Wczoraj w południe konserwatorzy Wojciech Zieliński i Joanna Żelazkiewicz założyli obydwie tarcze zegara na budynek baszty.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3767" >Po prawie trzech miesiącach będziemy mogli znów mimowolnie spoglądać na nie i widzieć, która godzina.W zakładaniu tarcz pomogła, użyczając wysięgnika, Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Żninie. Maszynę obsługiwał Marian Górski.
Dlaczego tak dlugo?
Już po południu obie tarcze zawisły pod dachem najbardziej znanego symbolicznego budynku Żnina. Dlaczego remont trwał aż tak długo?
- Trzeba było do „żywego” metalu zedrzeć warstwę farby z obu tarcz. Ta od strony jeziora była bardzo zardzewiała. Robiliśmy to metodą ręczną - zgodnie z zaleceniem konserwatora . Potem trzeba było nałożyć cztery warstwy farby. Długo czekaliśmy, aż one wyschną - opowiada Joanna Żelazkiewicz.
Konserwatorzy wyczyścili także mechanizm zegara. Ten nadal działający zabytek pochodzi z 1755 roku i jest jednym z najstarszych sprawnych czasomierzy w województwie kujawsko-pomorskim. Już za tydzień nie będzie się spóźniał nawet o minutę.
Będzie też dźwięk
- Zegar jest sprawny, choć wymaga jeszcze drobnej kosmetyki. Sądzę, że w ciągu tygodnia powinniśmy przyspieszyć go o piętnaście minut, żeby chodził prawidłowo - dodaje pani Joanna.
Po konserwacji okazuje się, że na żninian czeka odzywająca się co sześćdziesiąt minut „niespodzianka”. Przez ostatnie lata zdążyliśmy zapomnieć o tym, że czasomierz bije o pełnej godzinie.
- Z mechanizmu udało się nam wydobyć dźwięk. Co godzinę bije tak głośno, że wszyscy powinni słyszeć. Co pół godziny i kwadranse już nieco ciszej - mówi Urszula Nowicka, dyrektor Muzeum Ziemi Pałuckiej.
Obydwu konserwatorów ściągnął do Żnina Zbigniew Skorwider, były naczelnik miasta i jego honorowy obywatel. Joanna Żelazkiewicz jest wnuczką Kazimierza Żelazkiewicza - założyciela pierwszej w Polsce fabryki zegarów i córką Wiesława, który naprawiał zegary w całym kraju.