https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Teczka biskupa znowu otwarta

Przemysław Przybylski
Według dokumentów zgromadzonych w IPN, ordynariusz włocławski miał współpracować nie tylko z bezpieką, ale także z wywiadem PRL. Sam zainteresowany ponownie zaprzecza, że był agentem.

Według dokumentów zgromadzonych w IPN, ordynariusz włocławski miał współpracować nie tylko z bezpieką, ale także z wywiadem PRL. Sam zainteresowany ponownie zaprzecza, że był agentem.

<!** Image 2 align=right alt="Image 83547" sub="Ks. Wiesław Mering pokazuje swoją teczkę na spotkaniu z dziennikarzami Fot. Jarosław Czerwiński">Współpracę z SB zarzucił biskupowi Meringowi ks. prałat Henryk Jankowski, były proboszcz gdańskiej parafii św. Brygidy. Później wycofał się z oskarżeń, bo uznał, że potwierdzenie z jednego źródła to za mało. Kiedy na początku 2007 r. wybuchła afera arcybiskupa Stanisława Wielgusa, ordynariusz włocławski wystąpił w audycji radiowej poświęconej tej sprawie. Spodziewano się, że wyjaśni także zarzuty skierowane pod swoim adresem. Jednak biskup na własny temat mówił mało. Zapewnił, że niczego nie podpisał, a do jego kontaktów z SB dochodziło, gdy starał się o paszport.

- Czy to, że rozmawiałem z prostytutką oznacza, że byłem jej klientem? - mówił wówczas w radiu biskup Mering.

<!** reklama>Tymczasem wczorajsza „Rzeczpospolita” ujawniła, że w IPN znajdują się dowody na agenturalną współpracę ordynariusza włocławskiego. Co prawda akt tajnego współpracownika „Lucjan”, bo taki pseudonim miałby mieć biskup, nie ma, ale zachowały się dokumenty PRL-owskiego wywiadu. Mówią o pracy w charakterze agenta nie tylko za granicą, ale również w kraju. Według Jana Żaryna, dyrektora Biura Edukacji Publicznej IPN, dokumenty jednoznacznie wskazują na świadomą współpracę. Może wynikać z tego, że w aktach znajdują się pisma sporządzone ręką duchownego. Nie mogliśmy tego potwierdzić, bo dyrektor Żaryn przebywał za granicą. Nieosiągalny jest też jak ks. Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski i Komisji Historycznej, która badała przeszłość biskupów. Sam biskup spotkał się wczoraj z mediami i w odróżnieniu od 2007 r. mówił długo i obszernie.

- Ja nie miałem świadomości, że dla kogokolwiek pracuję - zapewniał dziennikarzy cytując zapisy ze swojej teczki agenta: „Krótki pobyt w Strasburgu, przeciążenie pracą jest niewątpliwie rzeczywistym powodem braku istotnych rezultatów jego pracy dla nas”, „Przekazane informacje miały charakter ogólnikowy i nie zawierały elementów operacyjnych”.

Biskup dodał, że dziś, gdyby ktoś chciał z nim rozmawiać, też by nie odmówił i nie musi się wstydzić żadnego spotkania, czy wymiany zdań z ludźmi.

- Jako ksiądz ocierałem się i o złodziei, i o morderców, i o prostytutki. Zapewne też i o milicjantów. Jeżeli współpraca polegała na tym, że kogoś traktowałem jak normalnego człowieka, to nie wydaje mi się, żebym musiał się takiej sytuacji wstydzić - mówił biskup.

Według „Rz” duchowny został TW w 1976 r. Biskup miał nie pobierać wynagrodzenia finansowego ale otrzymywał „nagrody rzeczowe”. Z akt „Lucjana” wynika, że był cennym nabytkiem ze względu na swoje szerokie kontakty w diecezji chełmińskiej i wśród kadry seminarium w Pelplinie. Natomiast dla wywiadu duchowny miał pracować podczas wyjazdu na stypendium do Francji w 1977 r. W raporcie oficer prowadzący napisał, że ksiądz wyśle do punktu kontaktowego list, w którym poda swój francuski adres. Przed wyjazdem ustalono także hasło, odzew oraz znaki rozpoznawcze jakimi miały być książka „Pieśń o moim Chrystusie” i podpisane zdjęcie duchownego.

- Jestem bezradny wobec potężnych środków masowego przekazu. Próbują dociekać prawdy, ja tylko nie jestem pewien, czy pełna prawda jest w teczkach, a jeżeli o mnie chodzi to wiem, że na pewno nie jest - żalił się biskup Mering.

Według jego relacji, w roku 1976 zrobił doktorat i uzyskał stypendium z teologii na uniwersytecie nauk humanistycznych w Strasburgu i długo nie dostawał paszportu. Ktoś z jego znajomych podpowiedział mu, że może sprawę ułatwić. - Chodziłem kilka razy na komendę MO. Za którymś razem powiedziano, że paszport jest. Bardzo się ucieszyłem, zależało mi na wyjeździe - relacjonował biskup.

Według niego, w pokoju siedziało czterech mężczyzn, ale żadnej twarzy nie zapamiętał. Mówili, że ma jechać do kapitalistycznego kraju i mieli prosić go by był uważnym, słuchał co mówią, nie mieszał się w polityczne układy. Nie zażądano żadnego podpisu poza pokwitowaniem odbioru paszportu i to jedyny dokument, na którym ma widnieć jego podpis. Dowiedział się też, że ktoś z Ambasady Polskiej w Paryżu przyjedzie do Strasburga. Do spotkania, według biskupa, miało dojść jeden raz, a nie dwa.

- Przyjdzie czas, gdy te sprawy zostaną zbadane - mówił proroczo w 2007 r. ks. Artur Niemira, rzecznik włocławskiej kurii.

Słynne lustracje

  • arcybiskup Stanisław Wielgus
  • ks. Janusz Bielański
  • ks. Bronisław Fidelus
  • ks. Mieczysław Maliński
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski