Przechodniu, jeśli zdarzyło ci się użyć nazwy babcia klozetowa, to powinieneś uderzyć się w piersi. Praca w szalecie jest trudna i niebezpieczna.
- Niech pan napisze, że klienci są bez kultury, wyzywają, nie chcą zapłacić, jakby to była nasza wina, że usługa kosztuje 2,50 zł - żali się pani Barbara, która pracuje w szalecie w podziemiach bydgoskiego dworca PKP. Zarabia najniższą krajową.
<!** reklama>- Najgorzej jest w nocy. Siedzę tu samiusieńka 12 godzin. Zdarza się, że faceci się rozbierają, a na drzwiach wypisują różne świństwa. Umawiają się tak między sobą... Bezdomni też są nachalni. Jeden nie miał pieniędzy, ale koniecznie chciał wejść. Zamknęłam mu drzwi przed nosem, a ten nasikał na nie. Musiałam ścierać kałużę...
Za kaloryferem pani Barbara trzyma kijek od miotły. Na postrach. O wystroju dworcowego szaletu można powiedzieć niewiele dobrego poza tym, że jest czysto.
Szalet na dworcu PKS to „sheraton” w porównaniu z jego kolejowym odpowiednikiem. Czyściutko, lśniące nowością kafelki, pisuary, sedesy. Ceny: toaleta 2 zł, natrysk 8 zł, natrysk plus ręcznik 12 zł. Można też przechować bagaż - 4 zł. - Jest spokojnie, nawet nudno. - I dobrze - cieszy się obsługująca szalet pani Halina.
- Jakbym nie przecierała co jakiś czas podłogi, to po południu byłabym zupełnie siwa. To przez tę sól - wyjaśnia pani Danuta. Pracuje w najładniejszym miejskim szalecie - Pod Blankami. Mogą z niego korzystać niepełnosprawni. Bo nie ma schodów, a wejścia szerokie. Nie tak jak na placu Piastowskim. Tamtejszy „kibelek” to przeżytek z poprzedniej epoki.
Dobrze chociaż, że we wszystkich miejskich szaletach cena wynosi zaledwie złotówkę. Pod Blankami jest nawet coś w rodzaju recepcji ustrojonej roślinami doniczkowymi. Człowiek czuje się prawie jak w domu.
- Część kwiatków sama przyniosłam, o na przykład tego fikusa - mówi pani Danuta. Pani Aleksandra przyjechała spoza Bydgoszczy i bardzo chwali sobie standard szaletu. - Tylko nie podoba mi się jak ludzie mówią babcia klozetowa. To uwłaczające dla tych kobiet - mówi po wyjściu z szaletu nasza rozmówczyni. Trudno się z nią nie zgodzić.