https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taaka ryba znów na haczyku?

Roman Such
Wiemy, wiemy, jest pełnia lata, a my o sylwestrze. Kiedy w tanecznych salach strzelają korki od szampana, nad Drwęcą w ciszy i na mrozie wędkarze rozpoczynają polowanie na trocie.

Wiemy, wiemy, jest pełnia lata, a my o sylwestrze. Kiedy w tanecznych salach strzelają korki od szampana, nad Drwęcą w ciszy i na mrozie wędkarze rozpoczynają polowanie na trocie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 93465" sub="Tego szczupaka udało się wyłowić bydgoskiemu wędkarzowi. Dużych ryb ma być w naszych akwenach coraz więcej / Fot. Tadeusz Pawłowski">O północy mija bowiem zakaz połowu tych atrakcyjnych ryb z gatunku łososiowatych. Z całej Polski w okolice Lubicza zjeżdżają wówczas zapaleńcy, by móc się pochwalić rybą wysoko notowaną w wędkarskim światku. Najlepiej - pierwszą wyciągniętą w Nowym Roku.

Winne kormorany?

Jakie ryby są w jeziorach i rzekach Kujaw i Pomorza?Arkadiusz Nicpoń, dyrektor Polskiego Związku Wędkarskiego w Bydgoszczy, zapewnia, że ryb jest więcej niż kiedyś. Sam ma swoje ulubione miejsce na Brdzie. I jeśli nawet wraca z pustą siatką, to widzi, jak inni wyciągają pstrągi. Mirosław Purzycki, prezes toruńskich wędkarzy, wylicza, że przed kilku laty, kiedy PZW przejmował gospodarstwa rybackie, siecią wyciągano rocznie 200 ton ryb. A teraz tylko jedną czwartą tego. Odłowy ograniczono, są zdecydowanie mniejsze, więcej ryb pozostaje dla wędkarzy. W prezesowsko-dyrektorskim towarzystwie tylko Bogusław Tomaszewski z Włocławka, który przedstawia się jako wędkarz o najdłuższym stażu w swoim okręgu, utyskuje, że kiedyś ryb było więcej i trafiały się większe sztuki. On sam na Głuszczynie dostał 6-kilogramowego szczupaka, a na Mazurach 20-kilogramowego, ale było to tak dawno, że nie warto wspominać. Jego zdaniem, wszystkiemu winne są kormorany, które niebywale rozpleniły się nad naszymi wodami i wyrządzają niewyobrażalne spustoszenie wśród wszystkiego, co pływa.

<!** reklama>Na internetowych stronach okręgów wędkarskich można przeczytać sprawozdania z zarybień. Liczby są imponujące. Bez przesady można powiedzieć, że miliony złotych idą do wody. Pieniądze, jakie ktoś jest gotów wydać na zarybianie, są decydującym argumentem w konkursach na wydzierżawienie wód, organizowanych przez Zarządy Gospodarki Wodnej. Częściowej odpowiedzi na pytanie o taaakie ryby możemy się doszukać też w rejestrze połowów. Każdą złowioną sztukę wędkarze winni odnotować w specjalnym wykazie przesyłanym na koniec roku do swojego okręgu. Niektórzy zżymają się na tę, ich zdaniem, niepotrzebną biurokrację, nieliczni (w okręgu toruńskim około 15 procent) skrupulatnie wypełniają ankiety. Na ich podstawie specjaliści z Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie prezentują rybostan naszych rzek i jezior i kreślą portret statystycznego wędkarza, wyliczając, ile czasu spędza nad wodą i ile ryb przynosi w koszyku. Z ankiet wynika, że w sezonie 2006 wędkarze z okręgu toruńskiego wyłowili ponad 42 tony ryb, co po uwzględnieniu procentowego zwrotu ankiet, pozwala oszacować rzeczywisty połów na poziomie 300 ton ryb. Królują płoć i leszcz (58 procent). Na podstawie oddanych ankiet stworzono też szczegółowy opis wszystkich ważniejszych łowisk. Dane zebrane od wędkarzy pozwalają uchwycić zmiany i opracować program zarybień.

Jesiotr z nadajnikiem

Od kilku lat w naszym województwie realizowany jest ogólnopolski program przywracania troci. Jeszcze niedawno te ryby były rzadkością. Na jeszcze większą skalę rozpisano program restytucji jesiotra, prawdziwego giganta wśród ryb. Pod koniec XIX wieku przy ujściu Wisły do Bałtyku wyławiano rocznie 130 tysięcy ton tych bardzo wówczas popularnych i tanich ryb, tak dużych, że sprzedając cięto je na plastry. Ostatni wielki jesiotr wyłowiony w 1996 roku z Bałtyku w Estonii ważył 135 kilogramów i miał prawie trzy metry długości. Jesiotry na tarło płynęły w głąb lądu, w górę rzek.

Od trzech lat z ikry jesiotra ostronosego przywożonej z Kanady przez prof. Ryszarda Kolmana z Olsztyna w naszym ośrodku zarybieniowym w Grzmięcy na Pojezierzu Brodnickim udało się wyhodować narybek, który dwa razy w roku wpuszczano do Drwęcy z nadzieją, że za kilka lat dorosłe osobniki wrócą na tarło w rodzinne strony. Niektóre małe jesiotry wyposażono w bardzo precyzyjne nadajniki telemetryczne, pozwalające prześledzić wędrówki ryb. Nadajnik kosztuje około 250 dolarów, a cena odbiornika odpowiada cenie dobrego samochodu. Zebrane do tej pory dane są obiecujące. Zarysowują się duże szanse powrotu jesiotrów do Wisły, Drwęcy, a także do zlewni Drawy.

Mówiono o tym od wielu lat, ale właśnie w tych dniach w Grzmięcy rozpoczyna się budowa ośrodka produkcji jesiotra bałtyckiego z prawdziwego zdarzenia. Powstanie hala o powierzchni 1200 m kw., zamknięte ciągi technologiczne będą wypełnione wodą z licznych studni głębinowych. Jak zapewnia Krzysztof Lewandowski, zastępca dyrektora PZW w Toruniu, każdy będzie wyposażony w minioczyszczalnię, system natleniający i urządzenia monitrujące parametry fizykochemiczne wody.

„Porodówka” XXI wieku

Poza okresem produkcji jesiotra, w Grzmięcy prowadzony będzie rozród i podchów brzany, certy, świnki, a także łososia i troci. Na te ryby jest duże zapotrzebowanie wśród użytkowników wód z całego kraju. Co ważne, przy tej „rybnej porodówce” powstaną sale wykładowe i konferencyjne, muzeum przyrodnicze i - wspólnie z dyrekcją mieszczącego się naprzeciwko Brodnickiego Parku Krajobrazowego - prowadzone będą zajęcia edukacyjne dla turystów i młodzieży. W przyszłości powstanie tu także ośrodek dla wędkarzy niepełnosprawnych. Koszt tej inwestycji, która ma być zakończona już w przyszłym roku, szacuje się na 3,5 mln złotych, z czego lwią część pokryją dotacje, także unijne. Tak więc w naszym regionie powstaje ośrodek zarybieniowy na niespotykaną dotychczas skalę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski