Szkolenie asertywności z klasą

Mówi się, że „wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie rozpoczyna się wolność drugiego człowieka”. Trudno się z tym nie zgodzić, kiedy ktoś próbuje zdominować osobistą przestrzeń prywatną lub publiczną. Mowa o zwyczajnych codziennych sytuacjach.

<!** reklama>

Kiedy na przykład w upalny dzień w autobusie podchmielony jegomość usiądzie obok, a jego nieprzyjemny zapach zatruwa resztki powietrza. Pozostali pasażerowie skazani są na prawdziwą udrękę, a ich reakcje bywają różne. Mamy do wyboru ucieczkę albo zdecydowaną rekację. Byłam kiedyś świadkiem sytuacji, kiedy kierowca zatrzymał autobus i nie przebierając w słowach wyrzucił niechcianego pasażera. Z jednej strony pojawiło się poczucie ulgi, z drugiej, wyrzuty sumienia, bo padło przecież sporo obraźliwych słów pod adresem jegomościa. Zupełnie inny model zachowań deklarują bydgoscy urzędnicy. Podobno w ratuszu nawet najbardziej nieznośny petent spotka się z anielską cierpliwością pracowników urzędu. Chyba że straci panowanie nad sobą i konieczna okaże się interwencja ochrony. A wszyscy wiemy, że zbytnia uległość „pani przy biurku” też potrafi irytować. Dlatego podsumowując - chyba każdy pracownik tzw. przestrzeni publicznej powinien przejść szkolenie asertywności z klasą, a wszystkim pozostałym pozostaje życzyć dobrego dnia i dystansu do nieznośnych osobistości, które stają na naszej drodze.