Minister Antoni Macierewicz ma zostać bezpośrednim szefem Wojsk Obrony Terytorialnej. Czy to nie jest nieco dziwne rozwiązanie?
To jest bardzo, bardzo zła decyzja. W armii trzeba oddzielić pion wojskowy od politycznego. Dowódcy mają zajmować się dowodzeniem, bo mają do tego kompetencje. Minister jest od określania kierunku rozwoju wojska, kształtowania polityki, rozwijania poszczególnych rodzajów sił aż po kontakty międzynarodowe.
Do czego taka decyzja MON doprowadzi?
Jej konsekwencją będzie wewnętrzny podział w armii. No bo tak - wojska podlegać będą dowódcy generalnemu, a WOT, także będące przecież formacjami uzbrojonymi - cywilnemu ministrowi, który w dodatku będzie także przełożonym dowództwa generalnego.
Niektórzy są pewni, że po tej decyzji członkowie WOT, którym MON da szansę na zyskanie pewnego statusu i jeszcze będzie płacił 500 złotych, skoczą za ministrem w ogień.
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć.
Jakie ma Pan jeszcze wątpliwości dotyczące WOT?
Głównie dotyczą zakresów działania. W tej chwili Polsce nie grozi atak militarny. Jest jednak realne zagrożenie wojną hybrydową - cyberatakami. WOT ma się zajmować właśnie zwalczaniem takiego zagrożenia. Ale do tego potrzebni są informatycy, a nie ludzie, którzy będą chodzić na szkolenia raz w miesiącu. Po drugie - celem WOT ma być zwalczanie wewnętrznych zagrożeń. Czy to oznacza, że kiedy dojdzie do strajku lub manifestacji, jednostki WOT będą mogły zostać użyte?