Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Student wart dwóch Nobli

Redakcja
„Nie może być tak, że na ćwiczeniach czy wykładzie prowadzący czyta swoją prezentację i gotowe. To żadna filozofia. To jest pójście na taką łatwiznę, że głowa mała”.

„Nie może być tak, że na ćwiczeniach czy wykładzie prowadzący czyta swoją prezentację i gotowe. To żadna filozofia. To jest pójście na taką łatwiznę, że głowa mała”.

Rozmowa z WOJCIECHEM GARCZYŃSKIM, dwukrotnym laureatem „Studenckiego Nobla”, nagrody Niezależnego Zrzeszenia Studentów, przyznawanej od 2009 roku najzdolniejszym żakom, ludziom ambitnym i wybitnym.

<!** Image 2 align=none alt="Image 191110" sub="W województwie kujawsko-pomorskim jest ponad 100 tysięcy studentów. Zdobycie „Studenckiego Nobla”, czyli wyróżnienia dla najwybitniejszego żaka, to nie lada wyczyn..Fot. Tomasz Czachorowski">

Dlaczego zaraz po maturze poszedł Pan do pracy, a nie od razu na studia?

Postanowiłem, że zarobię sam na swoje studia. Nie chciałem obciążać rodziców. Zależało mi też na zdobyciu doświadczenia.<!** reklama>

Zarobił Pan?

Oczywiście. A jak się rozkręciłem i zacząłem jeszcze otrzymywać stypendia, ministerialne i naukowe od rektora, to było całkiem przyzwoicie.

Dużo Pan jeździ ostatnio pociągami...

To dlatego, że dostałem w marcu pracę fizjoterapeuty w Szczecinie. Do Bydgoszczy przyjeżdżam teraz tylko na ostatnie egzaminy, ponieważ kończę studia. Tak naprawdę już mnie w Bydgoszczy nie ma. Ten tydzień jest strasznie ciężki. W poniedziałek zaliczałem medycynę fizykalną, we wtorek musiałem być z powrotem w pracy w Szczecinie, a dzisiaj znowu jestem w Bydgoszczy. Przed chwilą wysiadłem z pociągu. Załatwię jeszcze kilka spraw na uczelni i idę na egzamin z balneoklimatologii.

Na jaki temat pisze Pan prace magisterskie?

Na fizjoterapii - „Wpływ zaburzeń równowagi na aktywność zawodową osób chorych na stwardnienie rozsiane”. Na turystyce - „Ocena skuteczności fizjoterapii uzdrowiskowej u pacjentów ze zmianami zwyrodnieniowymi lędźwiowego odcinka kręgosłupa”.

Po co Panu tyle tych studiów?

Jak już się edukować, to po całości (śmiech). Fizjoterapię studiuję na Collegium Medicum UMK, a turystykę w Wyższej Szkole Gospodarki, ale na dwóch specjalnościach.

Inni też wybierają dwie specjalności?

Nie. W dziekanacie WSG powiedziano mi, że jestem jedyny.

Nie za dużo tego wszystkiego?

Lubię mieć szeroki pogląd na życie i na to, co robię.

Co by Pan zmienił w służbie zdrowia, gdyby został ministrem?

Wprowadziłbym na pewno odrębną ustawę o zawodzie fizjoterapeuty. Pod względem liczebności jesteśmy na trzecim miejscu wśród zawodów medycznych, po lekarzach i pielęgniarkach, a swojego aktu prawnego nie mamy. Druga sprawa, to zasady kontraktowania usług fizjoterapeutycznych. Absolwent studiów magisterskich nie może dzisiaj podpisać umowy z NFZ na zabiegi domowe. Musimy mieć jeszcze czteroletnie studia specjalizacyjne. Uważam, że jest to niepotrzebne.

Nie mylą się Panu nazwy wszystkich tych organizacji naukowych i stowarzyszeń, w których Pan działa?

Bez przesady. Nie jest tego aż tak dużo. Jestem w Polskim Towarzystwie Fizjoterapii i Polskim Towarzystwie Kardiologicznym, w Sekcji Fizjologii Wysiłku i Rehabilitacji Kardiologicznej. Oprócz tego w Stowarzyszeniu Fizjoterapia Polska i w Europejskim Stowarzyszeniu Młodych Fizjoterapeutów.

A koła naukowe?

W sumie działam w trzech, a dwa z nich zakładałem.

Co Pan tam robi?

Prowadzę badania, piszę prace naukowe i jeżdżę na konferencje, żeby prezentować wyniki mojej działalności badawczej.

Ile opracowań naukowych Pan napisał?

Piętnaście.

Co to jest „Studencki Nobel”?

To ogólnopolski konkurs, organizowany przez Niezależne Zrzeszenie Studentów. W tym roku zająłem w nim drugie miejsce w regionie, ale rok temu byłem pierwszy i reprezentowałem województwo kujawsko-pomorskie w Warszawie. Niewiele mi zabrakło do zdobycia tytułu „Studenta RP”.

Czym są dla Pana te nagrody?

Zwieńczeniem pracy naukowej i fajnym podsumowaniem dwuletniego pobytu w Bydgoszczy.

Dały jakąś praktyczną korzyść?

Na dzień dobry dostałem wyższą pensję w szpitalu w Szczecinie.

Ile zarabia w Polsce fizjoterapeuta po studiach?

1500 złotych na rękę.

To słabo. Będzie Pan sobie dorabiał wizytami w domach pacjentów?

Gdyby nie to, że w październiku rozpocznę pracę na uczelni, pewnie bym musiał.

Jest Pan kujonem?

Chyba nie. Łatwo wszystko przyswajam i nie muszę spędzać dużo czasu nad książkami. Poza tym zbieranie materiału do badań naukowych to dla mnie czysta przyjemność. Lubię rozmawiać z ludźmi. Opracowanie wyników do kilkunastostronicowej pracy zajmuje mi kilka godzin. To nie jest wysiłek. Magisterkę z fizjoterapii napisałem w niecały tydzień, a z turystyki w trzy dni, bo całą stronę badawczą miałem zamkniętą już na trzecim semestrze. Dopisanie teorii do opracowanych wcześniej wyników badań było drobiazgiem.

Mógłby Pan pisać na zamówienie. Podjąłby się Pan takiego zlecenia?

To nieetyczne. Absolutnie. Dostałem propozycję napisania dziewczynie licencjatu z fizjoterapii. Odpisałem, że istnieje coś takiego, jak ochrona własności intelektualnej.

Dawał Pan ściągać?

Kartki nie zasłaniałem (śmiech). Mnie też zdarzyło się kilka razy zerknąć przez czyjeś ramię. Wszystkiego przecież człowiek nie wie.

Jaki jest poziom nauczania na naszych uczelniach?

Na pewno na niektórych kierunkach brakuje praktycznego przygotowania do zawodu. Mówię to na przykładzie turystyki, bo na fizjoterapii jest zupełnie inaczej.

A zaangażowanie i kompetencje wykładowców?

Wielu jest świetnych, ale są i tacy, którzy lekko traktują swoje zajęcia i studentów.

Których jest więcej?

Pół na pół. Na fizjoterapii jest tak, że łatwiej się dogadać z wykładowcami, którzy prowadzą nasze kierunkowe przedmioty, a zupełnie nie można z tymi, którzy odpowiadają za tak zwane zapychacze, czyli przedmioty dodatkowe, niewiele wnoszące do naszej przyszłej pracy. Co nie znaczy, że ci pierwsi od nas mniej wymagają. Przeciwnie.

Studenci chcą się uczyć czy nie?

Na fizjoterapii tak, na turystyce z tym jest różnie. Wielu bazuje na ściągach i na gotowcach z Internetu.

To po co studiują?

Na to pytanie nie odpowiem. Wiem natomiast, jakim wykładowcą sam chcę być. Wkrótce rozpocznę studia doktoranckie.

Jakim?

Chcę być dostępnym dla studenta i traktować go po partnersku. Nie może być tak, że na ćwiczeniach czy wykładzie prowadzący czyta swoją prezentację i gotowe. To żadna filozofia. To jest pójście na taką łatwiznę, że głowa mała. Jak w tej sytuacji wymagać zaangażowania od studenta, skoro sam wykładowca nie jest zaangażowany?

Gdzie Pan będzie się doktoryzował?

Na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym. Będę próbował podzielić się ze studentami doświadczeniem, które zdobywam jako praktyk w swoim zawodzie. Dydaktyk powinien być badaczem poszukującym wiedzy i dobrym praktykiem jednocześnie. Przekazywanie suchej teorii nie ma sensu.

Gdzie w tym natłoku zajęć jest czas dla rodziny?

Po obu magisterkach moje życie trochę się unormuje, bo przestanę krążyć między Szczecinem a Bydgoszczą. Będę miał więcej czasu dla Ani, mojej żony. Bez jej wyrozumiałości i konkretnej pomocy niczego bym nie osiągnął. Jeździ ze mną na konferencje naukowe i konkursy, na moją obronę też chyba przyjedziemy razem.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!