Wczoraj rano bydgoski Sąd Okręgowy miał ogłosić wyrok w sprawie 74-letniego Bernarda D. oskarżonego o zabójstwo 41-letniego Gerarda J., konkubenta swojej córki.
[break]
Zeznawać incognito...
Okazało się jednak, że do sądu zgłosił się świadek, który twierdzi, że Bernard D. jest niewinny. - Świadek przeczytał w „Expressie”, że może zostać skazany niewinny człowiek i dlatego zdecydował się złożyć zeznania - wyjaśnił sędzia przewodniczący Sławomir Ciężki.
Mężczyzna z uwagi na stan zdrowia nie mógł stawić się w sądzie, więc sąd pofatygował się do niego.
Po trzech godzinach dowiedzieliśmy się, że przesłuchanie... nie nastąpiło. Dlaczego? - Świadek stwierdził, że nie będzie zeznawać, bo się obawia o swoje życie. Dwa dni wcześniej dowiedział się, że rodzina ma powiązania z „Kadafim”. Nie wyjaśnił jednak, która rodzina... - powiedział sędzia Sławomir Ciężki.
Sąd - chcąc wyjaśnić do końca wszystkie wątki sprawy - chce przesłuchać świadka w innym terminie.
Dotarliśmy do tego mężczyzny. Twierdzi, że słyszał rozmowę dwóch osób, z której wynikało, że to nie „dziadek” jest sprawcą zbrodni. Twierdzi też, że pod feralnym adresem przy Czerkaskiej policja zatrzymała osobę, związaną z gangiem „Kadafiego”.
- Chcę zeznawać jako świadek incognito. Boję się, że jak wypłynie moje nazwisko, to dostanę kosę w plecy - dodał.
Do tragedii doszło 15 marca 2014 roku w mieszkaniu Bernarda D. i jego żony przy ul. Czerkaskiej na osiedlu Leśnym. Według prokuratury, mężczyzna śmiertelnie ugodził nożem kuchennym w serce Gerarda J. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że pokrzywdzony się awanturował i sam nadział się na nóż trzymany w kieszeni.
Libacje przy Czerkaskiej
Prokurator wniósł o karę 8 lat bądź - w przypadku nadzwyczajnego złagodzenia - 2,5 roku więzienia dla Bernarda D. - W jego odzieży nie było dziury, przez którą mogło przedostać się ostrze - stwierdził, oceniając wyjaśnienia oskarżonego.
Obrończyni chce zmiany kwalifikacji czynu z zabójstwa na nieumyślne spowodowanie śmierci lub spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią.
- Pan Bernard przeżył przy Czerkaskiej prawdziwą gehennę. W ciasnej klitce, oprócz niego, mieszkało jeszcze pięć innych osób. Często odbywały się libacje. Domownicy korzystali z emerytury pana Bernarda - mówiła mec. Magdalena Baturo-Wilk.
Na wczorajszą rozprawę Bernard D. przyjechał z pomocnikiem, panem Jarosławem, który też mieszka z nim przy Czerkaskiej. Staruszek cierpi na zaćmę. Operację ma mieć za... 20 miesięcy.
Kolejna rozprawa odbędzie się wcześniej, bo 16 czerwca.
Na wolności
Oskarżony na wyrok czeka na wolności - sąd zwolnił go z aresztu w marcu. Starszy człowiek ma w mieszkaniu wyłączono prąd, gaz i wodę. Stara się o nowe lokum.