Proboszcz nie próbował wyręczać śledczych w poszukiwaniu winnych. Zorganizował jedynie spotkanie modlitewne pod uszkodzonym pomnikiem. Ludzie w Brzozie jednak snują własne spekulacje. Najczęściej mówi się o hostelu, który od niedawna działa przy skrzyżowaniu dwóch ruchliwych ulic w Brzozie i raptem ze 200 metrów od pomnika-mogiły. W hostelu mieszkają Ukraińcy. Tuż obok jest myjnia samochodowa i paczkomat. Dość często więc mam okazję pogapić się na facetów w różnym wieku, kurzących fajki na schodach i prowadzących pogaduszki. Nigdy nie widziałem tam nikogo pod dobrą datą ani nie słyszałem przekleństw. W Brzozie jednak różne rzeczy opowiadają o wieczorach w hostelu. Pewnie łatwiej byłoby im pogodzić się z wieścią, że potrójnego grzechu pod pomnikiem dopuścili się obcy, choć też z chrześcijańskiego narodu, niźli swoi.
Ten sam czas, trochę inne, acz nieodległe miejsce. Jesteśmy na bydgoskim blokowisku. Jedno z mieszkań właściciel przeznaczył pod wynajem. Prawdopodobnie podpisał umowę z agencją pracy tymczasowej, bo w tym mieszkaniu pojawiają się (i szybko znikają) wyłącznie osoby mówiące po ukraińsku. Straszne brewerie się tam nie dzieją, ale zwłaszcza weekendami do nocy słychać głośną muzykę, śpiewy, pijackie rozhowory, a w klatce schodowej rano można znaleźć świeże pety.
Cóż, nie zazdroszczę nikomu takiego towarzystwa, choć sam trzy lata przemieszkałem, rzecz można, w oku cyklonu. Cyklon szalał w baraku obitym blachą falistą, w którym mieścił się hotel robotniczy dla budowlańców w Toruniu. Mnie, studentowi z Bydgoszczy bez szans na akademik UMK, udało się tam załatwić pokój. Co to było za życie! Dzień w dzień impreza, co drugi dzień mordobicie. Mój sąsiad, siwy operator wielkiego dźwigu, ksywa „Dziadek”, spłonął we własnym łóżku, gdy urżnięty zasnął z papierosem w dłoni. Nie było tam żadnych Ukraińców, a tym bardziej Kurdów, Irakijczyków czy Syryjczyków. Sami sobie gotowaliśmy taki los.
Dziś hotele robotnicze zastąpiły po prostu hotele, tanie hoteliki dla robotników w delegacjach – albo wynajmowane dla nich mieszkania. Żyją w nich głównie niezbyt skomplikowani faceci, z dala od rodziny. Ukrainiec, Ślązak czy Mazur – odreagowują samotność podobnie. Jeśli mówią w naszym języku, bywa im to odpuszczone. Gorzej, gdy nie mówią po naszemu…
Tydzień temu ogłoszono, że w bydgoskim urzędzie wojewódzkim ma powstać regionalne centrum wsparcia dla cudzoziemców – ofiar przestępstw. Na jego utworzenie państwo przeznaczyło 1,7 mln złotych. Kontekst wydarzeń na granicy z Białorusią wydaje się tu oczywisty. Dla mnie jednak co najmniej równie ważne jest to, by pomagać cudzoziemcom, zanim staną się ofiarami przestępstw. Takim, jak ci Ukraińcy z hostelu w Brzozie czy z mieszkania w bloku w Bydgoszczy. Pomagać, zanim otaczający ich tuziemcy zobaczą w nich świętokradców, pijaków i awanturników, przed którymi trzeba się bronić.
