W czasach PRL z upływem lat wykształcił się jednolity sposób obchodów pierwszomajowego Święta Pracy. Pochód ruszał zwykle kilka minut po godzinie 10 przed południem, po wysłuchaniu przemówienia aktualnego I sekretarza KC PZPR, nadawanego przez specjalnie w tym celu rozstawione na ulicach głośniki.
„Romet” na rowerach
Wcześniej, zwykle od godz. 9, gromadzono się na miejscach zbiórki wyznaczonych przeważnie na ulicach przylegających do trasy pochodu. Tam - bywało - sprawdzano obecność, kiedy ktoś wykazywał się wyjątkową gorliwością, rozdawano dowożone ciężarówkami i nyskami transparenty, portrety do niesienia, szturmówki, kwiaty i różne ozdoby, często pracowicie wykonywane w dniach poprzedzających święto. Na miejsce zbiórki dostarczano również sprzęt o większych gabarytach. Dobrze widziane były prezentacje wyrobów produkowanych przez poszczególne zakłady, bywało zatem, że na platformach wieziono maszyny, pracownicy Rometu jechali na rowerach i motorowerach, załoga Kabla demonstrowała gigantyczne szpule z przewodami, a „zachemowcy” nieśli najrozmaitsze produkty z pianki poliuretanowej.
Zobacz też jak zmieniała się ulica Gdańska
Spacer po dawnej Bydgoszczy - Gdańska [zdjęcia]
Uczestnicy pochodu defilowali jedną z głównych ulic miasta, witani i oklaskiwani przez zgromadzone wzdłuż trasy tłumy zaciekawionych mieszkańców. Szczególnie w czasach, kiedy nie było za wiele rozrywek a telewizja dopiero raczkowała, pochody pierwszomajowe były sporą atrakcją.
Gdańska i Jagiellońska
W Bydgoszczy „żelaznym” miejscem pochodu była najbardziej pryncypialna z ulic śródmieścia - Gdańska, zwana wówczas, nomen omen, Alejami 1 Maja. Honorowa trybuna budowana była najpierw na pl. Wolności, później przed siedzibą ówczesnej rozgłośni Polskiego Radia na rogu ul. Słowackiego. Jednak w 1981 roku zapadła decyzja, że i w tej sprawie musi dojść do „odnowy”. Centrum obchodów 1 Maja przeniosło się na ul. Jagiellońską, gdzie nieco wcześniej zbudowano okazałą siedzibę Komitetu Miejskiego PZPR. Obok budynku, na placu przed gmachem NOT-u ustawiano okazałą trybunę, na której mieściło się jednocześnie kilkadziesiąt osób. Drobiazgowo ją wcześniej sprawdzano, czy nie widać aktu sabotażu, dyskretnie też strzegło ją SB.
Kwiatki dla weteranów
Z chwilą rozpoczęcia przemarszu trybuny zawsze były puste. Upoważnieni do zajmowania miejsca na nich - działacze partii i dwóch stronnictw, tzw. działacze społeczni, przedstawiciele wojska, milicji, różnych organizacji, a także „weterani ruchu robotniczego” ustawiali się szpalerem w poprzek ulicy, na dane hasło ruszali do przodu i po przejściu kilkunastu kroków dostojnie wchodzili po schodkach na trybunę. Tam odbierali hołdy defilujących i naręcza kwiatów wręczanych przeważnie przez dzieci i młodzież.
Dalsza część artykułu na kolejnej stronie
Pogoda na 1 maja
Żużlowcy na motorach
- W dzieciństwie bardzo lubiłem chodzić na pochody, bo było tam mnóstwo ciekawych rzeczy do obejrzenia - wspomina Andrzej Romanowski. - Najciekawsze były przemarsze sportowców. Piłkarze Polonii i Zawiszy podbijali na jadących platformach piłkę, żużlowcy prezentowali motocykle. Kiedy byłem w piątej klasie podstawówki, po raz pierwszy sam brałem udział w pochodzie, tak nam nakazała wychowawczyni, która na miejscu zbiórki z dziennikiem sprawdzała obecność. Potem, w liceum, zawsze zaczynało się od sprawdzenia obecności i rozdawania szturmówek i transparentów. Zwykle z kolegami, wykorzystując ten moment, dawaliśmy „dyla” i tak się nasz obywatelski obowiązek w tym dniu kończył.
Zabawy na „dechach”
Czas po zakończeniu pochodu jego uczestnicy z reguły wspominali najmilej. Tylko nieliczni udawali się bezpośrednio do domów, większość zaglądała do znajdujących się w pobliżu trasy pochodu sklepów spożywczych, wyjątkowo obficie tego dnia - jak na owe czasy - zaopatrzonych. M.in. była szansa trafić na sprzedawane tego dnia deficytowe parówki. Były też często takie rarytasy jak wyroby czekoladowe i cytrusy, a w czasach Gierka - nawet banany. Dla dzieci były jeszcze lody, oranżada, wata cukrowa i baloniki na druciku, które można było nabywać na niezliczonych jarmarcznych stoiskach. Dorośli mogli liczyć na obecność w sklepach piwa, którego sprzedaż można było prowadzić dopiero po zakończeniu pochodu.
Po obiedzie „lud”, który tak dobrze spisał się przed południem, masowo uczestnicząc w pochodach, mógł wybrać się na liczne osiedlowe tzw. zabawy ludowe na „deskach”, czyli zmontowanych dzień wcześniej tanecznych parkietach.