Młody Szczęsny w Bydgoszczy jeszcze nigdy nie był. Zna stąd tylko, z kadry juniorów, trenera Roberta Wójcika. Pobyt u nas może jednak miło wspominać. Jutro bowiem ma grać od początku!
<!** Image 2 align=right alt="Image 137467" sub="Tata Wojciecha Szczęsnego (na zdjęciu) - Maciej bronił m.in. w Legii, Widzewie i Wiśle. / Fot. Dariusz Bloch">Czy wyleczył Pan już wszystkie urazy, które dosięgły Pana w ostatnim czasie?
Mam nadzieję, że mój limit pecha w końcu się wyczerpał! To co przeżyłem w ostatnim roku, nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej. Najpierw palec wszedł mi do środka dłoni, potem złamałem rękę, a kiedy po czterech miesiącach przerwy wróciłem do zajęć, złamałem palec u nogi.
Jak Panu się podoba w Arsenalu?
Tak jak wszędzie trzeba ciężko pracować. I na każdym kroku widać profesjonalizm. Po ostatniej wygranej z Wolverhampton mój zespół jest na drugim miejscu. A co poza piłką? Wolnego czasu zbyt dużo nie mamy. A z tym u mnie ostatnio w ogóle jest problem, bo kupiłem w Londynie dość ładny apartament i muszę go umeblować. Chodzę zatem dużo po sklepach. Jeśli mam choćby dwa dni wolnego, to lecę do Polski.
<!** reklama>Pana ojciec, były bardzo dobry bramkarz Maciej Szczęsny, znany jest obecnie z ciętego języka w telewizyjnym okienku...
Ach, nie będę się go czepiał. Może czasami przesadza, może nie. Ale taką znalazł teraz robotę. Uważam natomiast, że ma sporą wiedzę o sporcie i ma prawo kogoś skrytykować, jeśli tylko uważa to za stosowne. Ja jestem chyba bardziej grzeczny...
Zdarzają się między wami kłótnie?
Czasami tylko ojciec da mi po głowie za jakieś głupie wypowiedzi i to wszystko. Tak naprawdę jesteśmy fajną i kochającą się rodziną.
Przyjedzie Pan na koniec roku do Polski?
Będzie z tym problem. W Anglii mamy zaplanowane na 25 grudnia i 1 stycznia dwa mecze. Jeśli nie przylecę, będą to pierwsze w moim życiu święta spędzone poza krajem. Może więc stać się tak, że cała rodzina zjawi się u mnie. Ale ja na pewno gotować nie będę! Powiem babci, żeby przygotowała coś dobrego.
A babcia pewnie wycina artykuły z gazet o swoim wnuku...
Ha, ha, ha. A skąd pan wie?! Tak, to prawda. Już powoli myślę o tym, by zlecić babci fuchę w postaci autoryzowania moich wywiadów. Bo wie o mnie dosłownie wszystko. Znajduję już u niej segregatory z moimi wypowiedziami.
Czy Pana życie pochłania tylko sport, czy dzieje się coś jeszcze?
Od pół roku mam nową sympatię. Sandra jest tyczkarką, trenuje na co dzień w Warszawie. Oboje jak na razie świetnie się dogadujemy. Wiemy, ile trzeba się poświęcić by coś w sporcie osiągnąć. Nawet nie planowaliśmy wspólnego Sylwestra. W Anglii liga gra bowiem bez przerwy, a ona zdaje się wybiera się na zimowe zgrupowanie.