Frank Morey & His Band zapraszają we wtorek, 27 lipca, o godz. 19.00 na BAL-ową scenę Rybiego Rynku.
<!** Image 2 align=none alt="Image 153911" sub="Frank Morey nie tylko śpiewa, ale również gra na harmonijce i gitarze / Fot. Archiwum">Podobno głosy z chrypką są w cenie, a skoro tak, to trudno się dziwić, że koncerty Franka Moreya na brak publiczności nie narzekają. Dodatkowo, choćby dzięki ulubionemu kapeluszowi, jak ulał wpasowuje się on w ogłoszone właśnie trendy na męskich retroseksualnych, którzy zdetronizowali metroseksualnych gogusiów. Nawet jeśli ten ostatni argument nie leży w ogóle w zainteresowaniach artysty...
<!** reklama>Sądząc po dawce autoironii i dystansie do otaczającego świata prezentowanych w autorskich utworach Moreya - modowe rankingi go nie wciągają. Co innego surowa, bluesowa opowieść o życiu, czasem złagodzona folkiem, kiedy indziej przyprawiona rockową drapieżnością. I jest coś w tym, że krytycy mawiają o Franku Moreyu, że to skrzyżowanie Waitsa i Cohena. Czasem przyrównują go do Dylana czy nawet Johnny Casha. Czy ma to większy sens, skoro Morey - oprócz znanych coverów - śpiewa jednak głównie własny repertuar. Bydgoska publiczność mogła się zresztą o tym przekonać jesienią 2007 roku, gdy podczas swojej pierwszej trasy po Polsce, odwiedził bydgoskie Drums Fuzje.
Teraz wystąpi jako Frank Morey Band, w którym lider nie tylko śpiewa, ale jest niczym multiinstrumentalista, bo gra na harmonijce i gitarze. Kontrabas w bandzie okupuje Matt Murphy, a Scott Pittman zasiada za starą, do niczego niepodobną, ale za to generującą oryginalne dźwięki, perkusją. (k)
