„Niemożliwe, żeby rządzący przejrzeli na oczy. Tak się skoncentrowali na propagandzie, że nie są w stanie wrócić do rzeczywistości”
<!** Image 2 align=right alt="Image 17349" >Rozmowa z JANEM ROKITĄ, wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, posłem na Sejm RP
Sto dni rządu premiera Marcinkiewicza za nami. Czy „pakt stabilizacyjny” daje szansę na sto kolejnych?
Myślę, że tak. Porozumienie trzech, albo, jak niektórzy mówią, czterech, kolejne sto dni przetrwa, ale niewiele więcej. Jeśli zawiera się porozumienie, w którym jedna strona jest dominującą, a pozostałe dwie uległymi, czekającymi na moment, żeby się za tę uległość odegrać, nie ma mowy o dłuższej stabilizacji, ale na krótką metę jest ona możliwa. Nie zmieniam natomiast zdania, że przedterminowe wybory są nieuniknione.
Bardzo krytycznie ocenia Pan dotychczasowe rządy PiS-u. W opracowaniu „100 dni premiera Marcinkiewicza. Złe rządzenie i dobra propaganda” nie ma ani jednego plusa. Czy to nie jest tak, że im gorzej się dzieje teraz w Polsce, tym lepiej dla Platformy?
Zapewne dla opozycji w pewnym sensie tak jest - wszelkie winy, wady, błędy bądź zaniechania rządu stanowią wodę na młyn. Taka jest reguła demokracji. To dobra reguła, bo polega na kontrolowaniu rządzących. Jak rządzący są świetni, opozycja ma małe pole do działania. Ja się nie spodziewam cudów po obecnym układzie politycznym. Niemożliwe, żeby rządzący zmienili się, przejrzeli na oczy. Tak się skoncentrowali na propagandzie, że nie są w stanie wrócić do rzeczywistości. Między innymi na tym polega właśnie słabość PiS, że otoczył się okopami „Świętej Trójcy”. Rolą Platformy jest krytykowanie tego.
Niedawno ogłoszony został przez PO Gabinet Cieni. Czym się Pan kierował w doborze osób do tego gabinetu? Jest tam, między innymi, Jan Wyrowiński, poseł z naszego regionu.
Instytucja rzeczników partii opozycyjnej, którzy tworzą pewnego rodzaju kontrapunkt dla obecnego rządu, jest zupełnie naturalną praktyką. Jan Wyrowiński jest posłem, który w PO ma największe doświadczenie w zakresie giełdy, prywatyzacji. Jest człowiekiem PO jeśli chodzi o skarb państwa. W dodatku ma poczucie delikatności sprawy.
Czy istnieje jeszcze jakakolwiek szansa na koalicję między PO a PiS-em i jakie warunki PiS musiałoby spełnić, żebyście zdecydowali się wejść w taką koalicję?
Warunek jest tylko jeden. PiS musiałby chcieć tej koalicji.
A jednak nie zgodził się Pan na objęcie teki wicepremiera. Czy może brana była pod uwagę Pana kandydatura na marszałka Sejmu RP? Wiele osób właśnie Jana Rokitę widziałoby na tym, drugim stanowisku reprezentacyjnym w państwie?
Platforma Obywatelska wysunęła na marszałka Bronisława Komorowskiego, bo był proces decyzyjny, głosowanie. Został wybrany i już. Mnie interesuje wywieranie wpływu na rzeczywistość, rządzenie a nie funkcje celebracyjne. Serdecznie dziękuję, ale ja się do funkcji marszałka nie nadaję i nawet mi do głowy nie przyszło, żeby nim zostać.
Porozmawiajmy o kobietach. W Platformie Obywatelskiej nie ma już prof. Zyty Gilowskiej. Jest za to Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jednak nie wzbudza takiej sympatii jak prof. Gilowska. Macie w Platformie dużo kobiet?
Parlamentarny Klub PO ma dwukrotnie więcej kobiet niż wszystkie inne kluby. Pani Gronkiewicz-Waltz jest osobą wybitną ze względu na swój życiorys. Jest też wyjątkowo lubiana przez opinię publiczną. Tak wynika z sondaży. Jest osobą numer jeden jako kandydat na prezydenta Warszawy.
Czy Zyta Gilowska naprawdę musiała odejść?
Doszło do sporu o standardy. Czy chodzi nam o standardy na bardzo wysokim poziomie, czy trochę niższym.
Jak ocenia Pan byłą koleżankę partyjną jako wicepremiera?
Mam do Zyty Gilowskiej stosunek z gruntu nieobiektywny. Ponieważ kocham Zytę Gilowską. Dlatego proszę wybaczyć, że dalej na ten temat nie będę się wypowiadać.
A kocha Pan nadal Donalda Tuska? Czy w trakcie kampanii prezydenckiej nie popełnił on jakiegoś błędu, który przyczynił się do ostatecznej porażki? Może poczuł się w pewnym momencie zbyt pewnyi nie docenił przeciwnika?
Z Donaldem Tuskiem łączy mnie przyjaźń. Cenię go jako polityka i człowieka. Uważam, że wyjątkowo, jak na polskie standardy, honorowo znosił trudy kampanii, butę ze strony swojego rywala Lecha Kaczyńskiego. Jeśli można mu cokolwiek zarzucić, to raczej to, że czuł się nie dość pewnie. Kampanię prezydencką prowadził w sposób dżentelmeński i to się obróciło przeciwko niemu.
Można było odnieść wrażenie, że do koalicji PO i PiS ostatecznie nie doszło, bo z obu stron zwyciężyły emocje i urażona ambicja, a nie chłodna kalkulacja, co rzeczywiście dla Polski jest najlepsze.
Nie zauważyłem emocji czy ambicji. Zauważyłem natomiast coś innego. Twardą wolę Jarosława Kaczyńskiego, żeby zawrzeć koalicję z Andrzejem Lepperem a nie z Platformą Obywatelską.
Na początku obecnych rządów wydawał się Pan optymistą, z entuzjazmem wyrażał się Pan o premierze. Chyba rzeczywiście istniała realna szansa na porozumienie w imię dobra Polski właśnie. A jednak do niego nie doszło.
Byłem wielkim optymistą. We wtorek po wyborach prezyden-ckich przekonałem się, jak wygląda prawda. O tym, że tak a nie inaczej potoczyły się wypadki, zadecydował Jarosław Kaczyński.
Pańska żona jest osobą aktywną. Działa m.in. w Europejskiej Unii Kobiet, udziela wywiadów, komentuje. Czy w Pana działaniach politycznych to pomaga, czy też czasami przeszkadza?
Inteligentna i niezależna żona jest zawsze dla męża pewnym kłopotem. Ja z żoną, która wykonywałaby tylko moje polecenia, gotowała mi obiady, sprzątała, wytrzymałbym zaledwie dwa miesiące. Jestem dumy z niezależności mojej żony.
Podobała się Panu żona w moherowym berecie na zdjęciu opublikowanym w Newsweeku?
Zdecydowanie preferuję żonę w innym nakryciu głowy. Najbardziej podoba mi się bez niczego na głowie, bo ma wyjątkowej urody włosy.
Podobno nie ma Pan prawa jazdy i nie posługuje się telefonem komórkowym? Dla polityka to dość nietypowe.
Prawo jazdy mam od bardzo wielu lat. Samochodem posługiwałem się już rozwożąc bibułę. Telefonu komórkowego nie używam, bo nie jest mi do niczego potrzebny. Wręcz przeszkadzałby mi w pracy.