Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci z rektora się śmieją

Jacek Kiełpiński
W Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku spokój i stabilizacja to pojęcia nieznane. Poza rekordową liczbą siedmiu rektorów w ciągu 14 lat, uczelnia przeżyła wiele sytuacji nielicujących z przymiotnikiem „wyższa” - wyrzucanie się z gabinetów, wyłudzanie pieniędzy na rauty, nagrywanie kompromitujących rozmów, aż do oskarżenia rektora o plagiat.

W Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku spokój i stabilizacja to pojęcia nieznane. Poza rekordową liczbą siedmiu rektorów w ciągu 14 lat, uczelnia przeżyła wiele sytuacji nielicujących z przymiotnikiem „wyższa” - wyrzucanie się z gabinetów, wyłudzanie pieniędzy na rauty, nagrywanie kompromitujących rozmów, aż do oskarżenia rektora o plagiat.

<!** Image 2 align=right alt="Image 145298" sub="Jesień ubiegłego roku, rektor Stanisław Kunikowski (poprawia okulary) podczas otwarcia akademickiego inkubatora przedsiębiorczości w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku. / Zdjęcia: Jarosław Czerwiński">- Czemu aura wokół uczelni jest taka niesympatyczna? - pyta rektor Stanisław Kunikowski i kiwa z troską głową. - Tak wiem, wiem, co pan o mnie usłyszał. Pewnie powinienem się zapaść pod ziemię...

Zdaniem wielu przedstawicieli włocławskiego środowiska naukowego, byłoby to niezłe rozwiązanie. Szczególnie w kontekście ostatnich, styczniowych afer, gdy czerwony ze wstydu rektor został wywołany publicznie przez Marka Wrońskiego, znanego łowcę plagiatów w nauce, do pokajania się w sprawie przepisania kilku fragmentów z cudzych prac. Zaś kilka dni później pojawił się zapis nagranej z ukrycia rozmowy tegoż Marka Wrońskiego z prorektorem Markiem Stefańskim, z której jasno wynika, co prorektor myśli o swoim szefie. Krótko mówiąc - nie ma go za orła...

<!** reklama>Uczelnia na sprzedaż?

Zarazem wszyscy moi rozmówcy zwracają uwagę, że z obecnym rektorem historia tej uczelni związana jest od początku. Ich zdaniem, fakt, że Stanisław Kunikowski rektorem jest zaledwie od roku, nie oznacza, że wcześniej nie miał wpływu na wizerunek WSHE.

<!** Image 3 align=left alt="Image 145298" sub="- Teraz to ja jestem do odstrzału - mówi kanclerz Bogusław Stroszejn">- Ten człowiek był od 1979 roku sekretarzem Włocławskiego Towarzystwa Naukowego, założyciela WSHE - przypomina jeden ze związanych z uczelnią naukowców, który swojego nazwiska woli publicznie nie ujawniać, bo chce tam jeszcze pracować. - To Kunikowski kierował z tylnego fotela uczelnią założoną w 1995 roku. Miał wpływ na obsadzanie stanowisk. I zrobił wszystko, łącznie z konieczną habilitacją, wokół której ostatnio tyle zamieszania, by wreszcie zostać jej rektorem. Boimy się, że teraz zostanie likwidatorem, bo o prywatyzacji WSHE, czyli sprzedaży za grosze, już się zaczyna mówić.

Sytuacja szkoły rzeczywiście jest taka zła?

- Wręcz przeciwnie - zapewnia rektor. - Wreszcie po latach rządów moich poprzedników plan finansowy się spina. Mówmy o dobrych rzeczach...

Wszyscy jednak, z którymi udało się o uczelni porozmawiać, za punkt odniesienia biorą rok 2002, gdy odchodził drugi rektor WSHE, prof. Mirosław Krajewski. Wtedy - przyznają to nawet gorący przeciwnicy Krajewskiego, który w 2007 roku zasłynął jako bohater obszernego tekstu w „Gazecie Wyborczej”, zarzucającego mu popełnienie plagiatu w pracy habilitacyjnej - sytuacja uczelni była doskonała. W ciągu siedmiu lat od założenia udało się doprowadzić do tego, że studiowało tu 5400 studentów, zakupiono kilka nieruchomości, bez grosza kredytu uczelnia postawiła duży gmach Collegium Novum, a na koncie i lokatach było 7 milionów złotych.

<!** Image 4 align=right alt="Image 145298" sub="Nawet wrogowie byłego rektora, prof. Mirosława Krajewskiego (na zdjęciu pod-czas rozdania dyplomów) przyznają, że zostawił szkołę w doskonałej kondycji">- Bo każdy rachunek analizowałem, a koszt wynagrodzenia kadry nie przekraczał 50 procent wpływów - tłumaczy Mirosław Krajewski. - Teraz na kadrę naukową wydaje się tam ponad 90 procent budżetu, to co się dziwić, że grozi szkole upadek?

Wydziały do likwidacji

Co się tu działo przez lata? Sprzedawano kolejne obiekty zakupione wcześniej przez WSHE: pałacyk i przychodnię zdrowia dawnej Celulozy, budynek spółdzielni Sawena, działki budowlane w centrum miasta, budynek w Ciechocinku, a ostatnio szpital przy ul. Wyszyńskiego. Każdy kolejny rok szkoła kończyła na minusie. Nie da się ukryć, że rezerw finansowych nie ma i sprzedano już wszystko. Symbolem obniżania lotów jest likwidacja kolejnych wydziałów, w tym tych, od których szkoła wzięła nazwę. W 2004 roku przestał istnieć wydział humanistyczny, w 2006 - ekonomiczny i ochrony środowiska. Pozostały tylko: administracja, pedagogika i wydział zdrowia.

- Sprzedaż tych obiektów dowodzi raczej gospodarności uczelni - ripostuje rektor Kunikowski. - Trzeba dostosowywać się do sytuacji. Dotyczy to też wygaszania kierunków, na których nie ma wystarczającej liczby chętnych.

<!** Image 5 align=left alt="Image 145298" sub="Wejście do Collegium Novum włocławskiej uczelni. Ten budynek oddany
1 października 2001, za rządów rektora Krajewskiego, wybudowano wyłącznie ze środków własnych uczelni w 11 miesięcy. Kosztował 12,8 mln zł, ma około 5000 metrów kwadratowych powierzchni. Jest symbolem dobrych czasów.">Rektor jest przekonany, że błędów, również wcześniej jako sekretarz i prezes WTN, nie popełnił. Ubolewa zarazem, że ciągle pamięta się o tym, iż to właśnie w WSHE jeden z poprzednich rektorów rozpisał rachunek za bankiet z gościem, który... wcześniej wrócił do Warszawy. Niezbyt dobrze kojarzy się też fakt, że w 2008 roku w rektoracie doszło do przepychanek, zamykania gabinetu przed kanclerzem, co doprowadziło do cichego strajku jego bezpośrednich podwładnych, a w konsekwencji paraliżu uczelni i konieczności powołania komisarza. No, ale było minęło, teraz już będzie lepiej - uważa rektor.

Czyżby?

- Wszyscy mówili Kunikowskiemu, żeby się na rektora nie pchał, bo umoczony jest w plagiat, ale on się uparł i teraz będzie wstyd. A studenci już dziś się z niego śmieją - komentują obserwatorzy.

O plagiacie tym rzeczywiście głośno. Szczególnie po pamiętnym wykładzie dr. Marka Wrońskiego. Co ciekawe, do WSHE łowcę plagiatów zaprosił sam rektor.

- Pan Wroński rozesłał swoją ofertę - wspomina rektor Kunikowski. - Uznałem, że zarówno pracownicy naukowi, jak i studenci mogliby na takich wykładach skorzystać. Chodziło o dwa wykłady za kilkaset złotych. Nie wiedziałem, że będzie mówił też o mnie.

<!** Image 6 align=right alt="Image 145298" sub="Stary szpital przy Wyszyńskiego odsprzedany niedawno przez WSHE Urzędowi Marszałkowskiemu za 760 tys. zł">Chciałem, by się przyznał

Chodziło o starą sprawę z 2002 roku. W jednej z prac Stanisław Kunikowski miał „zaczerpnąć” szerzej bez podawania źródła z dwóch autorów, w tym z Mirosława Krajewskiego. Prokuratura ten przypadek uznała za plagiat, ale sprawę umorzyła z powodu przedawnienia. Praca Kunikowskiego stanowiła część dorobku wchodzącego w skład habilitacji, którą uzyskał na Wydziale Nauk Historycznych UMK w 2007 roku.

- W pewien sposób chciałem panu rektorowi pomóc w wybrnięciu z tej niezręcznej dla niego sytuacji - tłumaczy Marek Wroński. - Pamiętajmy, że Rada Wydziału Nauk Historycznych UMK nie dopatrzyła się w jego monografii habilitacyjnej zapożyczeń, zaś do plagiatu 5 paragrafów tekstu w jednej z prac wchodzących do dorobku naukowego, dr Kunikowski przyznał się i przeprosił okradzionego autora. Uważałem, że mój wykład jest dobrą okazją do publicznego potwierdzenia tego znanego wszystkim faktu i do publicznej ekspiacji. Jest to rzadkie zjawisko w Polsce, zaś normalne w USA, gdzie spędziłem wiele lat pracując naukowo.

Tymczasem kilka godzin później w gabinecie prorektora WSHE Marka Stefańskiego doktor Wroński już inaczej patrzył na całą sprawę. Skąd to wiemy? Bo rozmowę ktoś nagrał, a jej zapis krąży dziś po Włocławku. Obaj rozmówcy stwierdzili, że w tej sytuacji rektor powinien honorowo podać się do dymisji. Doktor Stefański sporo przy okazji mówi o kulisach zdobywania habilitacji na UMK. Gdyby to była prawda... mielibyśmy dopiero aferę!

<!** Image 7 align=left alt="Image 145298" sub="Kilka lat temu włocławska uczelnia pozbyła się tego pałacyku należącego niegdyś do Celulozy">Jak dziś doktor Wroński komentuje tamtą rozmowę? Jest bardzo oszczędny w słowach. - Faktycznie, mówiliśmy o rektorze. Doktor Stefański jest, moim zdaniem, lojalny wobec niego, ale zarazem krytyczny.

A co na to rektor? - No, padają tam niemiłe słowa. Obaj panowie złożyli doniesienia do prokuratury - podsłuch jest przestępstwem. Wynająłem specjalistyczną firmę, która sprawdziła pomieszczenia - żadnych „pluskiew” nie ma.

Kto i po co nagrał obu panów? Na to pytanie nikt nie potrafi dziś logicznie odpowiedzieć. Także ten, który - jak zapewnia - znalazł płytę z nagraniem i spisanym fragmentem zapisu w swojej skrzynce na listy - czyli kanclerz szkoły, Bogusław Stroszejn.

- Odsłuchałem fragment i zaniosłem rektorowi - wspomina kanclerz. - Szczerze mówiąc, słysząc, co tam jest nagrane sądziłem, że Kunikowski wkurzy się na Stefańskiego. W pierwszej chwili powiedział nawet: On powinien złożyć dymisję. Ale teraz... są najlepszymi kumplami. I dziś robią wszystko, by się mnie pozbyć. Teraz to ja jestem do odstrzału, bo jestem niewygodny i mam wpływ na finanse. A Kunikowski uznaje to za dwuwładzę, której nie toleruje. Tymczasem Stefański, choć wyszło, co naprawdę myśli, jest potrzebny, bo na Kunikowskiego wyraźnie coś ma.

To jest właśnie dla stosunków w WSHE charakterystyczne. Większość osób, z którymi rozmawiałem, sugeruje wprost, jakiego haka kto ma na kogo. W przypadku relacji Kunikowski - Stefański wielu uważa, że chodzić może o dawne wybory na prezesa WTN z 2005 roku, które, ich zdaniem, zostały sfałszowane na korzyść Kunikowskiego. I dowodami na ten temat ma dysponować Stefański, który nie zgodził się na rozmowę z dziennikarzem. Gdy o tamtych wyborach wspominam rektorowi, wcale się nie dziwi. - Fakt, coś takiego obiło mi się o uszy na mieście, ale to oczywiście nieprawda - zapewnia.

Nie podam się do dymisji

Problem w tym, że sprawy nie da się dziś zbadać, bo: - Kunikowski dobrze wie, że papiery z tamtych wyborów zostały zniszczone zaraz po głosowaniu - komentuje Mirosław Krajewski, który z kolei zapewnia, że ma dowody na to, iż za wywołaniem afery dotyczącej jego habilitacji stał Stanisław Kunikowski, który chciał w ten sposób odwrócić uwagę od plagiatu popełnionego przez siebie.

Doktor Marek Wroński dziś zapewnia, że gdyby wiedział wtedy, iż został złożony wniosek dyscyplinarny o ukaranie rektora Kunikowskiego za ten „stary” plagiat, to publicznie wezwałby go w styczniu do rezygnacji. - Dziś już wiem, że rzecznik dyscyplinarny przy ministerstwie skierował sprawę do komisji dyscyplinarnej z wnioskiem o karę upomnienia. Jeżeli komisja go ukarze, to uważam że dr Kunikowski nie powinien dalej być rektorem. To stanowisko wymaga nieskazitelności zarówno naukowej jak i moralnej. Mam uznanie dla rektora za publiczne ubolewanie z powodu popełnionej nierzetelności, ale to nie powoduje wymazania faktu popełnienia plagiatu. Rektor zaś musi być bez skazy!

Co na to sam rektor? - Nie zamierzam się podawać do dymisji - mówi otwarcie. - Poczekam na decyzję komisji.

Plagiat na szkolnym poziomie

Co ciekawe, rzecznik dyscyplinarny kierując sprawę do komisji skoncentrował się tylko na pracy Kunikowskiego z 2002 roku. Tymczasem w 2008 roku Mirosław Krajewski opublikował recenzję właściwej pracy habilitacyjnej Kunikowskiego „Kultura, sztuka, nauka we Włocławku...” z 2007 roku, w której zarzucił dzisiejszemu rektorowi szereg kolejnych naruszeń praw autorskich. W swej recenzji podaje przykłady. Jest tam przypadek, który nazwać można plagiacikiem wręcz szkolnym.

Otóż Kazimiera Kamińska, autorka opracowania „Biblioteki publiczne i czytelnictwo w województwie włocławskim...” pisze o dekrecie Krajowej Rady Narodowej z 1946 roku, na podstawie którego: „zaczęto tworzyć dalsze placówki biblioteczne. Celem ich było umożliwienie każdemu obywatelowi korzystania ze zbiorów bibliotecznych i prowadzenie w oparciu o książkę jednolitej działalności kulturalnej”. Tymczasem Stanisław Kunikowski nie przytaczając w tym miejscu pracy Kamińskiej pisze tak: „Celem tego dekretu było umożliwienie, jak podkreślali wnioskodawcy, każdemu obywatelowi korzystania ze zbiorów...” I dalej już słowo w słowo tak samo. Do samego końca. W szkole podstawowej na coś takiego nie mówi się plagiat, tylko „zrzynanie”.

Fakty

Uczelniane budynki stoją puste...

W Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej przeważają obecnie studia zaoczne, dlatego budynki przez większość dni w tygodniu stoją puste. WSHE oferuje w tej chwili następujące kierunki studiów I stopnia: administracja, ekonomia i wychowanie fizyczne. Pedagogikę i pielęgniarstwo można studiować zarówno na studiach licencjackich, jak i magisterskich.

Uczelnia przygotowuje się do otwarcia dwóch kierunków - bezpieczeństwo narodowe i fizjoterapia. Jeśli chodzi o nowe specjalności: na ekonomii wprowadzono doradztwo finansowe, ekonomikę budownictwa i ekonomikę transportu, a na pedagogice - logopedię, edukację ustawiczną, pedagogikę przedszkolną, edukację dla bezpieczeństwa.

WSHE zatrudnia w tej chwili ponad 170 pracowników naukowo-dydaktycznych. Studentów (wraz z podyplomowymi) jest ponad 2400.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!