https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szarża ułańska i inne bujdy

Krzysztof Błażejewski
Polski kawalerzysta, próbujący lancą przebić pancerz czołgu, bohaterstwo majora Sucharskiego, dowódcy Westerplatte, wojenne dokonania Mariana Buczka... Wszyscy słyszeliśmy o tych zdarzeniach, ale nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, że z prawdą mają one niewiele wspólnego.

Polski kawalerzysta, próbujący lancą przebić pancerz czołgu, bohaterstwo majora Sucharskiego, dowódcy Westerplatte, wojenne dokonania Mariana Buczka... Wszyscy słyszeliśmy o tych zdarzeniach, ale nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, że z prawdą mają one niewiele wspólnego.

<!** Image 2 align=right alt="Image 134123" sub="Major Henryk Sucharski (pierwszy od lewej), słynny dowódca Westerplatte. Dziś wiadomo, że Sucharski załamał się psychicznie i dowodzenie placówką przejął kpt. Franciszek Dąbrowski. Poniżej: szarża pod Krojantami, kadr z filmu „Lotna”.">Niedawno pisaliśmy o kontrowersjach, które wciąż budzi polska szarża ułańska pod Krojantami 1 września 1939 roku. Ta bitwa to kolejny przykład tego, jak bardzo zakorzenione są w naszej świadomości obiegowe, stworzone przed laty mity, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością.

Prawda o majorze Sucharskim

Obraz szarży pod Krojantami, kiedy to polska kawaleria miała lancami atakować niemieckie czołgi, wymyślił na początku lat 60. XX wieku pisarz Wojciech Żukrowski w powieści „Lotna”. Upowszechnił go Andrzej Wajda w swojej ekranizacji tego dzieła pod tym samym tytułem.

To tylko jeden z całej serii mitów obecnych w świadomości Polaków. Najwięcej z nich dotyczy okresu II wojny światowej.

<!** reklama>- Mit o szarży ułanów na czołgi zrodził się właściwie w urzędzie propagandy Trzeciej Rzeszy, kierowanym przez Josepha Goebbelsa - mówi prof. dr hab. Aleksander Lasik, historyk i socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Niemcy nie spodziewali się, że straty wojsk niemieckich podczas ataku na Polskę we wrześniu 1939 roku będą tak duże. Trzeba było znaleźć jakieś wytłumaczenie. Wymyślono więc historyjkę o tym, jak to Polacy walczyli z największą determinacją, porywając się nawet z szablami na czołgi. Ten mit został potem chętnie przejęty przez powojenne polskie władze, głoszące, że w 1939 roku żołnierz polski chciał się bić, tylko ta paskudna sanacja nie dała mu do ręki broni. Jeśli się to przez dziesiątki lat powtarzało, powielało w szkolnych podręcznikach, książkach i filmach, zwłaszcza w czasach, kiedy istniały monopol na głoszenie jedynej słusznej prawdy i cenzura, nie ma praktycznie żadnej szansy na przełamanie tego stereotypu przez kolejne dziesiątki lat.

<!** Image 3 align=left alt="Image 134123" >Podobna była geneza mitu o majorze Henryku Sucharskim, słynnym dowódcy Westerplatte. I jego postawa miała w okresie PRL-u zaświadczać o bohaterstwie i niezłomnej postawie tzw. prostego żołnierza w kontraście z tchórzliwym i niezdolnym do działania dowództwem. Dziś wiadomo, że mjr Sucharski już pierwszego dnia wojny załamał się psychicznie i dowodzenie placówką przejął kpt. Franciszek Dąbrowski.

- To Dąbrowski podjął decyzję o walce - potwierdza Aleksander Lasik. - Obrona Westerplatte trwała tylko siedem dni. To dlatego, że Dąbrowski, jak wszyscy w Polsce, czekał na realizację gwarancji Brytyjczyków i Francuzów. Kiedy nie doczekał się tej pomocy, poddał Westerplatte. Jego decyzja o walce wcale nie była samobójcza, jak to niekiedy sugerowano. Zdobycie tego typu placówki było bardzo trudne, podobnie jak Helu, który bronił się aż do 2 października. Jednocześnie warto podkreślić, jak bardzo fair wobec Sucharskiego zachował się Dąbrowski. Nigdy nie wyznał, jak to naprawdę było. Dlatego mamy w Polsce ulice i place imienia Sucharskiego i zapewne ani jednej ulicy Franciszka Dąbrowskiego.

<!** Image 4 align=right alt="Image 134123" sub="Twórcą mitu o wyjątkowej roli Polaków w zdobywaniu Monte Cassino był Melchior Wańkowicz">Odwaga Mariana Buczka

Twórcą mitu o obronie Westerplatte był Melchior Wańkowicz. Pisarz ma na koncie również wiele innych, choćby o Monte Cassino.

- Przecież tak naprawdę Polacy nie zdobyli tego szczytu dlatego, że nikt inny nie był w stanie tego dokonać - mówi Lasik. - Tak się po prostu złożyło, że żołnierze gen. Andersa brali udział w ataku, który okazał się ostatnim i decydującym. Na zdobycie tej twierdzy „pracowało” w sumie wiele armii.

Mówiąc o II wojnie światowej, trzeba jeszcze wspomnieć o micie wspaniałego partyzanta mjra Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, który - z punktu widzenia prawa międzynarodowego - stworzył prywatną armię i nie chciał się nikomu podporządkować, nawet Związkowi Walki Zbrojnej, przekształconemu później w Armię Krajową.

Starsi czytelnicy pamiętają zapewne z lat szkolnych czytankę o Marianie Buczku, wybitnym przedwojennym działaczu komunistycznym. Autorem opowieści był pisarz Stanisław Stampf’l, znany dobrze milionom Polaków za sprawą udanej adaptacji dla młodzieży powieści Daniela Defoe „Przypadki Robinsona Crusoe”.

<!** Image 5 align=left alt="Image 134123" sub="Legendę obrony Gdyni przez Czerwo-nych Kosynierów wymyślił K.Rusinek">Zarówno Stampf’l, jak i wielu innych twórców, dał się namówić do wzięcia udziału w wielkiej propagandowej akcji wyszukującej w latach 50. narodowych bohaterów o komunistycznym rodowodzie. Dlatego w historii stworzonej przez Stampf’la Buczek udaremnia perfidny plan strażników więzienia w Rawiczu, którzy ponoć przed swoją ucieczką „poprosili” hitlerowców o odpowiednie zajęcie się więźniami, a następnie wraz z zastępem ochotników rusza pieszo i bez broni do Warszawy. Po drodze spotyka rozbity oddział wojska, nad którym przejmuje dowodzenie. Sam ginie, ale wcześniej wlewa w serca żołnierzy optymizm i prowadzi ich do zwycięskiego boju, przywracając morale w szeregach polskiej armii i wiarę, że nie wszystko stracone.

W podobny sposób kreowano mityczne opowieści o takich bohaterach jak Marceli Nowotko, Karol Świerczewski, Janek Krasicki, czy Hanna Szapiro.

Dziedzictwem po PRL-u jest także mit o znaczących dokonaniach Czerwonych Kosynierów, broniących we wrześniu 1939 roku Gdyni. Do 1989 roku jedna z głównych ulic Gdyni, obecna Morska, nosiła imię tej organizacji.

- Wymyślił to Kazimierz Rusinek, przedwojenny komunista, w czasie wojny więziony razem z Józefem Cyrankiewiczem w Mauthausen, a po wojnie prominentny działacz PZPR - wyjaśnia Aleksander Lasik. - Rusinek stworzył tę legendę dla własnej chwały i na potrzeby osobistej kariery, bowiem przedstawiał się po wojnie jako były dowódca właśnie Czerwonych Kosynierów.

Większość współcześnie funkcjonujących mitów tworzona jest przez polityków, którzy starają się w ten sposób wzmacniać własną ideologię i przekonywać do głoszonych przez siebie racji. Co ciekawe, mity te, na ogół mają dłuższy żywot niż ich twórcy, a nawet epoki, w których powstały. Jedną z klasycznych tego typu legend jest powtarzana w Niemczech historia o Żydzie, który rzekomo wbił Niemcom nóż w plecy w 1918 roku, kiedy praktycznie mieli już wygraną wojnę.

Dobrym przykładem na funkcjonowanie mitów jest istniejący od lat spór między Polską i Rosją. Nasi wschodni sąsiedzi mają wyraźną tendencję do wybiórczości. Państwo rosyjskie chce być i uważa się za sukcesora Związku Radzieckiego. Ale tylko w tym, co chwalebne.

Rosjanie nie chcieli wracać

Roman Rudenko, naczelny prokurator ZSRR, jeden z czterech głównych oskarżycieli w procesie norymberskim, na tamtej sali sądowej, mord w Katyniu, przypisując go Niemcom, wyraźnie nazwał ludobójstwem. Teraz, kiedy świat już nie wierzy w winę Niemców, przestało to być dla Rosjan wielką zbrodnią... Podtrzymują za to mit o wymordowaniu w Polsce kilkuset tysięcy jeńców radzieckich po wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku, choć w tym akurat przypadku wszystkie dokumenty są łatwo dostępne. O tym, że wielu z nich nie chciało w ogóle wracać do ojczyzny, Rosjanie jakoś nie chcą mówić...

- Mity historyczne rodzą się w każdej epoce - uważa Aleksander Lasik. - Świat, który nas otacza, często wydaje się niezrozumiały. Ludzie czasami wolą nawet tworzyć mity, niż wyjaśniać rzeczywistość, bowiem legendy mają to do siebie, że upraszczają nieraz bardzo skomplikowane zjawiska, a zatem kuszą, zwalniają od myślenia.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski