https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Superokazja bez łazienki i kuchni

Klimatyczna kawalerka w centrum miasta na zdjęciach wygląda rewelacyjnie. W rzeczywistości nie ma w niej żadnego klimatu. Przypomina chatkę na kurzej nóżce, a mieści się na tyłach liszajowatej kamienicy. Szukając mieszkania za 100 tysięcy złotych naprawdę trzeba zachować dużą czujność.

Klimatyczna kawalerka w centrum miasta na zdjęciach wygląda rewelacyjnie. W rzeczywistości nie ma w niej żadnego klimatu. Przypomina chatkę na kurzej nóżce, a mieści się na tyłach liszajowatej kamienicy. Szukając mieszkania za 100 tysięcy złotych naprawdę trzeba zachować dużą czujność.

<!** Image 2 align=right alt="Image 153418" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Cudów nie ma. Za mniej niż sto tysięcy złotych nie kupi się nic rewelacyjnego. Dysponując taką gotówką można co najwyżej szukać jakiegoś mieszkanka w niezbyt popularnych dzielnicach Bydgoszczy, Torunia czy Włocławka, i to jeszcze z perspektywą solidnego remontu w tle. Będzie dobrze, jeśli nieźle prezentująca się na pierwszy rzut oka kawalerka nie okaże się skarbonką bez dna. Młody człowiek ze swoją statystycznie niską pensją musi zatem uważnie oglądać każdy kupiony na kredyt metr.

Cenny widok z okna

Ostatnie piętro wieżowca w Bydgoszczy. Kawalerka z aneksem kuchennym. Właścicielka hoduje rasowe koty. Kocięta trzyma w wannie, żeby było higienicznie...

- Mieszkanie z klimatem, proszę spojrzeć, jaki stąd widok - zachwala pośredniczka z czarną teczką pod pachą. - Kuchnia otwarta, ale ukryta w dużej wnęce, parkiet - do odnowienia, okna drewniane, do wymiany...

Bardziej niż okna interesują mnie żółtawe kasetony na suficie. Gdy pośredniczka znika w łazience, przyciskam właścicielkę.

- Cieknie? - pytam wprost.

- Eee, nie, ale sufit brzydki... - właścicielka najwyraźniej nie chce rozwijać tematu.

- Mocno wieje tu na górze? - wciąż korzystam z chwilowej nieobecności pośredniczki.

- Nie jest tak źle... - znów pada krótka odpowiedź.

- Dlaczego na parkiecie leży gumoleum? - nie ustępuję.

- Niektóre klepki się ruszają, ale przecież może pani panele położyć... - radzi lokatorka.

Centrum, czyli nadużycie

Wieżowiec odpada. W Internecie przyciąga wzrok niezwykle atrakcyjne ogłoszenie. Mieszkanie po kapitalnym remoncie w kamienicy. Cena przystępna, między 90 a 100 tysięcy złotych, do negocjacji. Najważniejsze, że to centrum miasta.

<!** reklama>Mina rzednie, gdy dochodzi do konkretnej rozmowy. Tak naprawdę nie jest to ścisłe centrum.

- Pójdziemy do oficyny - zaprasza pośrednik, wąsaty pan w garniturze.

Oficyna - dwupiętrowa przybudówka w podwórzu. Na pierwsze piętro wiodą drewniane strome schody. Pajęczyna oplata twarz mojego pośrednika. Odrapane drzwi, zakurzone liczniki. Mieszkanie - faktycznie zrobione, z pięknie zabudowaną kuchnią. Jednak sporo też minusów. To, że panele trochę sie uginają, to mały pikuś. Gorzej, że strasznie tu nisko, okienka małe, ogrzewanie elektryczne. Czuję się jak w kajucie statku. Na zdjęciu wyglądało to inaczej.

- Będzie wspólnota, będzie remont, a bramę na noc się zamyka - recytuje wąsacz.

I cóż z tego, skoro okolica mocno niewyraźna, a szumna nazwa centrum jest sporym nadużyciem.

Znajomy pośrednik dzwoni, że ma perełkę w mojej cenie. Jeden pokój, kuchenka w skali mikro, łazienka też mini. Niewiele brakuje, a trzeba by wychodzić z pokoiku tyłem. Jak się tu mieściła kobieta z wielkim, puchatym kotem? Owszem, każdy centymetr ścian i podłogi jest z gustem zabudowany, ale... naprzeciwko mieści się składnica złomu i węgla, kilkaset metrów dalej zakład pogrzebowy, na tyłach biegnie linia kolejowa - podobno rzadko uczęszczana. Ale czy na pewno?

Druga perełka od tego samego kolegi. Mieszkanko w bloku na spokojnym osiedlu.

- Pani, tu caaały dzień jest słońce - zarzeka się miła staruszka. Rzeczywiście, nawet żaluzje by nie pomogły. Udaru można dostać. Nie widzę też łazienki.

- Można ją zrobić - pospiesznie rozwiewa obawy kolega pośrednik. - Gdzie? No, tu, w kuchni...

To, że nie widzę kuchni (jedynie kran wystający z lamperii ściany), nie zmienia faktu, że cały czas kolega pośrednik mówi o okazji.

- Mieszkanie do swobodnej aranżacji - wielki atut, a kuchenkę zrobi się o, tu, w miejscu schowka na szczotki. Wystarczy trochę wykuć i tę rurę... - przekonuje.

Szybko przeliczam. Prawie sto tysięcy, blok, metraż niewielki, około 31 metrów, bez kuchni i łazienki, czynsz do spółdzielni plus rata kredytu, prowizja dla pośrednika, opłata dla notariusza, podatek, remont (na ścianach stare tapety, nie wiadomo jak pod tapetami, parkiet nadgryziony zębem czasu), codzienne dojazdy do pracy. Fakt, że niedaleko jest szpital, jakoś mnie nie przekonuje.

Szanujący się pośrednik...

Kolejne mieszkanie. Już umeblowane, na pokaz. Panele, jasne kafelki i kolor ścian, i duży, bardzo efektowny żyrandol. Dzięki niemu nie zauważa się, że w gruncie rzeczy mieszkanie jest dość ciemne i małe. Na szczęście pośredniczka sama zwróciła na to uwagę. Ma w zanadrzu jeszcze inne oferty. W kolejnej kawalerce, niewielkiej - czego nie było aż tak widać na zdjęciu, a na żywo owszem - kluczem do sukcesu były piękne, postarzone meble. Niestety, miały zniknąć razem z właścicielką. Co pozostanie? Gołe 25 metrów...

Chcąć kupić w miarę tanie mieszkanie, trzeba być przygotowanym na wiele minusów. Część z nich można zauważyć już podczas pierwszego oglądania. Na poddaszach bywa za gorąco, nawet mimo izolacji, partery - w centrum są dość drogie, na obrzeżach miasta szczególnie narażone na włamanie. Jak się nie dać wpędzić się w pułapkę?

- Szanujący się pośrednik nie pozwoli sobie na niewłaściwy opis mieszkania. Może doradzić właścicielowi, jak przygotować lokal do sprzedaży, chociażby prosząc go o usunięcie bibelotów lub odmalowanie ścian, ale na pewno nie będzie polecał mieszkania do remontu jako gotowego do wprowadzenia - mówi Agnieszka Tybus z biura Home Office Nieruchomości w Bydgoszczy. - Radzę zwracać uwagę na każdy szczegół. Najlepiej o wszystko pytać właściciela, np., jaki przysługuje mu tytuł prawny (czy jest to lokal własnościowy spółdzielczy czy ma odrębną własność), czy do lokalu przynależy piwnica, ile lat ma budynek, jakie remonty w nim wykonano, jakie są opłaty za mieszkanie i co na nie się składa, kto zarządza budynkiem, itp. Nie ma pytań niedozwolonych lub nieeleganckich. Trzeba też zachować zdrowy rozsądek. Jeżeli kupujemy mieszkanie na niskiej kondygnacji, a za oknem mamy plac zabaw, to czasem będzie głośno. Gdy kupujemy mieszkanie na ostatnim piętrze, od strony południowej - nie liczmy na sympatyczny chłodek w letnie popołudnie. Co nas może zaniepokoić? Pęknięcia lub zacieki na suficie i ścianach, odchodzący parkiet, ślady grzyba w łazience to sygnały, że coś się wydarzyło, np. przeciekał dach, cieknie z kanalizacji lub coś jest nie tak z wentylacją. Sami wtedy musimy ocenić, czy poradzimy sobie z tymi problemami i czy mamy na to pieniądze. Nasze ryzyko.

To trzeba sprawdzić

Przyszły właściciel musi też wnikliwie przejrzeć dokumenty dotyczące mieszkania. Warto wiedzieć, co i jak czytać.

- Trzeba sprawdzić, czy oferujący jest jedynym właścicielem - podpowiada Leszek A. Hardek, wiceprezes Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami Pomorza i Kujaw. - I niekoniecznie chodzi o zerknięcie do aktu notarialnego. Na przykład spadkobierca posiadający prawomocne orzeczenie sądu o nabyciu praw do spadku nie ma aktu notarialnego zakupu. W przypadku mieszkań spółdzielczych własnościowych kupionych przed 2004 rokiem na rynku wtórnym, ich skuteczne nabycie następowało nie w momencie podpisania aktu notarialnego, a w chwili wydania decyzji o przydziale przez spółdzielnię. Zresztą, co z tego, że ja pani pokażę akt notarialny kupna sprzed pięciu lat, jeżeli faktycznie mieszkanie rok temu komuś sprzedałem?

Leszek A. Hardek wskazuje na dwa rodzaje sprawdzania własności. Pierwszy to przejrzenie księgi wieczystej - mamy dostęp do ksiąg elektronicznych przez Internet, a księgi w wersji papierowej znajdziemy w sądzie. Są one jawne. W przypadku mieszkań spółdzielczych własnościowych ustalamy w spółdzielni, czy dana osoba jest właścicielem.

- Pośrednik działający zgodnie z przepisami prawa i wykonujący swoje czynności ze szczególną starannością będzie dla stron zawierających umowę przydatnym doradcą - dodaje Leszek A. Hardek. - Podpowie, na co zwrócić szczególną uwagę przy zawieraniu umów.

Warto wiedzieć

Czego nie lubią klienci?

  • Prawdopodobnie od sierpnia zacznie obowiązywać przepis, który do 80 proc. wartości nieruchomości ograniczy wysokość kredytu hipotecznego. Wkrótce okaże się, czy chcący kupić pierwsze własne mieszkanie będą musieli zebrać przynajmniej 20 procent wkładu własnego.
  • Nowe przepisy najbardziej uderzą w młodych, którzy nie zgromadzili pieniędzy na wkład własny, a całość inwestycji chcą finansować z kredytu.
  • Klienci najbardziej nie lubią: mieszkań na parterze, bez balkonu, układu amfiladowego (pokoje przejściowe), ślepej kuchni, mieszkań usytuowanych od strony północnej.
  • Im wyższe piętro, tym lepiej (o ile mieszkanie posiada dobrą izolację przed skwarem i chłodem), najważniejsze jednak są lokalizacja i cena.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski