MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szpital „Biziela” ściga pacjentkę, bo twierdzi, że nie miała ubezpieczenia. „Jurasz” nie chce ani złotówki

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
W "Juraszu" pani Grażyna spędziła więcej czasu, ale tam uznano jej ubezpieczenie
W "Juraszu" pani Grażyna spędziła więcej czasu, ale tam uznano jej ubezpieczenie Tomasz Czachorowski
Pani Grażyna ma 700 zł emerytury, ale 200 zł musi dziś oddawać szpitalowi. Bo ten uznał, że cztery lata temu, kiedy ratował jej życie, nie była ubezpieczona.

- Już nie mam siły ani na służbę zdrowia, ani na to nasze państwo, w którym z człowiekiem można zrobić, co tylko się chce... - mówi Grażyna Jaskulska, mieszkanka bydgoskiego Wzgórza Wolności.
[break]

Jej dramat zaczął się w 2010 roku, kiedy trafiła do szpitala. - Byłam w bardzo ciężkim stanie przedzawałowym - opowiada - Odwieziono mnie do Szpitala Uniwersyteckiego im. Biziela. Tam przez godzinę ratowano mi życie...

Potem chorą przetransportowano do szpitala im. Jurasza. Tam wszczepiono jej stenty. - Z „Jurasza” wyszłam po dziesięciu dniach - mówi.

Zapłata w całości - bez odsetek

Pani Grażyna jest już na emeryturze, ale dodatkowo pracuje. Z emerytury ma 700 złotych. I wszystko byłoby niemal dobrze, gdyby nie to, że do jej drzwi niedawno zapukał... komornik.

- Okazało się, że szpital „Bizela” po 4 latach domaga się zwrotu kosztów mojego godzinnego pobytu u nich - mówi zrozpaczona kobieta. - Koszty ratowania mnie w 2010 roku oszacowano na 8 tysięcy złotych i tyle mam oddać. Do tego dochodzą odsetki. Komornik zajął mi z emerytury 200 złotych. Trudno mieć do niego pretensje, bo działa na podstawie wyroku sądowego.

Pani Grażyna wystąpiła o anulowanie długu, pisała też do rzecznika praw i ministerstwa. Wszędzie odchodzi z kwitkiem z powodu... prawomocnego wyroku egzekucyjnego. - W ostatnim piśmie „Biziel” informuje mnie, że w przypadku zapłaty całości, umorzy mi odsetki. Tylko skąd mam wziąć takie pieniądze? Przecież nawet w ratach będę taką kwotę oddawała do końca życia... - mówi.

Najlepsze w tej całej historii jest jednak to, że pani Grażyna podczas pobytu w Bizielu... była ubezpieczona!
- Miałam dowód osobisty i wtedy jeszcze wymaganą książeczkę ubezpieczeniową - pamięta szczegółowo. - Składki zdrowotne były opłacane przez cały czas. W szpitalu była przy mnie rodzina, mąż, córka i zięć. Nikt z personelu nie miał najmniejszych wątpliwości, że wszystko jest w porządku...

Absurd sytuacji jest tym większy, że Szpital Uniwersytecki im. Jurasza, do którego pani Grażyna trafiła na 10 dni, uznał dokumenty za wystarczające i nie domaga się od niej ani złotówki!

Może nie było odwołania?

Próbowaliśmy w szpitalu „Biziela” wyjaśnić przypadek pani Grażyny. Bez skutku. - Nie mogę na temat konkretnego przypadku mówić, bo w grę wchodzi ochrona danych osobowych, nie wolno mi łamać prawa - mówi Kamila Wiecińska, rzecznik „Biziela”. Podkreśla jednak: - Przypadki, w których domagamy się zwrotu kosztów zabiegów czy leczenia, pochodzą z minionych lat, kiedy nie można było natychmiast weryfikować informacji, czy pacjent jest ubezpieczony, czy nie. Ważne w tych postępowaniach jest jedno - na każdym z jego etapów pacjent ma prawo od decyzji się odwołać i odwołanie to jest rozpatrywane. Być może w tym konkretnym przypadku takich odwołań po prostu nie było, więc sprawa finalnie trafiła do komornika.
W szpitalu „Biziela” rocznie jest około trzydziestu przypadków, w których lecznica domaga się zwrotu kosztów pobytu nieubezpieczonego pacjenta. W innych szpitalach jest podobnie.

Od początku tego roku ubezpieczenia pacjentów na miejscu w placówkach weryfikuje system eWUŚ. Jeżeli ktoś nie jest ubezpieczony, dostanie ze szpitala fakturę. A koszty są różne - wizyta u lekarza internisty to 50 zł, ale wycięcie wyrostka robaczkowego czy pęcherzyka żółciowego to koszt rzędu 2400-3600 zł. Operacja po złamaniu kości udowej - 4500 zł.
Kujawsko-pomorski NFZ chce odzyskać w sumie 7,5 mln zł od nieubezpieczonych. Wszczęto 800 postępowań o zwrot kosztów leczenia. Procedurę wszczyna się, kiedy dług przekracza 100 zł - do tej kwoty koszty windykacji są wyższe niż dług. Rekordzista z województwa musi zapłacić prawie 300 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!