Jan Wesołowski z rodziną mieszka przy ul. Sztumskiej na Miedzyniu. Jego dom znajduje się w głębi ulicy. Do posesji prowadzi wąska odnoga, która ma status drogi publicznej. Kanalizacja biegnie jedynie wzdłuż głównego ciągu ulicy Sztumskiej i nie dochodzi do posesji Wesołowskich. Przez to nie mogą oni podłączyć się do sieci wodociągowej.
- Chyba, że na własny koszt przeprowadzimy inwestycję na drodze publicznej, co jest niezgodne z prawem. Do tego namawiają nas urzędnicy. Nie chcą uznać naszej racji, że wodociągi mają obowiązek doprowadzić kanalizację do granicy naszej działki. Walczymy o to od blisko dwudziestu lat. Ratusz i wodociągi ślą do nas listy, mam już ich ponad dwadzieścia, ale przyłącza jak nie było, tak nie ma. Musimy korzystać z szamba. Zimą beczkowóz o mały włos się u nas nie zakopał. Ledwo wjeżdża do nas przez wąską ulicę. Szambo to drogie i nieekologiczne rozwiązanie. Ochrona środowiska straszy nas karami za brak kanalizacji - wyjaśnia Jan Wesołowski. Jest emerytem. Nie stać go, aby zapłacić 10 tys. zł za budowę kanalizacji. - Tu chodzi też o zasady. To obowiązek miasta - dodaje.
Światełko szybko zgasło
Po wielu latach próśb, w 2013 roku wydawało się, że problem uda się rozwiązać. Pan Jan otrzymał z wodociągów pismo z zapewnieniem, że „budowa sieci kanalizacyjnej i sanitarnej w drodze dojazdowej do posesji przewidziana jest w roku 2014” - napisał Włodzimierz Smoczyński, dyrektor ds. rozwoju Miejskich Wodociągów i Kanalizacji.
W lutym 2014 miejska spółka wycofała się z tych deklaracji. „Po stronie przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjnego nie rodzą się jakiekolwiek obowiązki, w tym zapewnienie budowy infrastruktury do granic nieruchomości” - czytamy w kolejnym piśmie wystawionym przez Włodzimierza Smoczyńskiego.
- Wodociągi twierdzą, że tylko nasza posesja skorzystałaby na budowie kanalizacji i została podłączona do sieci. A to żaden argument. My po prostu nie możemy sobie rozkopać drogi publicznej - rozkłada ręce pan Jan.
Walczą dalej
O pomoc Wesołowcy zwrócili się do radnego Szymona Roga. - Podobną sprawę w Krakowie rozpatrywał Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tamtejsze wodociągi zobowiązywały nowych klientów do budowy na własny koszt fragmentu sieci wodociągowej od granicy ich nieruchomości do miejsca włączenia w główną sieć wodociągową. Zostały ukarane kwotą 900 tys. zł. - mówi radny PiS, który interpelował w sprawie posesji przy ul. Sztumskiej .
MWiK pozostał niewzruszony. Prezes Stanisław Drzewiecki odmówił wykonania przyłącza. - Obowiązek przyłączenia posesji do sieci kanalizacyjnej spoczywa na właścicielu - czytamy w piśmie.
W styczniu Jan Wesołowski jeszcze raz napisał do prezydenta Rafała Bruskiego. Powołał się na wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który rozstrzygnął, że to gminy są zobowiązane do doprowadzenia sieci kanalizacyjnej do granicy działki.
Otrzymał odpowiedź od wiceprezydent Anny Mackiewicz, że „zostanie wyjaśnione, dlaczego przedmiotowa nieruchomość nie została przyłączona do kanalizacji w ramach programu z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie” - czytamy w odpowiedzi.
- Jeśli sprawa się nie wyjaśni, to pójdziemy do sądu, choć ze względu na wiek chcę tego uniknąć - kończy pan Jan.