W ostatnim tygodniu mieliśmy wiele powodów do tenisowej radości. Oczywiście mam tu na myśli półfinał Magdy Linette i finał debla Janka Zielińskiego w wielkoszlemowym Australian Open. Szczególnie cieszę się z osiągnięcia Magdy, która pokazała, że najlepsze wyniki sportowe mogą się pojawić dopiero po 30. roku życia. Mam nadzieję, że zmusi to skostniałe towarzystwo „specjalistów” do przemyślenia i weryfikacji pewnych przekonań. W szczególności tych, które nie dopuszczają możliwości późniejszego rozwoju w damskim tenisie, czym wyrządzają krzywdę wielu utalentowanym zawodniczkom.
Aktualnie przebywam w Cali, w Kolumbii, gdzie będzie rozgrywany turniej na mączce na wysokości 1000 metrów. Niby nie tak wysoko, ale w połączeniu z wysoką temperaturą i wilgotnością na korcie jest to bardzo odczuwalne. Zdarzają się śmieszne sytuacje, na przykład na dzisiejszym sparingu przeskoczył mnie serwis partnerki treningowej. To wynik nie najlepszej jakości kortu i wysokości. Wygląda na to, że najbliższy tydzień będzie bardzo nieprzewidywalny. Na polu golfowym można spotkać wiele zwierząt o nazwie aguti (też musiałam to wygooglować). Wyglądają jak zmutowane wiewiórki bez ogona i są dosyć płochliwe. Niemiłym dodatkiem są komary, które gryzą również w ciągu dnia.
Pomimo wielokrotnego pryskania się preparatami odstraszającymi, całe nogi i ręce mam pokryte swędzącymi bąblami. Wszyscy tenisiści się z tym zmagają. W całej Ameryce Południowej i Meksyku nie można jeść czerwonego mięsa, ponieważ może być zanieczyszczone sterydami, które dają pozytywny wynik na teście antydopingowym. Nikt nie chce zostać ukaranym kilkuletnią dyskwalifikacją za zjedzenie steka. Oczywiście dotyczy to tylko osób, które takie testy muszą przechodzić. Na osłodę życia mogę powiedzieć, że papaja i arbuz smakują obłędnie, a za pedicure zapłaciłam 15 zł. Ameryka Południowa ma swój urok, o ile nie zapuszcza się w niebezpieczne dzielnice. A tych nie brakuje w dużych miastach.
Wiem, że mam grono prawdziwych fanów, którzy śledzą moje poczynania. Bardzo się z tego cieszę i dziękuję. Pisanie felietonów było zupełnie nowym i wzbogacającym wiedzę doświadczeniem. Tymczasem przede mną intensywny sezon i każda ilość odpoczynku jest na wagę złota.
