<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Co do tego, jakie jest dzisiaj najsłynniejsze małżeństwo polskich mediów, nikt chyba wątpliwości nie ma. Tomasz i Hanna Lisowie są wciąż młodzi i piękni, a do tego coraz bogatsi, nic więc dziwnego, że ich dole i niedole ogrywane są na okrągło. I to nie tylko przez media zajmujące się analizą politycznych gierek w naszych telewizjach, ale i przez tabloidy. Jednak o ile kiedyś użalały się one nad losem biednej Kingi Rusin - byłej żony pana Tomka - która zmieniła się w polską ikonę kobiety skrzywdzonej, co to sobie jednak radę dała, to teraz głośno jest o krucjacie pani Hanny w TVP. Bo tam podobno wszystkie dyrektory drżą teraz ze strachu, czy w najbliższy poniedziałek pani Lisowa nie wybiegnie w trakcie „Wiadomości” z torebką.
Transfer słynnych małżonków do TVP wzburzył swego czasu salony i saloniki. Oto, według wszechpolskiej opinii, bojownicy mediów proplatformowych przeszli do mediów propisowskich. Sprowokowało to dyskusje najpierw o tym, ilu ludzi zrezygnowało z płacenia abonamentu na wieść, za ile prezes TVP postanowił ratować status quo, zatrudniając najbardziej zaangażowanego dziennikarza wrogiego obozu, a potem debaty, jak pan Tomasz poradzi sobie w telewizji, której, jak się wydawało, nie lubił szczerze. Na szczęście, radzi sobie nieźle. Czasami wychodzi z niego trochę odwrócony Jan Pospieszalski, ale z rzadka - problem raczej w tym, że część jego programów jest świetna, ale część to nudziarstwo. W każdym razie pana Tomasza zepchnęły w cień teraz boje jego żony o dziennikarską wolność i niezawisłość.
<!** reklama>Dosyć zabawnie to zresztą wygląda, bo dawny reżim zmiotły wybory, mamy nową władzę, więc teraz dziennikarka protestuje na przykład, że materiał nieodpowiednio akcentuje stanowisko rządu...
Jak na razie mieliśmy kłótnie o dwa materiały i demonstracyjną odmowę prowadzenia jednego z wydań „Wiadomości”, co wprawiło wszystkich w thrillerowy nastrój. Pani Hanna twierdzi, że nie pozwoli manipulować informacjami, a jej obrońcy krzyczą o łamaniu dziennikarskiej duszy przez ukrytych na zapleczu cynicznych redaktorów politykierów. Jej przeciwnicy wołają, że prezenter dziennika ma informować, a nie komentować informacje zgodnie ze swoimi poglądami, bo to jest właśnie sprzeniewierzenie się etyce dziennikarskiej. Do tego nie bardzo wiadomo, kto tak naprawdę bardziej chciał manipulować - pani Hanna czy jej oponenci. Jedno jest pewne. Prezes Urbański sądził, jak się wydaje, że zatrudniając Lisów okaże się liskiem chytruskiem, który upiecze kilka pieczeni na jednym ogniu. A teraz, kiedy zbliżają się rozstrzygnięcia dotyczące mediów publicznych, chciałoby się powiedzieć: masz chłopie placek. Bo prezes ma telewizję, w której nie bardzo wiadomo, co zrobi na wizji kosztująca krocie główna prezenterka najważniejszego dziennika. Co powie i czy w ogóle poprowadzi program. Cóż, w każdym razie oglądalność „Wiadomości” w poniedziałek wzrośnie.