zdrowia zgłaszają się z mniej lub bardziej chorymi dziećmi.
W całej Polsce wzrasta liczba zakażeń wywołanych przez tajemnicze bakterie zwane meningokokami i pneumokokami, które mogą spowodować zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych lub sepsę (inaczej posocznicę). Co prawda, lekarze uważają, że w związku z sepsą ludzie bywają czasami zbyt przewrażliwieni, ale przyznają jednak, że trudno im się dziwić, gdy słyszą o zgonach. Chociaż sepsa nie jest niczym nowym, do 2005 roku nie była w ogóle rejestrowana. Nie było też skutecznych szczepionek, które teraz są, ale trzeba za nie płacić. Musi dojść do tzw. ogniska epidemicznego, żeby minister zdrowia zdecydował o finansowaniu uodpornienia. Jest dużo bakterii wywołujących sepsę. Na jedną z trzech najczęściej występujących wśród dzieci jest szczepionka obowiązkowa, bezpłatna.
<!** reklama>Na dwie inne, meningokoki i pneumokoki, są szczepienia zalecane, płatne. Mimo że były takie propozycje, nie zostało to do tej pory uwzględnione w obowiązkowym kalendarzu szczepień. Nie jesteśmy, co prawda, najgorszym województwem, jeśli chodzi o zakażenia, ale jest ich sporo i skutki bywają śmiertelne. Jeśli więc nie wszystkim, to chociaż dzieciom najbardziej zagrożonym należy takie szczepionki zapewnić.