Do zdarzenia, które zaskoczyło niemałą część policjantów Komisariatu Szwederowo, miało dojść ostatniego dnia lipca. Norbert K., funkcjonariusz tamtejszego wydziału kryminalnego wracał po służbie do domu - szedł m.in. ulicą Ujejskiego. Tam miało dojść do zdarzenia, które określone zostało przez prokuratora jako gwałt. Policjant najpierw miał klepnąć idącą przed nim 27-letnią kobietę w pośladek, a potem siłą wciągnąć w pobliskie chaszcze. Tam wsadził rękę w jej majtki...
Kobieta tymczasem... zaproponowała policjantowi stosunek seksualny - u niej w domu. Mieszkała niedaleko miejsca, gdzie została zaatakowana. Policjant przystał na propozycję. Czekał pod jej blokiem kilkanaście minut.
Potem zorientował się, że może to być pułapka. Nie mylił się, bo napadnięta powiadomiła policję. Funkcjonariusze - poznawszy rysopis podejrzanego - zaczęli przeszukiwać okolicę, obejrzeli także zapisy z monitoringu. Dopiero podczas ostatniej z tych czynności zobaczyli, że... szukają własnego kolegi. Jego zatrzymanie było kwestią czasu.
Sąd zajął się sprawą minionej środy. Kobieta była pod ochroną policji, bo zatrzymany mógł skłaniać ją do zmiany zeznań.
On sam twierdzi, że nikogo nie zgwałcił, a 27-latka sama go prowokowała. Sąd aresztował policjanta na 2 miesiące.
- Przy zarzutach prokuratorskich natychmiast wydawany jest rozkaz o zawieszeniu policjanta w czynnościach. Drugim działaniem jest automatyczne wszczęcie postępowania dyscyplinarnego - wyjaśnia Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego bydgoskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. - Tak też było i w przypadku policjanta z komisariatu Szwederowo.