https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szwejki z Polski

Jarosław Reszka
Przez pierwsze dwa tygodnie nowego roku próżno wypatrywać w wypożyczalniach nowości filmowych. Prawie nic pod tym względem nie zmienia się od lat. Najwyższy czas, by któryś z dystrybutorów zauważył niszę i wbił się w okolice sylwestra z jakąś premierą jak petarda. Na razie pozostaje odgrzewanie przedświątecznych kotletów, w ramach czego polecam polską komedię „Operacja Dunaj”. Na dużym ekranie film pojawił się w środku lata, nie sądzę więc, by wiele osób miało sposobność go obejrzeć.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Przez pierwsze dwa tygodnie nowego roku próżno wypatrywać w wypożyczalniach nowości filmowych. Prawie nic pod tym względem nie zmienia się od lat. Najwyższy czas, by któryś z dystrybutorów zauważył niszę i wbił się w okolice sylwestra z jakąś premierą jak petarda. Na razie pozostaje odgrzewanie przedświątecznych kotletów, w ramach czego polecam polską komedię „Operacja Dunaj”. Na dużym ekranie film pojawił się w środku lata, nie sądzę więc, by wiele osób miało sposobność go obejrzeć.

<!** reklama>Nie jest to zresztą typowa polska komedia. Ani romantyczna, ani kryminalna, a i uśmiech pokazuje jakby trochę przez łzy. Nakręcił ją Jacek Głomb, dyrektor teatru w Legnicy, na planie filmowym zatrudniając, oprócz Zbigniewa Zamachowskiego, Macieja Stuhra i Tomasza Kota, czeskich aktorów, a w tym gronie i oscarowego reżysera („Pociągi pod specjalnym nadzorem”) Jirziego Menzla. Grający u Głomba dróżnika i piwnego filozofa Menzel pamięta inwazję wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r. Był wtedy w Pradze, między mieszkańcami, którzy grozili czołgom pięściami. Dziś uważa, iż to trochę hańbiące, że ten film robią Polacy, a nie Czesi. Nie jestem jednak przekonany, czy Polacy powinni być dumni z „Operacji Dunaj”. Opowieść zaczyna się kiepsko, by później nabrać wigoru i artystycznego poloru, lecz wyżyn nie sięga w żadnym punkcie i pod żadnym względem. Widać interesującą intencję: na ważne, ale słabo dotąd wykorzystane w sztuce wydarzenie historyczne rzucamy specyficzne poczucie humoru, które w wydaniu Czechów i Polaków nie jest znów tak odległe. Porównajmy np. książki i ekranizacje filmowe utworów Haszka czy Hrabala z „CK Dezerterami” lub „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Czyż bohatera tego ostatniego filmu, Franka Dolasa, nie można uznać za wcielenie dobrego wojaka Szwejka, wysłanego na front następnej wojny?

Do tych skojarzeń należy dodać jeszcze jedno, oczywiste: „Czterej pancerni i pies”. Załoga czołgu T-34 „Biedroneczka”, najważniejsi bohaterowie „Operacji Dunaj”, to czterej pancerni w krzywym zwierciadle i bez psa. Film według scenariusza płk. Przymanowskiego mocno oddziaływał na postrzeganie historii przez chłopców z lat 60. Propagandową trutką osłabione są też mózgi załogi „Biedroneczki”. Trzeźwieją dopiero w zetknięciu z konkretnymi Czechami. Na tym samym polu zderzają się też obiegowe sądy o Polakach, skłonnych do bitki jeźdźcach bez głowy, i Czechach - miłujących wygodne życie „racjonalistach” podszytych tchórzem, niezdolnych do skutecznej obrony ojczyzny. Wiele tu wyśmienitych pomysłów, ale film je słabo wykorzystuje. Bardziej niż na duży ekran pasuje na produkcję telewizyjną, w stylu „Kabareciku” Olgi Lipińskiej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski