– W centrum Bydgoszczy drażni mnie reklama jednej z sieci supermarketów, w której w nazwie ulicy wkradł się poważny błąd - informuje zbulwersowana Czytelniczka „Expressu”.
<!** Image 2 alt="Image 160671" sub="Czegoś tu chyba brakuje...
Fot. Tadeusz Pawłowski">
Opisywany niewielki bilbord stoi przy ul. Królowej Jadwigi, a błąd w pisowni dotyczy ulicy Unii Lubelskiej.
- W wyrazie Unii brakuje jednego „i”. Co za analfabeta tak napisał? Jak to w ogóle pojawiło się w miejscu publicznym? - pyta kobieta.
<!** reklama>Zapytaliśmy zatem bydgoskich urzędników, czy treści i obrazy reklam, które zajmują przestrzeń miejską, podlegają kontroli? - To właściciele nośników reklam, które należą najczęściej do dużych korporacji, biorą za to odpowiedzialność. My wydajemy tylko zgodę na zainstalowanie nośnika, a w najlepszej sytuacji znamy ogólny zarys kampanii reklamowej. Jednak wszystko jest przedstawione w takim stopniu ogólności, że nie ma okazji poprawiać np. błędów ortograficznych - tłumaczy Robert Łucka, dyrektor ratuszowego wydziału administracji budowlanej - W tej sytuacji nie możemy nic zrobić, ale wspomniana reklama tylko źle świadczy o danej firmie.
Znane są jednak przypadki, w których doszło do interwencji. Na telebimie przy ul. Fordońskiej wyświetlał się znak „stop”. To był element reklamy, ale bydgoscy drogowcy uznali, że znak może wprowadzać w błąd kierowców i wnioskowali o jego usunięcie. Albo kiedy obok pomnika Kazimierza Wielkiego miała zawisnąć wielkoformatowa siatka - reklama bielizny z półnagą modelką na pierwszym planie. Na prośbę urzędników zrezygnowano z tego pomysłu.