Prezes PZLA Jerzy Skucha, po posiedzeniu zarządu związku w nowej kadencji, przyznał, że w przede wszystkim liczą się medale olimpijskie.
Pierwsze po zjeździe sprawozdawczo-wyborczym Polskiego Związku Lekkiej Atletyki obrady 21-osobowego zarządu zdominowały sprawy personalne. Jednak, jak wyjaśnił na konferencji prasowej Jerzy Skucha, nie był to mechaniczny podział stanowisk, ale przypisanie danym osobom zakresu ich obowiązków.
- Nie będzie tak w tej kadencji, że wszyscy będą czekali na ruch prezesa. Każdy może i powinien nawet działać samodzielnie i ponosić odpowiedzialność w granicach swych kompetencji - podkreślił.
Wiceprezesami zostali między innymi: ds. organizacyjno-finansowych Krzysztof Wolsztyński, ds. promocji i marketingu Sebastian Chmara (obaj z Bydgoszczy).
Do pełnego, 7-osobowego składu prezydium wg statutu brakuje sekretarza generalnego. Zgodnie z ministerialnym zarządzeniem wybór - tak jak i na szefa szkolenia - nastąpi w drodze konkursu.
<!** reklama>W składzie zarządu nie ma wiceprezesa ds. szkoleniowych. Jerzy Skucha, który w przeszłości był szefem szkolenia PZLA, wyjaśnił: - Moje wiadomości i zakres wiedzy z tej dziedziny stworzyłyby sztuczną barierę. Dlatego zarząd przyjął takie rozwiązanie, że osobą numer jeden będzie szef szkolenia, a ja tę działkę będę jedynie nadzorował.
Skucha chce wykorzystać dla dobra lekkiej atletyki wszystkich członków zarządu (m.in. Robert Korzeniowski został pełnomocnikiem PZLA ds. kontaktów międzynarodowych - IAAF, EA).
Jak powiedział Jerzy Skucha: - Można pracować i działać jak najlepiej, dawać z siebie wszystko, mieć piękne obiekty i dobrą kadrę zawodniczo-trenerską, dyscyplina może cieszyć się wielką popularnością, to jednak w ogólnym bilansie liczą się tylko medale, i to olimpijskie. Z takich to krążków związek jest rozliczany.
Prezes PZLA złożył deklarację, że wszystkie działania szkoleniowe będą podporządkowane najbliższym igrzyskom w 2012 roku w Londynie.